Sędzia, który złożył wniosek o zawieszenie władz miasta: „To ostatnia deska ratunku”
Ta kampania informacyjna MOPR [„Pokochaj mnie” – przyp. red.] to też był skutek moich działań. Widziałem artykuły na LM i ogłoszenie na jakimś przystanku. Byłem kiedyś w Kaliszu i widziałem tam w centrum handlowym, gdzie jest bardzo dużo ludzi, wywieszone plakaty informujące o rodzinach zastępczych. Gdybym mógł coś podpowiedzieć: brakuje zachęty finansowej. To fajnie, pięknie brzmi: zostań rodzicem zastępczym, realizuj się. Ale bycie rodzicem zastępczym jest też źródłem zarobkowania. Być może trzeba by to wkręcić w tę kampanię informacyjną. Ale to nie jest moja kompetencja, ja robię to, co do mnie należy.
Był jakiś odzew po tym wniosku ze strony posłów, mediów, może innych sędziów?
Odczuwam to w ten sposób, że sytuacja dla sędziów jest lepsza, bo zrobiliśmy sobie, mówiąc cynicznie, taką ochronkę. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy. I proszę mi nie przypisywać działalności politycznej. Ja działam dla dobra wydziału, dla dobra dziecka, dla dobra swojego warsztatu pracy orzeczniczej. Gdy jest potrzeba to trzeba mówić: jest źle, naprawcie to.
Może to jest tak, że i pan, i sąd, i MOPR, i władze miasta – wszyscy jesteście tylko trybikami w maszynie, która nie działa.
Dobrze pan to ujął. Może będziemy takimi kamieniami rzuconymi na szaniec dobrej sprawy. Może ktoś się w końcu obudzi i powie, że system instytucjonalnej pieczy zastępczej, zawodowych rodzin zastępczych w Polsce nie działa. Żeby nie być gołosłownym – odeślę do artykułu Joanny Zaremby-Stanulewicz w Rzeczpospolitej pt. „Czy przeżywamy kryzys pieczy zastępczej?”.
Jako przewodniczący wydziału wysłuchiwałem od koleżanek: „Adam, co jest, zwracam się do MOPR-u o rodzinę zastępczą i nie ma odpowiedzi, jest odbijanie piłeczki”. Może to cynicznie zabrzmi: ja wierzę, że MOPR ma problem, ale mnie to nie interesuje.
Panu osobiście grozi odpowiedzialność, gdyby doszło do jakiejś tragedii?
Kiedyś siedmiu sędziów Sądu Najwyższego wydało uchwałę, że sąd nie może napisać w postanowieniu: „umieścić dziecko w zawodowej rodzinie zastępczej, którą wskaże MOPR”. My od razu musimy wiedzieć, do jakiej konkretnej rodziny ma trafić dziecko. I teraz niech pan sobie wyobrazi, że ja mam podstawę do zabezpieczenia dziecka, nie mogę wydać postanowienia, bo nie mam rodziny, więc obciąża mnie już zarzut opieszałości, taki zarzut nade mną ciąży. Zwracam się do MOPR-u, bo tylko czekam, żeby podpisać postanowienie, a tej odpowiedzi nie ma. To jest bardzo niebezpieczne, bo wprowadzamy stan zawieszenia w próżni praw tego dziecka. Nie mam odpowiedzi MOPR-u, nie mogę wydać postanowienia, bo Sąd Najwyższy w uchwale „siódemkowej” powiedział, że musi być już w postanowieniu wskazana z imienia i nazwiska rodzina.
MOPR w ogóle nie odpowiada?
Odpowiada i ja doceniam ich trud. Oni też wykonują katorżniczą robotę. Zwracają się do innych miejskich ośrodków pomocy rodzinie w Polsce i zawsze są odpowiedzi negatywne. Czyli te inne MOPR-y też mierzą się z tym samym brakiem rodzin zawodowych.
Z perspektywy czasu – ta sytuacja pogorszyła się ostatnio, czy może źle jest już od wielu lat?
Ja jestem sędzią rodzinnym od 2016 roku. Wcześniej byłem cywilistą, tam też są problemy, ale nie takie, jak w sądownictwie rodzinnym. To moje doświadczenie, rozszerzając o wiedzę od współpracujących ze mną osób, pań z instytucjonalnej pieczy, Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, sekretarek nawet, wiem, że kiedyś nie było takich problemów z zabezpieczaniem dzieci. Teraz to jest zjawisko masowe. Coraz więcej dzieci ma problemy w rodzinie. Statystyki są alarmujące, można poczytać o rosnącej licznie prób samobójczych wśród małoletnich. A my, sędziowie rodzinni, musimy się z tym zmierzyć.
Co dalej? Wojewoda w piśmie do prezydenta już zapowiedział, że procedury odwołania władz miasta nie będzie uruchamiał.
Cieszę się, że chociaż połowa moich spraw się przez ten wniosek rozwiązała. Jest więc pozytywny skutek. Coś się wydarzyło, że ja nagle mam jedno z dwojga dzieci w takiej dramatycznej sytuacji gdzie umieścić. Czekam jeszcze na drugą sprawę, mam nadzieję, że się szybko rozwiąże.
Jako człowiek boję się, że gdyby jakaś tragedia się w mojej sprawie wydarzyła… Ja już miałem taką głośną medialnie sprawę, z pobiciem w gimnazjum, w 2016 roku. To są emocje, gdy musi pan z dziennikarzami rozmawiać. Trudno, taką sobie profesję wybraliśmy, jesteśmy orłami Temidy. Tylko te orły powinny mieć skrzydła, które pozwolą nam latać. Gdy ktoś nam te skrzydła podcina, nie mówię, że celowo, to jak my mamy być piewcami sprawiedliwości?
Szukasz pracy? Kilkaset aktualnych ofert znajdziesz w naszym serwisie ogłoszeniowym.