Lokalizację wieżowców na malowniczej skarpie wskazał Edward Gierek
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Nie dane im było jednak zrealizować te plany, ponieważ przed zakończeniem prac nikt nie dostał informacji o konkretnym przydziale.
- Powiedzieli nam, że nie chcieli dopuścić, żebyśmy sobie robili wcześniej swoje mieszkania - usłyszałem od mojego rozmówcy.
Aluminium zamiast miedzi
Pierwszy blok był gotowy do zasiedlenia na przełomie sierpnia i września 1980 roku, a więc w bardzo gorącym czasie rodzenia się „Solidarności” i narastających problemów zaopatrzeniowych. Mimo to budynki rosły błyskawicznie, bo wielkie płyty, z których montowano wieżowce, produkowane były w Kombinacie Budowlanym przy ulicy Zakładowej.
Kłopoty zaczęły się pojawiać przy pracach wykończeniowych. Zabrakło na przykład przewodów miedzianych, więc – uzyskawszy najpierw zgodę nadrzędnych czynników – we wszystkich trzech budynkach położono instalację elektryczną z aluminium. Do ogrzewania mieszkań miały być wykorzystane grzejniki panelowe produkcji czeskiej, ale ponieważ zaopatrzenie ich nie dostarczyło, zamontowano polskie, które nie trzymały parametrów ciśnienia i po pięciu latach musiały zostać wymienione. Jeszcze ciekawiej było z grzejnikami w łazienkach, które - kiedy zabrakło w magazynie oryginalnych - spawano z rur o średnicy 80 mm. Wszystko to nie miało jednak większego wpływu na termin oddania do użytku drugiego wieżowca, do którego wprowadzano się od kwietnia 1981 roku.
Węgiel pod fundamentami
Inaczej było z trzecim, akurat tym, do którego mieli się wprowadzić Wanda i Michał Gruszczyńscy. Od dwóch pierwszych różnił się liczbą i rozmiarami mieszkań. Ponieważ większość lokali w bloku przy Bydgoskiej 12 miała tylko po dwa pokoje, zmieściło się tam najwięcej, bo aż 68 rodzin. Stąd też wzięła się jego nazwa - blok rotacyjny - bo szukając większej przestrzeni życiowej, jego lokatorzy często się zmieniali.
Ale najniżej położony wieżowiec wyróżniał się czymś jeszcze. Otóż w 1979 roku okazało się, że w miejscu, gdzie ma stanąć, znajduje się... węgiel brunatny. A konkretnie - jak zapisano w aneksie do projektu - „osady jeziorne w postaci iłów i piaski brunatnowęglowe z soczewkami lignitu”. Nie wdając się w szczegóły geologiczne, napiszę tylko, że eksperci polecili budowlańcom usunąć niestabilny grunt i zastąpić go „piaskiem średnim lub chudym betonem”, a dla ustabilizowania budynku pod płytą fundamentową grubą na ponad pół metra położyć jeszcze dodatkowe podłoże betonowe grubości 10-15 cm.
Z wieści o tych dodatkowych pracach, które dotarły do przyszłych mieszkańców, narodziły się plotki o tym, że w trakcie budowy blok zaczął się osuwać i dlatego umieszczono go na wzmocnionych fundamentach.
Jak się urządzić w kryzysie?
Wszystko to sprawiło, że dopiero w kwietniu 1982 roku, a więc równo czterdzieści lat temu, lokatorzy wieżowca przy Bydgoskiej 12 zaczęli się urządzać w swoich nowych mieszkaniach. Jak było to trudne, wiedzą tylko ci, którzy musieli w tym czasie kupić sobie meble lub jakikolwiek sprzęt gospodarstwa domowego, począwszy od pralki po zwykłe sztućce czy talerze.
Dzięki niezwykłej skrupulatności państwa Gruszczyńskich, którzy do dzisiaj przechowują dokumenty i notatki z tego czasu, będę mógł to opisać dość dokładnie. I zrobię to w kolejnym tekście z cyklu Konińskie Wspomnienia.
Jednocześnie bardzo im dziękuję za inspirację do napisania tego tekstu, udostępnienie zdjęć i dokumentów oraz pomoc przy redagowaniu tekstu.
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!