Czy po poszerzeniu SPP zmieni się dziwna polityka Straży Miejskiej?
Parkowanie
Gdyby kierowca pojazdu z powyższego zdjęcia tak zaparkował podczas egzaminu, prawa jazdy na pewno by nie otrzymał. Nie sposób orzec, czy zrobił tak, bo parkować nie potrafi, czy może nie chciało mu się poprawić ustawienia samochodu. Faktem jest, że pozostawił auto nieprawidłowo zaparkowane przekonany zapewne, że żadna kara go za to nie spotka.
Problem nieprawidłowo zaparkowanych samochodów jest w Koninie tak bardzo dolegliwy, że aż trudno wskazać drugie podobnie duże miasto, gdzie kierowcy zostawiają swoje auta tak chaotycznie na chodnikach, trawnikach i innych dziwnych miejscach. I nigdzie chyba kierowcy łamiący reguły są aż tak bardzo bezkarni jak w Koninie.
„Czy samochody wjadą na chodniki po poszerzeniu strefy płatnego parkowania?”, zapytałem tydzień temu, ale przecież wszyscy widzimy, że samochody na chodnikach stoją już od dawna i wcale nie dają się z zajętego miejsca wyrugować. Najlepszym przykładem są tu Aleje 1 Maja, gdzie przy okazji zmiany organizacji ruchu wprowadzono oznakowanie, zgodnie z którym auta mogą stać tylko równolegle do ulicy. Większość dostosowuje się do nakazu, ale zawsze znajdzie się kilku, którzy wjadą prostopadle, bo akurat tyle miejsca znaleźli. Nagminnie też zostawiają samochody tuż przy przejściach dla pieszych (kodeks drogowy nakazuje zachować 10-metrową odległość), stwarzając niebezpieczeństwo, że nadjeżdżający kierowca nie dostrzeże w porę pieszego wchodzącego na pasy. Chcąc mieć pewność, że zdąży się w porę zahamować, trzeba zmniejszyć prędkość do 40 a nawet 30 km na godzinę.
Tak się dzieje między innymi na całym odcinku Alei między Błaszaka i Energetyka oraz na ulicy Kolejowej. Na tej ostatniej szczególnie niebezpieczne jest przejście przy poczcie, gdzie ostatnio widziany był duży bus zaparkowany nie tylko na zakreślonej części jezdni, ale również na zebrze.
Takim zachowaniom sprzyja dziwna polityka konińskiej Straży Miejskiej, której funkcjonariusze przechodzą obojętnie obok najbardziej nawet skandalicznie zaparkowanych pojazdów. Jakiś czas temu zapytałem parę w mundurach przechadzającą się obok podobnie rażącego przykładu lekceważenia kierowcy dla prawa, dlaczego nie interweniują i usłyszałem, że działania podejmują tylko wtedy, kiedy ktoś zgłosi skargę, czyli kiedy – mówiąc krótko – komuś to przeszkadza. A że na stu metrach takiej na przykład ulicy Przyjaźni – że powołam się na bliski mi przykład - o każdej porze dnia tego rodzaju wykroczeń można doliczyć się co najmniej kilku, mało komu chce się walczyć z wiatrakami.
Kiedy mieliśmy jeszcze siedzibę w wieżowcu PKO BP na rogu ulic 11 Listopada i Przyjaźni, codziennie obserwowaliśmy samochody zarówno agencji ochrony, jak i klientów podjeżdżające pod samo wejście do budynku przez... przejście dla pieszych. Teraz zresztą, kiedy PKO przeniosło swoją placówkę sprzed ratusza do kamienicy przy moście, jej klienci parkują w szczycie Urzędu Miejskiego, co mimo licznych skarg nie spotyka się z reakcją miejskich strażników. Podobnie jak nieprawidłowo ustawione auta na samym rynku. A od kiedy konińskie siedziby obu banków PKO znalazły się w odległości kilkudziesięciu metrów od siebie przy ulicy Dworcowej, znalezienie tam wolnego miejsca dla samochodu graniczy z cudem. Problem z parkowaniem na tej i sąsiednich ulicach rozwiąże tylko poszerzenie strefy płatnego parkowanie, bo na nowe parkingi w centrum miasta miejsca już nie ma.
- Teraz większość miejsc parkingowych przy Alejach 1 Maja w pobliżu Starostwa Powiatowego zajęta jest przez jego pracowników – argumentował na przedsesyjnej konferencji prasowej wiceprezydent Paweł Adamów. – Objęcie jej strefą płatnego parkowania spowoduje, że klienci starostwa będą mogli przyjechać, zaparkować, załatwić sprawę i odjechać.
Miejsc postojowych byłoby też więcej, gdyby kierowcy stawiali swoje mechaniczne rumaki nieco staranniej. Przykłady beztroski czy też braku umiejętności prawidłowego parkowania (nigdy do końca nie wiadomo, co jest przyczyną) u kierowców widać wszędzie. Zajmowanie dwóch a nawet czterech miejsc parkingowych nie jest wcale takie rzadkie. Podobnie jak pokazany na pierwszym zdjęciu samochód agencji ochrony zaparkował w tym samym miejscu inny kierowca, ale przejścia dla pieszych nie zostawił już wcale. Być może nie zauważył linii i był przekonany, że parking sięga aż do trawnika. Nie byłoby tego, gdyby miejsca parkingowe były oddzielone od traktu dla pieszych wysokim krawężnikiem lub choćby gumowymi odbojnikami.
Przeciwnikom poszerzenia SPP warto przypomnieć, że za takim rozwiązaniem opowiada się całkiem spora część samych mieszkańców, którym marzy się wolne miejsce dla samochodu w pobliżu domu. Zwolennicy powinni natomiast pamiętać, że SPP ma również – jak każde rozwiązanie - wady. Nawet budowanie nowych parkingów, na które w centrum miejsca nie ma. Ale jeśli prezydent nie nakaże strażnikom ścigać kierowców, dla których cały świat jest parkingiem, będzie jeszcze gorzej niż jest. Wtedy w kasie miasta przybędzie pieniędzy, ale pretensje do magistratu będą mieli wszyscy mieszkańcy.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.