Architekt na węglu
Z HISTORII KONIŃSKIEJ KOPALNI
Choć o górnictwie nie miał bladego nawet pojęcia, został pierwszym po wojnie dyrektorem polskiej już Kopalni Węgla i Fabryki Brykietów Morzysław-Marantów. Nie była to jednak nominacja aż tak bardzo zaskakująca, jak by z pozoru mogło się wydawać. Ignacy Felicjan Tłoczek nie był bowiem postacią anonimową.
Na marginesie warto zauważyć, iż z ostatniego z przytoczonych zdań wynika, że w lutym, a być może nawet jeszcze w marcu dyrekcja kopalni wciąż jeszcze urzędowała w tych samych pomieszczeniach szkoły powszechnej w Morzysławiu, które kilka lat wcześniej zajęli Niemcy. To pozwala sądzić, że przeprowadzka do Marantowa nastąpiła najwcześniej po kilku tygodniach funkcjonowania polskiej dyrekcji w Morzysławiu.
Montaż i spis
Pod koniec marca przystąpiono do, przerwanego przez Niemców, montażu urządzeń ciągu technologicznego brykietowni i kotłowni. Technikę produkcji brykietów z węgla brunatnego znało i to zaledwie w ogólnych zarysach tylko dwóch pracowników. Była jeszcze pozostawiona przez Niemców książka, opisująca technikę brykietowania, którą na język polski przetłumaczył inżynier Wacław Lidmanowski. Natomiast inżynierowie Tłoczek i Ewich zajęli się dokumentacją kotła parowego i schematem zmiękczalni wody. Prace te – jak pisze Zygmunt Kowalczykiewicz w „Zaczęło się w Brzeźnie. Dzieje Kopalni Węgla Brunatnego Konin 1945-1995” - w znacznym stopniu absorbowały czas kierownictwa i dozoru kopalni.
Zasługą Ignacego Felicjana Tłoczka było też przeprowadzenie spisu inwentarza kopalni, brykietowni oraz włączonego do zakładu przez Niemców majątku i cegielni Glinka według stanu na 1 kwietnia 1945 r. Zajął się tym ośmioosobowy zespół, kierowany przez inżyniera górnika Henryka Oszczakiewicza. Powierzchnia odkrywki w Morzysławiu wynosiła wówczas 11,80 ha, zwałowisko zewnętrzne zajmowało 9,71 ha, a zapas odkrytego węgla liczył 180 tys. ton. Wyszczególnione składniki majątkowe wyceniono według wartości złotego z września 1939 r. na ponad 9,77 mln zł.
Ucieczka sztygara
Z przywiezionych z Poznania dokumentów wynikało, że zasoby węgla między Morzysławiem a Gosławicami wynoszą „ponad 50 milionów metrów sześciennych o łącznym ciężarze ponad 66 milionów ton, co przy jego wartości cieplnej około 5000 kalorii zawierało energię elektryczną 23 miliardów kilowatogodzin, czyli tyle ile wynosiła roczna produkcja Wielkiej Brytanii w 1937 roku”. Do wykorzystania tych zasobów niezbędne były jednak inwestycje, na które kopalni nie było stać.
Wyposażeni w wiedzę o ukrytych pod ziemią zasobach węgla brunatnego, przedstawiciele kopalni udali się do wojewody poznańskiego Feliksa Widy-Wirskiego. Zostali przyjęci w korytarzu na stojąco, bo wojewoda spieszył się na jakieś zebranie i skierował ich do urzędnika niższej rangi. Ten orzekł, że kopalnia „nie leży w zakresie działania urzędu wojewódzkiego” i skierował delegację do Zjednoczenia Elektrycznego. W zjednoczeniu zapytali ich, czy wytwarzają energię elektryczną. Kiedy odpowiedzieli, że jeszcze nie, odesłali ich do Włocławka, skąd kopalnia miała czerpać prąd. We Włocławku usłyszeli, że kopalnia brunatnego węgla to jeszcze nie elektrownia. - To nie nasza sprawa, my zajmujemy się eksploatacją, jedźcie do Katowic – padła propozycja.
- Z Katowic, na nasze nalegania o skierowanie przynajmniej górnika z prawdziwego zdarzenia, przysłano nam wiekowego sztygara, który - wyrwany z dobrze zorganizowanej kopalni, na widok księżycowego krajobrazu w Morzysławiu wziął nogi za pas i, nie opowiedziawszy się, uciekł – wspominał Ignacy Tłoczek.
Nadzieja i zwątpienie
Wszystko to działo się w kwietniu 1945 r., gdy wydawało się, że kopalnia ma już najgorsze za sobą i może być już tylko lepiej. – Zastanawialiśmy się po powrocie z którejś tam kolejnej wędrówki, co powiemy naszej załodze, której cierpliwości nie godziło się wystawiać na dalszą próbę. Zaczęło nas ogarniać zwątpienie: czy naprawdę nikt z przedstawicieli nowo organizującej się władzy nie posiada ani krzty wyobraźni, aby sobie uzmysłowić rozmiary potencjalnych sił wytwórczych, tkwiących w wykopanych inwestycjach, zwiezionych maszynach i nieprzebranej masie surowca, oraz skutki gospodarcze, jakich należy oczekiwać w tym zaniedbanym dotychczas regionie Wielkopolski po uruchomieniu zakładu? – pisał po latach Ignacy Tłoczek.
Mamy swój kanał nadawczy. Dołącz i bądź na bieżąco!