Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościArchitekt na węglu

Architekt na węglu

Z HISTORII KONIŃSKIEJ KOPALNI

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Architekt na węglu

Choć o górnictwie nie miał bladego nawet pojęcia, został pierwszym po wojnie dyrektorem polskiej już Kopalni Węgla i Fabryki Brykietów Morzysław-Marantów. Nie była to jednak nominacja aż tak bardzo zaskakująca, jak by z pozoru mogło się wydawać. Ignacy Felicjan Tłoczek nie był bowiem postacią anonimową.




 

Zadumaliśmy się obaj przez krótką chwilę, wreszcie mój towarzysz odezwał się jakimś nieswoim głosem: - Wot i nasza zadacza. Zawtra utram w siem czasow pa maskowskom wriemieni etot most dołżen byt' gatow. Nie biespakojtieś, wskorie prijdut naszy sapiory, a u nich jest wsie instrumienty. Naczinajtie.”

Most w jedną noc

„Bagatela. Mam zacząć gołymi rękoma bez budulca i sprzętu i nocą na mrozie postawić jarzmo i przerzucić nad nim dwa przęsła na piątą rano według czasu warszaw­skiego. Dopytuję cieśli. Przyszło ich dwóch, moi ziomko­wie i starzy przyjaciele: Antoni Grabarek i Henryk Ptaszyński. Godzina była piętnasta, już zaczynało zmierzchać.

Na szczęście znalazły się w tartaku podkłady kolejowe, a kowale pyzdrscy wyczarowali spod ziemi stalowe pręty i wykuwali w nich klamry i sworznie przez całą noc. Około północy zameldował się do przeglądu oczekiwany pluton saperów, zdrożony, bo przyszedł ciągłym marszem z Uniejowa. Trzeba było żołnierzom dać odpocząć i coś przegryźć. Co to byli za wspaniali ludzie! Średniego wzro­stu sybirskie osiłki, pracowici jak mrówki. Gorzej nato­miast rzecz się miała z owymi śnionymi przez nas instrumentami. Piła poprzeczna, siekiera za pasem, świder, dłu­to i klucz do nakrętek stanowiły sto procent stanu techni­ki saperskiej owej pamiętnej nocy.

Gwoli ścisłości winienem dodać, że zarówno materiałów, energii ludzkiej jak i czasu wystarczyło nam zaledwie na połowę szerokości jezdni i że całą tę misterną konstrukcję wykonaliśmy najprostszymi narzędziami na oko - bez miarki, bez pionu i poziomicy. Gdyby nie kilkaset kilogra­mów prętów stalowych, przetworzonych w kuźniach nocą na klamry, sworznie i gwoździe, cała nasza budowla nie od­biegałaby wiele w sensie technicznym od swego prasło­wiańskiego pierwowzoru w Biskupinie. A jednak czołgi T-34 przeszły przez most pyzdrski w kierunku Berlina o wyznaczonej godzinie.”

Do Konina wydobywać... wodę

Niespełna dwa tygodnie później Ignacy Felicjan Tłoczek znów znalazł się w Koninie: „W gmachu starostwa przyjął mnie inżynier Włodzimierz Jeske, pełnomocnik do spraw gospodarczych Komitetu Eko­nomicznego Rady Ministrów, i przedstawił w krótkich sło­wach stan i potrzeby pozostawionego opatrzności boskiej nowego przedsiębiorstwa: Kopalni Węgla i Fabryki Bry­kietów Morzysław-Marantów, bo tak się ów przedziwny zakład nazywał tego dnia. Rzecz działa się 2 lutego w obe­cności pana Mierzwiaka (Jan Mierzwiak - kierownik powiatowego wydziału przemysłowego – dop. red.).”

Razem z kilkoma towarzyszącymi osobami panowie udali się do Morzysławia „wydobywać brunatny węgiel. Wydobywać? Tak - lecz wo­dę w pierwszej kolejności. Kopalnia odkrywkowa w Morzysławiu poryta wyrobiskami, zagłębionymi do kilkunastu metrów, zalanymi wo­dą podsiąkającą z gruntu, zamarła w bezruchu. Ka­dłuby trzech koparek, ugrzęzły w podkładach brunatnego węgla, przysypane świeżym śniegiem, sterczały w zale­wiskach jak szkielety dinozaurów.

Taki widok utrwalił się w oczach kilku śmiałków, któ­rzy nie bacząc na pola minowe i marznącą topiel, nieprzy­gotowani zawodowo do pracy w górnictwie, postanowili uruchomić kopalnię brunatnego węgla, i to niezwłocznie. Na węgiel bowiem - nawet na morzysławski, surowy i wilgotny - czekały olejarnie, młyny i piekarnie, czekała nań ludność z daleka i z bliska. Tymczasem wody gruntowe sączyły się bezustannie do niecek w wyrobiskach i pogrą­żały maszyny i nasze nadzieje.”

Osiem pomp, dziesięciu ludzi

Ówczesna odkrywka Morzysław to była przy dzisiejszych zaledwie odkryweczka. Stojący nad jej południową krawędzią, zapewne gdzieś w pobliżu dzisiejszej hali sportowej przy ulicy Popiełuszki, dyrektor Ignacy Felicjan Tłoczek ze swoim zastępcą Stanisławem Kozłowskim i innymi współpracownikami, w miejscu dzisiejszego boiska sportowego PWSZ widzieli (a raczej mogli się domyślać, bo wszystko było zalane wodą) po prawej stronie zasypane już częściowo wyrobisko, a po lewej - w miejscu, gdzie dzisiaj pływają po wodzie kaczki i inne ptactwo – węgiel odkryty jeszcze przez Niemców.

11-Architekt_1
11-Ignacy_1
11-zArchitekt_2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole