Willa komendanta policji z Gosławic wciąż stoi przy Alejach
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Na odebranej mu działce stanęły wkrótce bloki przy Górniczej 5, a później 8. Przypadającą ojcu część domu odziedziczyły po połowie obie mieszkające z rodzicami córki. Starsza pracowała w bibliotece, mieszczącej się wówczas w gmachu przy ulicy Wojska Polskiego, tym samym, który do niedawna był siedzibą sądu i prokuratury.
– Od kiedy pracowałam w prokuraturze, często widywałam się z ciotką – wspomina pani Jadwiga.
Natomiast młodsza z sióstr podjęła pracę wychowawczyni w kopalnianym przedszkolu na Glince, gdzie doczekała emerytury.
Zdjęcie z ulicą Polną
Utrzymanie tak dużego domu nie należało do łatwych, toteż trzy samotne kobiety wynajęły wkrótce jego część lokatorom.
– Państwo Baranowscy zajmowali dwa pokoje na prawo od wejścia – pamięta Jadwiga Woźnicka (na fot. nr 6 pani Baranowska siedzi na murku z prawej, z lewej - Stefania Nowaczyk, a na schodach Helena).
Bardzo istotna zmiana w ich otoczeniu zaszła w 1960 r., kiedy pod budowaną wtedy nową ulicę zabrano im (i sąsiadom) kilkumetrowy pas zieleni przed domem. Droga widoczna w prawym dolnym rogu zdjęcia (fot. nr 7, a dla porównania na fot. nr 8 stan dzisiejszy tego miejsca), zrobionego najprawdopodobniej z okien nowego biurowca kopalni w 1959 r., to dawna ulica Polna, która kilkanaście metrów dalej krzyżowała się z Bydgoską. Niewielki fragment tej drugiej również widać na tej samej fotografii, razem ze stojącym przy niej drogowskazem, którego treści nie da się jednak odczytać.
Kilka lat później, kiedy Alejami zaczęły maszerować pochody, z balkonu willi Nowaczyków zaczęli też korzystać komentatorzy pierwszomajowych przemarszów, których można było tam oglądać przez kilkanaście następnych lat (fot. nr 9).
Wszystko powoli niszczało
W 1964 r. niespodziewanie zmarła w wieku 53 lat starsza z sióstr. Jej część domu odziedziczyła Maria, która – kiedy pięć lat później zmarła również starsza pani Nowaczyk – stała się jedyną właścicielką całej nieruchomości.
- Ciotka nie dawała sobie rady z utrzymaniem tak dużego domu – uważa Jadwiga Woźnicka. – Z czasem przestała używać części pomieszczeń i pozamykała je na klucz. To wszystko powoli niszczało.
W kwietniu 2002 r. 77-letnia Maria Nowaczyk przeniosła się do Domu Pomocy Społecznej w Koninie, a rodzinny dom wystawiła na sprzedaż. Zmarła pięć lat później. Tylko o miesiąc przeżyła ją Irena, ostatnia z sióstr Nowaczyk.
Dało się uratować
Willę kupiła w lipcu 2003 r. Kancelaria Notarialna Heleny Antoniak. Opuszczony przez półtora roku dom był w bardzo złym stanie technicznym.
– On właściwie był w ruinie – uważa Jadwiga Woźnicka – i pani Antoniak włożyła w remont chyba więcej pieniędzy, niż za niego zapłaciła.
- Nadawał się tylko do rozbiórki, ale ekspertyza wykazała, że da się go uratować – potwierdza Helena Antoniak.
Do budynku doprowadzono wodę i kanalizację, ale bez naruszania pierwotnego układu pomieszczeń, ograniczając przeróbki do niezbędnego minimum. Pozostawiono wszystkie te elementy oryginalnej stolarki, które dało się uratować, dzięki czemu wnętrza willi zachowały dawny klimat. Na skutek tych wszystkich starań osiemdziesięcioletni budynek wciąż cieszy oczy koninian, świadcząc jednocześnie o historii tego miejsca.
Robert Olejnik
Dziękuję Jadwidze Woźnickiej za udostępnienie zdjęć z rodzinnego archiwum i pomoc w zbieraniu informacji.
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!