Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościŻona strażaka: My pilnujemy ich wężów, one bałamucą naszych mężów

Żona strażaka: My pilnujemy ich wężów, one bałamucą naszych mężów

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Żona strażaka: My pilnujemy ich wężów, one bałamucą naszych mężów
Konińskie Wspomnienia

Dziewięćdziesiąt lat temu otwarto pierwsze w Koninie kino z aparaturą dźwiękową, w którym ruchomemu obrazowi towarzyszyły już nie tylko napisy i muzyka wynajętego pianisty, ale również słowa wypowiadane przez aktorów i odgłosy otaczającego świata. Ponieważ rzecz działa się w nowej remizie strażackiej przy ulicy 3 Maja, kino otrzymało adekwatną do miejsca nazwę „Łuna”.

Było oczywiste, że techniczna nowinka odbierze widzów pozostałym przybytkom dziesiątej muzy w mieście, ale strażacy pilnie potrzebowali gotówki, między innymi na zakup samochodu.

Mercedes z Lubeki

Był to też czas znaczącego unowocześnienia i odnowienia sprzętu ogniowego. O ile w 1926 roku tabor konińskiej straży składał się z 4 sikawek czterokołowych, 2 sikawek przenośnych, 2 hydroforów, 10 beczek dwukołowych, 2 beczek czterokołowych oraz węży długości 328 m, to przeprowadzona osiem lat później lustracja wykazała jeszcze samochód pogotowia i dwie motopompy a rok później kolejny pojazd marki Ford. Dwa pojazdy silnikowe znacząco poszerzyły zasięg działania konińskiej straży i zwiększyła skuteczność jej walki z pożarami.

Dopiero podczas wojny do tego parku maszynowego doszedł mercedes, fabrycznie przystosowany do prowadzenia akcji gaśniczych. Sprowadzili go Niemcy i opuszczając w styczniu 1945 roku Konin, zabrali go ze sobą. Stanisław Broniszewski, którego zmusili do pełnienia roli kierowcy, uciekł im już w Słupcy, ale przezornie zabrał ze sobą wszystkie dokumenty pojazdu. Bardzo się przydały w odzyskaniu mercedesa, kiedy jeden z wracających z robót przymusowych w Niemczech koninianin przywiózł wieść, że widział pojazd w Lubece. Kiedy konińscy strażacy zwrócili się do angielskich władz okupacyjnych za pośrednictwem jednego z centralnych urzędów o zwrot strażackiego mienia, usłyszeli, że otrzymają go bez chwili zwłoki, jeśli tylko udokumentują, że pojazd należy do nich. W rezultacie mercedes do Konina wrócił i... do dzisiaj służy – choć już nie tak intensywnie jak kiedyś – konińskiej straży pożarnej.

A młodzieńcy krytykowali

Cofnijmy się jeszcze na chwilę o ponad sto lat, bo w Głosie Konińskim z 28 października 1922 roku można przeczytać obserwacje na temat braku zaangażowania konińskiej młodzieży w akcje gaśnicze bardzo podobne do tych, jakie pół wieku wcześniej poczynił Henryk Sienkiewicz. Podpisany jako Widz korespondent Głosu opisał swoje wrażenia z akcji gaśniczej przy ulicy Ogrodowej, czyli dzisiejszej Obrońców Westerplatte.

„Na odgłos trąbki alarmowej wyszedłem na ulicę, rojną od straży ogniowej, która tym się od straży innych miast odróżnia, że się składa w przeważnej liczbie z ludzi starszych. Podążyłem w kierunku ul. Ogrodowej. Zanim zdążyłem zajść na miejsce pożaru, ogień był umiejscowiony. Najbliższe ognia rudery padały pod siekierkami strażaków jak domki z kart, strumienie wody z sikawek oblewały płonące zgliszcza. Przy pompach pracowało dużo zielonej młodzieży. Nie brakło i młodzieńców dorosłych, ale ci zajęci byli przeważnie nie gaszeniem, a krytykowaniem roboty starszych.

Zwróciłem się do jednego z członków straży z zapytaniem, dlaczego w straży tak mało ludzi młodych, na co on mi odpowiedział: „Rozumiemy potrzebę odmłodzenia straży, ale brak kandydatów. W roku zeszłym wystosowaliśmy w tej sprawie odezwy do Stow. Rzemieślniczego i dwóch towarzystw sportowych, lecz bez skutku!”.

Przede mną dziewczę-podlotek ledwo na miejscu ustoi, tak się jej chce brać udział w akcji ratunkowej. Ale obecna przy podlotku starsza towarzyszka ją mityguje… – «Z domu płonącego wyniosła dziecko... i znowu rwie się do ratowania!» – opowiada znajomym towarzyszka podlotka. Podlotek jest harcerką.

W parę dni po pożarze udałem się po szczegóły pożaru do źródła urzędowego.

– Panu chodzi o szczegóły pożaru? – zdziwił się zagadnięty urzędnik – To był zwyczajny pożar: zapalił się jeden domek, od niego drugi, potem trzeci… Chce pan koniecznie szczegółów, to proszę się udać do policji na przedmieście – posterunkowy robi dochodzenie...

strona 1 z 2
strona 1/2
Żona strażaka: My pilnujemy ich wężów, one bałamucą naszych mężów
Żona strażaka: My pilnujemy ich wężów, one bałamucą naszych mężów
Żona strażaka: My pilnujemy ich wężów, one bałamucą naszych mężów
Żona strażaka: My pilnujemy ich wężów, one bałamucą naszych mężów
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole