Mieszkańcy Hiacyntowej tracą cierpliwość. Czy w pobliżu powstanie kolejny budynek?
W środowe popołudnie na konińskim Chorzniu odbyło się kolejne spotkanie mieszkańców sprzeciwiających się planowanej inwestycji w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Nie zgadzają się oni na budowę bloku przy ul. Szafirkowej.
Pomimo zaproszeń dla kilku radnych dotarł tylko Zenon Chojnacki, zresztą mieszkaniec Chorznia. Omówionych zostało wiele, bardzo dobrze znanych od miesięcy problemów. O sytuacji na wysuniętym najbardziej na zachód Konina osiedlu piszemy regularnie. Sprawa nieuchronnie zmierza do końca i nie wiadomo, czy ktokolwiek będzie zadowolony z jej finału.
W bardzo dużym skrócie chodzi o to, że mieszkańcy bloku przy ul. Hiacyntowej 5 nie chcą, aby właściciel działki naprzeciwko wybudował kolejny blok. Sprawa budzi wielkie emocje, o czym zresztą można było przekonać się w środę. Jedną z kwestii podnoszonych przez mieszkanców, jest perspektywa jeszcze mniejszej liczby miejsc parkingowych.
– Jak tam ma być tyle mieszkań, to niech ten deweloper ma na uwadze, że w naszym bliskim sąsiedztwie przybędzie dodatkowo tyle samo samochodów. Gdzie one będą parkowały? Nikt nie patrzy też na hałas, który powstanie. Mieszkańcy nikogo nie obchodzą. Przykład to niby wyznaczone przez niego miejsce parkingowe. Deweloper straszył mnie sądem za to, że poprzewracałem mu znaki z zakazem wjazdu, które sam postawił, bo tak mu się podobało. Myślał, że jest królem tego terenu. Okazało się, że kawałek ziemi od chodnika do jego działki należy do miasta. Nie rozumiem jakim cudem uzyskał pozwolenie na te miejsca parkingowe? – mówi jeden z mieszkańców. Ta kwestia może zostać rozwiązana, ponieważ wjazd na nowe posesje ma być od strony południowej. Ale od razu pojawia się pytanie, co na to mieszkańcy innych bloków?
Na zacytowanie wypowiedzi z podaniem imienia i nazwiska zgadza się jedynie Stanisław Wiśniewski. – Deweloper powołuje się na ustawę z 2018 roku, która pozwala mu na wybudowanie bloku. Tyle, że uchwała rady miasta mówi, że to teren przeznaczony pod domki jednorodzinne. Mogą stanąć trzy, nic więcej.
Inny z mieszkańców argumentuje dalej. – Pierwszy wniosek dewelopera dotyczył budowy 48 mieszkań, następny 40, a teraz ma to być pomiędzy 25 a 32. Lekceważy uchwałę miasta i nie chce z nami rozmawiać. Przez około 30 lat była tu zieleń i mieszkańcy nie chcą tego bloku. Deweloper po prostu chce wykorzystać sytuację – nie kryje oburzenia. – On się powołuje na ustawę, którą wprowadził PiS w 2018 roku. Tylko, że ona dotyczy terenów zdegradowanych, a nie tych objętych miejskim planem zagospodarowania przestrzennego. Dla niego to czysta okazja, bo ta działka jest uzbrojona, wszystko ma podane na tacy. To znacznie zmniejsza koszt i czas inwestycji. Tyle, że u nas kanalizacja ledwo daje radę, a jeszcze jak on podłączy się ze swoimi mieszkaniami, to już w ogóle będzie katastrofa.
Co jeszcze bulwersuje mieszkańców ul. Hiacyntowej 5? – Mieszkam na parterze i teraz już prawie nic nie widać, a jak ten blok powstanie to będzie zupełnie ciemno. Przed sprzedażą miasto powinno porozmawiać z mieszkańcami. A tak to jest jak jest. Kolejny problem dotyczy faktu, że maksymalna wysokość budynków mieszkalnych nie może przekraczać 12 metrów. Deweloper chce przekroczyć ten zapis o 70 centymetrów. Gdyby zwykły człowiek próbował coś takiego zrobić, to nigdy nie dostanie zgody. A tu taki numer.
Co na to wszystko Zenon Chojnacki, wiceprzewodniczący rady miasta Konina? – Mieszkańcy trochę błądzą. Wiele nieporozumień bierze się z braku rozmowy, a jest ona konieczna. Z dokumentów jakimi dysponują wynika, że tych mieszkań może być albo 25 albo 32. Od razu widać różnicę. Niejasności jest zresztą więcej. Żałuję, że nie doszło do spotkania zainteresowanych osób z inwestorem. Racje są po jednej i drugiej stronie. Inwestor chce uzyskać określony dochód i to bardzo zrozumiała kwestia. Z drugiej strony mamy do czynienia z oporem społecznym, bo każdy chce mieszkać w komfortowych warunkach. Najlepszym wyjściem będzie kompromis. Żeby do niego doszło trzeba usiąść, szczerze porozmawiać, przedstawić swoje racje i wyjaśnić wszystkie wątpliwości.
Co zatem zrobią radni? – W tym momencie jest konflikt, radni są podzieleni. Moje prywatne odczucie podpowiada mi, że fakt braku porozumienia będzie rzutował na głosowanie w radzie. Rady miast otrzymały możliwość zmiany zapisu o oznaczeniu MN (budownictwo jednorodzinne) w planie zagospodarowania przestrzennego o przeznaczeniu tego terenu pod budowę wielorodzinną. Czasami jest to dobre rozwiązanie, ponieważ sytuacje bywają różne. Jako radni chcielibyśmy, aby te cele realizować w porozumieniu i zgodzie społecznej. Wówczas obie strony mogą być zadowolone. W tym naszym przypadku na Chorzniu takiego porozumienia nie ma. Dla mnie jest to problem, bo z jednej strony rozumiem działania dewelopera. Jako miasto też chcemy się rozwijać. A z drugiej mamy mieszkańców, którzy chcą spokojnie żyć.
To nie jest pierwsze podejście dewelopera, który wcześniej zgłaszał prośbę o zmianę kwalifikacji tej działki, na co rada nie wyraziła zgody. – Inwestor się odwołuje, do czego ma prawo.
Kiedy można się spodziewać końca sprawy, która budzi tak wielkie emocje przy ul. Hiacyntowej 5? – Wszystko zostanie dokładnie omówione na posiedzeniu komisji infrastruktury siedemnastego czerwca o godz. 16.00. Wówczas powinny być wysłuchane racje wszystkich zainteresowanych stron. Wtedy radni będą chcieli stworzyć pomost do porozumienia. Czy to się uda? Tego nie wiem – zakończył Zenon Chojnacki.
Ostateczną decyzję rada miasta podejmie 24 czerwca.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.