Willa komendanta policji z Gosławic wciąż stoi przy Alejach
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Władysław Nowaczyk urodził się w 1881 r. w Zadwornej, która była w tamtym czasie siedzibą gminy Tuliszków. Ożenił się tuż przed trzydziestką z dziewiętnastoletnią Stefanią Wojciechowską z Józefowa. Ślub odbył się w sąsiednim powiecie kaliskim, w kościele parafialnym panny młodej w Choczu. Zanim w pierwszej połowie lat trzydziestych państwo Nowaczykowie osiedli w Gosławicach, co najmniej sześć razy zmieniali adres pobytu, o czym świadczą między innymi różne miejsca urodzenia każdej z jego pięciu córek. Mogło to wynikać z obowiązków służbowych głowy rodziny w policji, nie wiadomo jednak, czy pan Władysław został funkcjonariuszem dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1918 r., czy jeszcze wcześniej. Musiał nim jednak być wystarczająco długo, by powołano go na komendanta ważnego posterunku w Gosławicach
Działkę kupili od Robaków
Z opisu zdjęcia szkolnego Ireny, średniej z sióstr, wynika, że w 1931 r. państwo Nowaczykowie mieszkali w Ślesinie, gdzie sześć lat wcześniej urodziła się najmłodsza Maria. Działkę pod budowę domu w Czarkowie kupili od Wincentego i Julianny Robaków pod koniec 1935 r., a więc już wtedy Władysław Nowaczyk musiał pracować w Gosławicach. Wąska parcela miała ponad 3 tys. metrów kw. powierzchni i ciągnęła się aż do ulicy Kolejowej. Budowa domu została ukończona w 1937 roku, co pozwoliło Władysławowi Nowaczykowi wprowadzić się do niego z żoną i pięcioma córkami. Najstarsza Helena miała wtedy 26 lat, najmłodsza dopiero 12 (na fot. nr 4 z prawej Helena i kolejno: Czesława, Irena, Stefania i z lewej najmłodsza Maria). Komendant posterunku nie miał własnego pojazdu, więc jest bardzo możliwe, że do pracy w Gosławicach dojeżdżał kolejką wąskotorową.
Pierwsza opuściła rodzinny dom 20-letnia Stefania, czwarta z córek Nowaczyków. – Ślub rodziców odbył się tuż przed wojną – dowiedziałem się od Jadwigi Woźnickiej. Dokładna data – 6 sierpnia 1939 r. - zapisana jest na zdjęciu, zrobionym Stefanii i Romanowi Matuszewskim na stopniach, prowadzących do rodzinnego domu panny młodej (fot. nr 5). Widać na nim jeszcze murek po obu stronach schodów, którego dzisiaj już nie ma.
Po Niemcu została piękna altana
Po wkroczeniu Niemców Nowaczykowie zostali wysiedleni i znów zamieszkali w Gosławicach. Po powrocie w 1945 r. do domu zastali w głębi ogrodu piękną altanę, zbudowaną przez okupacyjnego lokatora. Rodzina wróciła do Konina (jeszcze podczas wojny Czarków włączono w granice miasta) bez Czesławy i Ireny, które podczas wojny wyszły za mąż. Czesława zmieniła nazwisko na Zjawińska i przeniosła się do Zielonej Góry, a Irena – odtąd Krakowska - pozostała na miejscu. Przy ulicy Bydgoskiej 11, bo taki był od tej pory adres ich posesji, zamieszkały z rodzicami już tylko dwie córki: najstarsza Helena i najmłodsza Maria.
64-letni wtedy pan Władysław był już emerytem. Dla przedwojennych policjantów, poddawanych ciągłym weryfikacjom i zagrożonych odebraniem uprawnień emerytalnych, były to czasy wyjątkowo trudne.
– Pamiętam dziadka jak przez mgłę, bo byłam wtedy jeszcze bardzo mała, miałam siedem lat, kiedy zmarł – wspomina Jadwiga Woźnicka. – Bardzo pilnował, żebyśmy nie zrywali owoców w ogrodzie. Jak to policjant. Pamiętam, jak wygrażał mojemu starszemu bratu laską – śmieje się pani Jadwiga.
Wywłaszczenie i wylew
W kwietniu 1952 r. rozpoczęto, na wniosek Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych, procedurę wywłaszczenia prawie połowy działki Nowaczyków. Niewykluczone, że te wydarzenia mocno nadszarpnęły zdrowie pana Władysława, bo rok później powalił go wylew, który stał się przyczyną śmierci 72-latka.
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!