Nielegalne odpady to problem nie tylko Konina. Dwadzieścia składowisk w regionie
Konin, Kazimierz Biskupi, Golina, Krzymów – to samorządy z regionu konińskiego zmagające się z nielegalnymi składowiskami odpadów. W całej Wschodniej Wielkopolsce jest ich dwadzieścia, z czego aż na dziewięciu wykryto niebezpieczne substancje.
W ostatnich miesiącach za sprawą ogromnego pożaru głośno ponownie zrobiło się o składowisku nielegalnych odpadów przy ul. Marantowskiej w Koninie. Zarejestrowana w mieszkaniu w niewielkiej Nieszawie firma zwiozła tam w zaledwie kilka miesięcy tony zagranicznych śmieci, które do dziś nie zostały uprzątnięte. Proces sądowy trwa, ale już teraz można przypuszczać, że od odpowiedzialnych za problem osób nie uda się wyegzekwować kilkudziesięciu milionów złotych potrzebnych do zutylizowania odpadów.
Ale Konin nie jest jedynym samorządem w regionie, który zmaga się z takim problemem. Nielegalnych składowisk odpadów, w tym tych niebezpiecznych, jest w regionie więcej.
Walczą Kazimierz Biskupi, Golina i Krzymów
Już od kilkunastu lat problem z nielegalnym składowiskiem odpadów ma gmina Kazimierz Biskupi. Na działkę przy ul. Biurowiec 3 już w 2003 r. zwieziono śmieci, przejmowane w następnych latach przez kolejne firmy. W 2013 r. pozwolenie na wytwarzanie i unieszkodliwianie odpadów wygasło, ale śmieci pozostały. W 2016 i 2017 r. część z nich, ponad 8,5 tys. ton, zostało usunięte, ale w 2018 r. szacunki mówiły, że śmieci może być nawet ok. 15 tys. ton. Wśród nich były m.in. tworzywa sztuczne, folie, tekstylia, odpady z demontażu pojazdów, ale również mauzery z odpadami niebezpiecznymi.
– Obecnie teren wskazanej nieruchomości jest zamknięty, nie są przywożone żadne odpady. Od lipca 2017 roku żadne z odpadów nie zostały również poddane utylizacji lub unieszkodliwieniu – informuje gmina Kazimierz Biskupi. – Na bieżąco sprawdzamy, czy na teren nieruchomości nie są przywożone odpady.
Gminy, w których istnieją nielegalne składowiska odpadów
Z odpadami niebezpiecznymi zmagać musiały się też gminy Golina i Krzymów. Na terenach tego samego właściciela, w dwóch miejscach – Przyjmie i Depauli – odkryto beczki z nieznanymi substancjami. W obu przypadkach udało się je już zutylizować, ale to nie znaczy, ze samorządy pozbyły się problemów. Gmina Krzymów wciąż walczy z tym samym podmiotem o uprzątnięcie z Depauli odpadów komunalnych. – Właściciel odpadów uchyla się od wykonania obowiązku ich usunięcia. W związku z powyższym prowadzone są czynności w ramach postępowania egzekucyjnego – informuje samorząd. Na właściciela nałożono już grzywnę. Podczas ostatniej kontroli z początku lipca mężczyzna miał zadeklarować, że będzie prowadził rozmowy z firmami w sprawie wywiezienia śmieci.
Beczki z Przyjmy w gminie Golina też zostały usunięte, ale gmina zmaga się z innym nielegalnym składowiskiem – przy ul. Leśnej. Prywatnej firmie, która tam działa, cofnięto już zgodę na przetwarzanie odpadów. Postępowanie w jej sprawie prowadzi starosta koniński i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
Samorządy pozostawione same sobie
Jak informuje WIOŚ na dzień 26 lipca wykrytych w Wielkopolsce Wschodniej (Konin i powiaty: koniński, kolski, słupecki i turecki) zostało dwadzieścia miejsc nielegalnego składowania odpadów. W aż dziewięciu z nich stwierdzono deponowanie odpadów niebezpiecznych. – W pozostałych miejscach są to głównie odpady tworzyw sztucznych i odpady komunalne – informuje Inspektorat.
WIOŚ nie podaje dokładnych lokalizacji tych składowisk, prowadzone są bowiem na nich kontrole. Inspektorzy boją się, że po upublicznieniu danych, śmieci mogłyby być przez właścicieli przenoszone w inne, również niezgodne z prawem miejsca, co utrudniłoby ich ponowne namierzenie. Wiadomo, że w regionie ogromny problem ma niewielka gmina Chodów w powiecie kolskim. W miejscowości Szołajdy właściciel jednej z działek zaczął gromadzić beczki z niebezpiecznymi substancjami. Zareagowali mieszkańcy, proceder został zatrzymany, ale od tego czasu chemikalia nie zostały usunięte. Potrzeba na to kilka milionów złotych, mniej więcej połowę budżetu gminy.
– W przypadku nieusunięcia odpadów wójt, burmistrz lub prezydent miasta, w drodze decyzji wydawanej z urzędu, nakazuje posiadaczowi odpadów usunięcie odpadów z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania – informuje WIOŚ w Poznaniu. Gdy jednak właściciel śmieci od tego obowiązku się uchyla, to na samorządzie spoczywa ciężar poradzenia sobie z problemem.
Koszty są jednak ogromne i uginają się pod nimi nie tylko małe gminy, ale i takie miasta jak Konin. – Wydaje się, że samorządy są osamotnione w walce z mafią śmieciową. Bez wsparcia państwa, bez rozwiązań systemowych, żaden samorząd nie jest w stanie samodzielnie uporządkować składowiska odpadów – oceniał pod koniec lipca na konferencji prasowej prezydent Piotr Korytkowski. Rząd co prawda oferuje dofinansowania do takich działań, ale nie w pełnej wysokości i jako refinansowanie – najpierw miasto lub gmina same muszą wyłożyć pieniądze, by dopiero później je ewentualnie odzyskać.
Mamy swój kanał nadawczy. Dołącz i bądź na bieżąco!