Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościArchitekt na węglu

Architekt na węglu

Z HISTORII KONIŃSKIEJ KOPALNI

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Architekt na węglu

Choć o górnictwie nie miał bladego nawet pojęcia, został pierwszym po wojnie dyrektorem polskiej już Kopalni Węgla i Fabryki Brykietów Morzysław-Marantów. Nie była to jednak nominacja aż tak bardzo zaskakująca, jak by z pozoru mogło się wydawać. Ignacy Felicjan Tłoczek nie był bowiem postacią anonimową.




 

Na marginesie warto zauważyć, iż z ostatniego z przytoczonych zdań wynika, że w lutym, a być może nawet jeszcze w marcu dyrekcja kopalni wciąż jeszcze urzędowała w tych samych pomieszczeniach szkoły powszechnej w Morzysławiu, które kilka lat wcześniej zajęli Niemcy. To pozwala sądzić, że przeprowadzka do Marantowa nastąpiła najwcześniej po kilku tygodniach funkcjonowania polskiej dyrekcji w Morzysławiu.

Montaż i spis

Pod koniec marca przystąpiono do, przerwanego przez Niemców, montażu urządzeń ciągu technologicznego brykietowni i kotłowni. Technikę produkcji brykietów z węgla brunatnego znało i to zaledwie w ogólnych zarysach tylko dwóch pracowników. Była jeszcze pozostawiona przez Niemców książka, opisująca tech­nikę brykietowania, którą na język polski przetłumaczył inżynier Wacław Lidmanowski. Natomiast inżynierowie Tłoczek i Ewich zajęli się dokumentacją kotła parowego i sche­matem zmiękczalni wody. Prace te – jak pisze Zygmunt Kowalczykiewicz w „Zaczęło się w Brzeźnie. Dzieje Kopalni Węgla Brunatnego Konin 1945-1995” - w znacznym stopniu absorbowały czas kierownictwa i dozoru kopalni.

Zasługą Ignacego Felicjana Tłoczka było też przeprowadze­nie spisu inwentarza kopalni, brykietowni oraz włączonego do zakładu przez Niemców majątku i cegielni Glinka według stanu na 1 kwietnia 1945 r. Zajął się tym ośmioosobowy zespół, kierowany przez inżyniera górnika Henryka Oszczakiewicza. Powierzchnia odkrywki w Morzysławiu wynosiła wówczas 11,80 ha, zwałowisko zewnętrzne zajmowało 9,71 ha, a zapas odkrytego węgla liczył 180 tys. ton. Wyszczególnione składniki majątkowe wyceniono według wartości złotego z września 1939 r. na ponad 9,77 mln zł.

Ucieczka sztygara

Z przywiezionych z Poznania dokumentów wynikało, że zasoby węgla między Morzysławiem a Gosławicami wynoszą „ponad 50 milionów metrów sześciennych o łą­cznym ciężarze ponad 66 milionów ton, co przy jego war­tości cieplnej około 5000 kalorii zawierało energię elektry­czną 23 miliardów kilowatogodzin, czyli tyle ile wynosi­ła roczna produkcja Wielkiej Brytanii w 1937 roku”. Do wykorzystania tych zasobów niezbędne były jednak inwestycje, na które kopalni nie było stać.

Wyposażeni w wiedzę o ukrytych pod ziemią zasobach węgla brunatnego, przedstawiciele kopalni udali się do wojewody poznańskiego Feliksa Widy-Wirskiego. Zostali przyjęci w korytarzu na stojąco, bo wojewoda spieszył się na jakieś zebranie i skierował ich do urzędnika niż­szej rangi. Ten orzekł, że kopalnia „nie leży w zakresie działania urzędu wojewódzkie­go” i skierował delegację do Zjednoczenia Elektrycznego. W zjednoczeniu zapytali ich, czy wytwarzają energię elektryczną. Kiedy odpowiedzieli, że jeszcze nie, odesłali ich do Włocławka, skąd kopalnia miała czerpać prąd. We Włocławku usłyszeli, że kopalnia brunatnego węgla to jeszcze nie elektrownia. - To nie nasza sprawa, my zajmujemy się eksploatacją, jedźcie do Katowic – padła propozycja.

- Z Katowic, na nasze nalegania o skierowanie przynaj­mniej górnika z prawdziwego zdarzenia, przysłano nam wiekowego sztygara, który - wyrwany z dobrze zorganizo­wanej kopalni, na widok księżycowego krajobrazu w Morzysławiu wziął nogi za pas i, nie opowiedziawszy się, uciekł – wspominał Ignacy Tłoczek.

Nadzieja i zwątpienie

Wszystko to działo się w kwietniu 1945 r., gdy wydawało się, że kopalnia ma już najgorsze za sobą i może być już tylko lepiej. – Zastanawialiśmy się po po­wrocie z którejś tam kolejnej wędrówki, co powiemy na­szej załodze, której cierpliwości nie godziło się wystawiać na dalszą próbę. Zaczęło nas ogarniać zwątpienie: czy naprawdę nikt z przedstawicieli nowo organizującej się władzy nie po­siada ani krzty wyobraźni, aby sobie uzmysłowić rozmia­ry potencjalnych sił wytwórczych, tkwiących w wykopanych inwestycjach, zwiezionych maszynach i nieprzebranej masie surowca, oraz skutki gospodarcze, jakich należy oczekiwać w tym zaniedbanym dotychczas regionie Wiel­kopolski po uruchomieniu zakładu? – pisał po latach Ignacy Tłoczek.

11-Architekt_1
11-Ignacy_1
11-zArchitekt_2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole