Ta inwestycja jest niemoralna. Kładka nad kanałem Ulgi zamiast tunelu pod torami
KONIN JEST NASZ
Z jednej strony bardzo się cieszę, że powstanie wreszcie kładka nad kanałem Ulgi, ale przeznaczanie na nią prawie 25,5 mln zł w sytuacji, kiedy brakuje pieniędzy na bezpieczne przejście pod torami na ulicy Okólnej, uważam za niemoralne.
Planowanie inwestycji wbrew potrzebom i opinii mieszkańców ma w Koninie długą tradycję. Wielokrotnie już pisałem, że rządzący podporządkowują budżetowe wydatki kalendarzowi wyborczemu. W rezultacie mieszkańcy nie mogą się doprosić najpotrzebniejszych w danym momencie modyfikacji miejskiej infrastruktury, za to w miesiącach przed wyborami narażani są na bałagan wynikający z kumulacji prac budowlanych. Za prezydenta Pałasza mieliśmy więc nagły wysyp rond, jego następca zafundował nam wypożyczalnię kajaków zamiast bezpiecznego parkingu przy Szkole Podstawowej nr 1 a na koniec swojej drugiej kadencji podwoił fundusz inwestycyjny, natomiast prezydent Korytkowski postawił na kładkę za 25 mln.
Tymczasem przejście nad kanałem Ulgi powinno było stanąć w ciągu kilku, kilkunastu miesięcy po jego zlikwidowaniu, a już na pewno zanim oddano do użytku bulwar nad Wartą.
Konstrukcję zdemontowano 21 lat temu po tym, jak w jej pobliżu utopił się 40-letni koninianin bez powodzenia usiłujący uratować dwójkę swoich dzieci. Przyczyną tragedii były śliskie betonowe płyty, z jakich zbudowano dojście do kładki. To właśnie na nich 21 czerwca 2002 roku pośliznęło się jedno z dzieci, kiedy szli w trójkę opłukać się przed powrotem do domu po kilku godzinach plażowania nad wodą. Do zdarzenia bez wątpienia przyczyniła się też sama konstrukcja, bowiem stała na podmurówce spiętrzającej w tym miejscu wodę, która pozostawiała śliski osad na betonowym dojściu do kładki. Co gorsza próg doprowadzał też do powstania silnych wirów, które wciągnęły pod wodę plażowiczów.
Krótko po tragedii kładka została zdemontowana i przez dwie następne dekady lubiący piesze wędrówki mieszkańcy piątego osiedla mieli do pokonania o ponad dwieście metrów więcej. Nie wspominając o zamianie zielonego, wypełnionego ptasimi odgłosami otoczenia nadwarciańskich łąk na pełne spalin i hałasu towarzystwo ruchliwych ulic Wyszyńskiego, Przemysłowej i trasy Warszawskiej.
To właśnie dlatego pisałem - wtedy jeszcze na łamach Nowego Tygodnika Konińskiego - że zanim nad Wartą powstanie bulwar, miasto powinno pomyśleć, jak ułatwić mieszkańcom Konina dotarcie do niego. Kiedy krótko po ukazaniu się tej publikacji spotkałem na budowie bulwaru Kazimierza Lipińskiego, przywitał mnie słowami, których dzisiaj już dokładnie nie przytoczę, ale ich sens był taki, że jestem krytykiem tej inwestycji. Nie wiem, czy go wówczas przekonałem, że jest wręcz przeciwnie: bulwar mi się podoba, ale uważam, że jeszcze przed rozpoczęciem budowy należało zadbać o jego dobre skomunikowanie z prawobrzeżnym Koninem.
Kładkę można było również zbudować po otwarciu bulwaru. Kazimierz Pałasz miał na to osiem lat i tyle samo czasu miał przed sobą Józef Nowicki. To była oczywista inwestycja, jeśli chciało się udowodnić, że zagospodarowanie za 14 mln zł warciańskiego nabrzeża miało służyć mieszkańcom. Wreszcie prawie pięć lat miał na to prezydent Korytkowski, choć jego bezczynność w tej sprawie tłumaczy do pewnego stopnia budżetowa mizeria Konina po inwestycyjnym rozbuchaniu jego poprzednika na urzędzie i znaczące uszczuplenie dochodów miasta przez pisowskie rządy.
Nie wydaje mi się jednak, żeby przerzucenie nad kanałem Ulgi bezpiecznej kładki, nawet dostosowanej dla ruchu rowerów, wymagało wydania aż 25,5 mln zł. Nawet jedna dziesiąta tej kwoty wydaje się być w zupełności wystarczająca. Jeśli ma się pieniądze, można oczywiście pokusić się o wypasiony projekt, który da nam piękny i wyróżniający się architektonicznie obiekt. Wręcz zgadzam się z prezydentem Korytkowskim, że może to być reprezentacyjne miejsce, w którym tak mieszkańcy jak i turyści będą robili sobie zdjęcia. Jeśli nas na to stać, jestem jak najbardziej za realizacją takiego pomysłu.
Ale mamy też zamknięty trzy lata temu przejazd kolejowy na ulicy Okólnej, przez dziesiątki lat łączący dwie części Niesłusza, oraz mieszkańców pobliskich domów i bloków, którzy domagają się tunelu. Kiedy pojawiła się szansa na dofinansowanie przedsięwzięcia pięcioma milionami złotych z Polskiego Ładu, a Polskie Linie Kolejowe zadeklarowały jego wsparcie z programu „Infrastruktura i środowisko”, wydawało się, że realizacja postulatów mieszkańców znajduje się na wyciągnięcie ręki. Tym bardziej, że w listopadzie 2021 roku wiceprezydent Paweł Adamów deklarował w naszym programie, że w następnym budżecie miasto poszuka pieniędzy na opracowanie dokumentacji technicznej budowy tunelu.
Skończyło się na słowach i miasto do dzisiaj nie rozpoczęło żadnych prac projektowych, więc nie jest znany nawet przybliżony koszt przedsięwzięcia.
W rezultacie od budowy tunelu pod torami odstąpiono, a obiecane z Polskiego Ładu 4,7 mln zł prezydenci przesunęli na budowę kładki nad kanałem Ulgi, dołączając je do 9 mln pozyskanych na ten cel z Funduszy Norweskich i Budżetu Państwa oraz 2,3 mln z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Brakujące 9 mln miasto dołoży z własnego budżetu.
Powtórzę więc raz jeszcze, że zaprezentowany projekt kładki nad kanałem Ulgi bardzo mi się podoba i kiedy zostanie zrealizowany na pewno będę z niej korzystał i robił przy niej zdjęcie. Ale mimo to uważam, że jej budowa za 25 478 631,83 zł, kiedy mieszkańcy rozdzielonego torami Niesłusza narażeni są na utratę zdrowia i życia, jest niemoralna i nieodpowiedzialna.
Mamy swój kanał nadawczy. Dołącz i bądź na bieżąco!