Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

PILNE

Zbiórki w regionie konińskim. Sprawdź, jak możesz pomóc i gdzie przekazać dary

LM.plWiadomości„Janusze samorządu” dzielą nagrody i podwyżki między swoich

„Janusze samorządu” dzielą nagrody i podwyżki między swoich

Dodano:
„Janusze samorządu” dzielą nagrody i podwyżki między swoich

Tydzień temu napisałem, że prezydent Konina podniósł swoim zastępcom dodatki specjalne z 710 na 3550 zł, dzięki czemu Witold Nowak zarabia już 19 690 a Paweł Adamów 19 205 zł brutto.

Choć podwyżkom tym towarzyszyły nagrody dla urzędników różnych szczebli, to w magistracie zawrzało, bo dla wielu z nich pieniędzy – mimo zgłaszanych potrzeb – zabrakło. Liczni czytelnicy odpowiedzą zapewne, że i tak im się nie należały, ale to oczywista nieprawda.

Napiszę teraz kilka rzeczy banalnych, ale ze względu na niektóre komentarze koniecznych. Urzędnicy są niezbędni, bo ktoś musi ściągać podatki, organizować szkolnictwo, troszczyć się o drogi, chodniki i miejską zieleń oraz pilnować budżetu. Zupełnie osobną kwestią jest natomiast zatrudnianie ludzi o odpowiednich kwalifikacjach i organizowanie im pracy tak, żeby była wykonywana z pożytkiem dla mieszkańców. Z tym jest różnie, o czym w portalu LM.pl piszemy od lat.

I przy okazji rozdzielania nagród odbyło się to, co dzieje się dość często przy zatrudnianiu, że pracę i najlepsze warunki dostają „krewni i znajomi królika”. Część kierowników została nagrodzona za to, co powinni robić na co dzień, bo wynika to z zakresu ich obowiązków.

I tak na przykład kierowniczka wydziału prawnego i zamówień publicznych nagrodzona został 5 tys. zł za „przeprowadzenie wielu skomplikowanych postępowań przetargowych w ramach projektu «Zielone korytarze miejskie - klimatyczne przebudzenie w Koninie». Każdy przetarg jest inny, więc za nadzór nad ich właściwym przygotowanie ma co miesiąc płacone przyzwoite pieniądze, a żmudną codzienną robotę i tak wykonują jej podwładni. A biorąc pod uwagę fakt, że z usług pierwszego wykonawcy zrezygnowano i konieczne było wyłonienie innego, może pani kierownik należała się raczej nagana a nie nagroda?

Przy rozdzielaniu nagród nie mógł też zostać pominięty kierownik Biura Prezydenta, któremu przyznano taką samą jak wyżej kwotę za „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej polegające na wykonywaniu zadań dodatkowych związanych z koordynacją wielu projektów koncepcyjnych oraz za inicjowanie nowych zadań, w szczególności za dyspozycyjność przy realizacji zadań poza określonymi normami czasu pracy”. Jeśli nie wgłębiać się w sens tego uzasadnienia, można odnieść wrażenie, że Rafał Duchniewski został nagrodzony za coś niesamowicie skomplikowanego i doniosłego. Tymczasem jako kierownik rozliczany w systemie zadaniowego czasu pracy do urzędu może on przychodzić na dziesiątą lub dwunastą i wychodzić, kiedy chce. Może też do pracy nie przyjść wcale, byle wykonał zadania, jakie wyznaczyli mu przełożeni. Przyznawanie takiemu pracownikowi nagrody za „realizację zadań poza określonymi normami czasu pracy” jest wyjątkowo kuriozalne i zwyczajnie niemądre. I znów za napuszonymi frazesami nie kryje się żadna treść poza gołym skokiem na miejską, a więc naszą wspólną kasę, żeby tylko zadowolić pupila posła Tomasza Nowaka.

Jak już pisałem wcześniej, część nagród została przyznana za rzetelną i wydajną pracę. Są to przypadki urzędników, którzy oprócz swoich obowiązków realizowali zadania osób nieobecnych na przykład z powodu urlopu lub choroby. Ale dla wielu z nich, którzy pracowali więcej niż zwykle i naprawdę robili rzeczy, których robić nie musieli, pieniędzy zabrakło.

- Jak ja mam motywować swoich ludzi do dodatkowej pracy, jeśli oni z góry mają zapowiedziane, że nagród ani podwyżek dla nich nie będzie? – usłyszałem ostatnio w gmachu przy konińskim rynku.

Coraz więcej jest też awansów bez podniesienia wynagrodzenia, co może i zadowoli początkującego urzędnika, ale osoby, które mają rodziny na utrzymaniu, rozglądają się za lepszym zatrudnieniem. I tylko dlatego, że w Koninie o pracę dla osób z humanistycznym wykształceniem jest niezwykle trudno, urząd nie świeci jeszcze pustkami. Bo najlepsi, którzy mają taką możliwość, odchodzą.

Między szefem a podwładnym potrzebne jest zaufanie, żeby ten drugi wiedział, do czego razem zmierzają. Nawet przy tak prostej pracy jak kopanie rowów robotnicy lepiej ją wykonają, jeśli wiedzą, do czego one będą służyć. Tymczasem dla zewnętrznego obserwatora od dawna jest oczywiste, że Urząd Miejski w Koninie nie jest miejscem, w którym odbywa się jakikolwiek ferment intelektualny, zmierzający do poprawy funkcjonowania miasta. Na przykładzie ostatnich podwyżek i nagród nie widać, żeby prezydenci zabiegali o jakość pracy Urzędu czy o odpowiednią motywację swoich podwładnych.

Któryś z komentatorów naszych publikacji o ostatnich podwyżkach i nagrodach w magistracie napisał, że powinniśmy czepiać się „januszów biznesu”, którzy „mają się dobrze, zatrudniając za minimalną krajową”. To prawda, ale nas najbardziej martwią „janusze samorządu”, którzy sprawiają, że Konin od lat drepce w miejscu, tracąc czas i zasoby na zaspokajania potrzeb polityków.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole