Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWodę do gaszenia pożarów konińscy strażacy dowozili z rzeki

Wodę do gaszenia pożarów konińscy strażacy dowozili z rzeki

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Wodę do gaszenia pożarów konińscy strażacy dowozili z rzeki
Konińskie Wspomnienia

Krótko przed tym miasto wystąpiło do władz gubernialnych o zgodę na budowę trzech kolejnych studni artezyjskich, między innymi na rynku Garncarskim, gdzie w 1910 pożar strawił jedenaście budynków i uszkodził synagogę. Zanim nadeszła odpowiedź, wybuchł kolejny pożar, który spowodował straty o połowę przewyższające roczny budżet Konina. Główną przeszkodą w sprawnym gaszeniu ognia był brak wody, której w okolicznych studniach szybko zabrakło, a czerpanie jej z rzeki i dostarczanie na miejsce akcji gaśniczej trwało zbyt długo.

Nie zwlekając, jeszcze w czerwcu 1912 roku naczelnik powiatu wystąpił o zatwierdzenie budowy trzech studni artezyjskich i tym razem rząd gubernialny już nie zwlekał z odpowiedzią, która przyszła we wrześniu tego samego roku, co – jak twierdzi Piotr Rybczyński – było tempem wręcz ekspresowym jak na ówczesne warunki. Rok później wszystkie trzy nowe studnie - na Rynku Garncarskim, przedmieściu Kolskim i przed kościołem ewangelickim – zostały kosztem ponad 3,5 tys. rubli wybudowane.

Nikt nie chciał inwestować

Brak remizy doskwierał nie tylko strażakom, ale również spragnionym rozrywek teatralnych mieszkańcom Konina, bowiem po dobudowaniu w 1885 roku piętra nad remizą przy ulicy Nowej to właśnie ten gmach był udostępniany nie tylko zawodowym zespołom teatralnym, ale również miejscowym amatorom na wszelkie publiczne występy. A proszę pamiętać, że w świecie nie tylko bez Internetu, telewizji i radia, ale nawet bez kina, była to jedyna możliwość obcowania z kulturą.

„Nad brakiem sali teatralnej w mieście ubolewano – pisze Piotr Rybczyński w artykule „Materialne warunki życia codziennego w Koninie” (Rocznik Koniński nr 16 z 2007 r.) - ale nic z tego nie wynikało, bo żaden z miejscowych przedsiębiorców nie myślał o zainwestowaniu w jej budowę. Trudno się temu zresztą dziwić, skoro nawet w większym Kaliszu przerobiony z ujeżdżalni teatr po kilku latach powrócił do swojej pierwotnej funkcji”.

To wcale nie znaczyło, że wobec braku odpowiedniej sali, amatorskie spektakle nie odbywały się wcale. W takich sytuacjach organizowano je w niewielkich lokalach prywatnych, co znacząco zmniejszało szanse powodzenia, bo i one były biletowane, bowiem przeważnie zbierano w ten sposób fundusze na jakiś społecznie pożądany cel.

Melpomena w stajni

Natomiast kiedy do Konina przyjeżdżały trupy zawodowe, na potrzeby spektakli – których wystawiano po kilkadziesiąt, więc pobyt artystów w mieście trwał od kilku dni do kilku tygodni – wynajmowano w tym celu i prowizorycznie adaptowano różne, z reguły opuszczone budynki. Tak było na przykład z opuszczonym kościółkiem świętego Ducha po przeniesieniu się w 1854 r. parafii ewangelickiej do nowej świątyni. Kiedy w dawnym kościele zorganizowano pokazy „sztuk atletycznych”, mieszkańcy zagotowali się z oburzenia, czego skutkiem była decyzja o rozbiórce obiektu.

Inscenizacje teatralne pokazywano też na przykład w stajniach, co w 1871 roku opisał jeden z widzów.

„Przedstaw więc sobie stajnię starą, pogiętą, zgarbioną, ot taką zupełnie jaką spotykano na traktach, z wjazdem i wyjazdem na przestrzał. Wewnętrzne ściany właśnie dla teatru pobielono wapnem, żłoby usunięto, a w miejsce sufitu z desek poprzekładano na belkach zielone gałęzie. Miejsce podłogi zastąpił suchy piasek. Około 20 ławek prostych, nieheblowanych nawet, jedna za drugą stojących to krzesła. Za ławkami galeria, obok na lewo parter - to miejsca dla tych, którzy bez zmęczenia przez godzinę stać mogą. (...) Scena miniaturowa, tuż przy niej wąskie miejsce dla orkiestry dopełniają całości. Dodając do tego oświetlenie naftą w blaszanych lampkach, a będziecie mieli wierny obraz naszego teatru”.

O tym jak miasto i strażacy poradzili sobie po 1918 roku z brakiem remizy i jak z niej korzystali, kiedy została wreszcie zbudowana oraz o ciągu dalszym tej pasjonującej historii opowiem następnym razem.

strona 2 z 2
strona 2/2
Wodę do gaszenia pożarów konińscy strażacy dowozili z rzeki
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole