Przy ulicy Wyzwolenia jest kilkadziesiąt wolnych miejsc parkingowych

Jest w Koninie miejsce, gdzie parkingów nie brakuje. To najbliższa okolica wiaduktu łączącego piąte osiedle z Zatorzem. Poszedłem tam w ostatnią niedzielę w południe i naliczyłem co najmniej 80 wolnych miejsc na samochody. Dokumentacja zdjęciowa w załączeniu.

To nie jest oczywiście żaden dowód na to, że problem braku miejsc parkingowych w Koninie można łatwo rozwiązać, stosując jakieś cudowne recepty zastosowane przy ulicy Wyzwolenia między torami a rondem Janiny Komornickiej. Cel napisania tego tekstu za chwilę przed moimi Czytelnikami odsłonię, ale powstał on również dlatego, że zamówił go u mnie – jeśli mogę się tak wyrazić – komentator jednego z opublikowanych już artykułów. Napisałem w nim – porównując współczesne zdjęcie parkingu przy ulicy Wyzwolenia ze zdjęciem sprzed pięciu lat - że to jedno z niewielu miejsc w Koninie, gdzie miejsc parkingowych nie brakuje. Autor komentarza zarzucił mi (il. 16), że fałszuję rzeczywistość („mamy ewidentny przykład, jak można mediami manipulować społeczność”), pokazując zdjęcie zrobione w południe „w dzień roboczy, gdzie mieszkańcy tej części Konina są w pracy”. 

Nie było to prawdą, bo zdjęcie wykonałem o godz. 16.35, ale postanowiłem dostosować się do sugestii Czytelnika i tym razem poszedłem na miejsce w niedzielne południe, kiedy - jak napisał w komentarzu - „mieszkańcy siedzą z rodzinami w domu i odpoczywają po ciężkim tygodniu pracy”. Spędziłem całą godzinę między 11.30 a 12.30 na liczeniu i fotografowaniu wolnych miejsc parkingowych na odcinku ulicy Wyzwolenia między torami kolejowymi a ulicami 11 Listopada i Zakole. Zacząłem od wielkiego placu za wieżowcem przy Wyzwolenia 4, który nie był zapełniony nawet w połowie. Ostrożnie licząc zmieściłoby się tam jeszcze ponad 30 samochodów (fot. 1, 2). Do tego doliczmy pięć miejsc tuż za wieżowcem.

Nieco mniej – ale nadal są to bardzo ostrożne szacunki – wolnych miejsc znalazłem pod samym wiaduktem. Było ich jeszcze co najmniej 30 (fot. 3-6). Zaobserwowałem też przy okazji ciekawe zjawisko, które stawia pod znakiem zapytania sens organizowania parkingów buforowych. Otóż mimo tak dużej liczby miejsc wolnych, co najmniej kilkunastu kierowców (fot. 7, 8) wolało postawić swoje samochody kilkadziesiąt metrów dalej, częściowo na chodnikach, częściowo na wąskiej uliczce dojazdowej, byle były bliżej ich miejsca zamieszkania. A trzech z nich zostawiło pojazdy tuż przy parkingu (fot. 9-10). Czy ich właściciele boją się ptasich odchodów, złodziei, czy po prostu lubią mieć swoje mechaniczne rumaki na oku, widoczne na przykład z okien mieszkania, nie wiem. Wiem za to na pewno, że gdyby z obu tych dużych parkingów skorzystali mieszkańcy pobliskich bloków, choćby ci, którzy zostawiają swoje auta wzdłuż drogi dojazdowej z ulicy 11 Listopada do wiaduktu, tych miejsc szybko by zabrakło.

Inaczej jest po drugiej stronie ulicy Wyzwolenia, gdzie stoją wieżowce, a wzdłuż ulicy dojazdowej jest kilkadziesiąt miejsc parkingowych. Ale w minioną niedzielę w samo południe i ten parking nie był zajęty do ostatniego miejsca i zmieściłoby się na nim jeszcze 12 aut (fot. 11-15).

Jak widać na załączonych zdjęciach również w niedzielę w samo południe w okolicach wiaduktu Przemysła II jest kilkadziesiąt wolnych miejsc parkingowych. Podejrzewam, że za kilka lat i one znikną, bo każdego roku w Koninie rejestrowanych jest około tysiąc nowych aut, a poza tym z czasem kierowcy zaakceptują konieczność pozostawiania swojego pojazdu dalej niż kilkanaście a nawet kilkadziesiąt metrów od domu.

Mieszkańcy nie przestaną parkować jak najbliżej swoich mieszkań, dopóki nie zostaną zmuszeni do zmiany przyzwyczajeń. A że wszyscy się tam nie zmieszczą, stan rzeczy, jaki mamy na najstarszych osiedlach Konina, nie ulegnie zmianie. Skoro nie ma na nich miejsca na nowe miejsca postojowe, pozostają parkingi podziemne lub piętrowe, ale tych nikt za darmo nie wybuduje ani nie utrzyma. I w ten sposób wracamy do płacenia za miejsce dla samochodu. Prędzej lub później nieuchronnie nas to czeka.