Zabił 22-letnią kobietę, a ciało porąbał i wrzucił do beczki
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Po odkryciu zbrodni Zygmunta Bielaja, popełnionych tuż po wojnie, śledczy tym dociekliwiej badali przeszłość podejrzanego o porwanie i najprawdopodobniej pozbawienie życia 64-letniej lekarki z Płocka.
Po odkryciu zbrodni Zygmunta Bielaja, popełnionych tuż po wojnie, śledczy tym dociekliwiej badali przeszłość podejrzanego o porwanie i najprawdopodobniej pozbawienie życia 64-letniej lekarki z Płocka.
Stefanię Kamińską, znaną i cenioną płocką pediatrę porwano w czerwcu 1970 r. (więcej: „Porywacza lekarki zdradziły czcionki maszyny do pisania”). Na ślad sprawcy natrafiono dopiero w lutym następnego roku, kiedy śledczy porównali listy z żądaniami okupu, z listami, jakie otrzymało pięciu mieszkańców Konina („Sprawca porwania szantażował zamożnych mieszkańców Konina”). Właścicielem maszyny do pisania, na której sporządzono wszystkie te pisma, okazał się Zygmunt Bielaj, szanowany właściciel fermy lisów, wcześniej kierownik biblioteki w Koninie i dziennikarz Gazety Poznańskiej („Zygmunt Bielaj starannie ukrywał swoją prawdziwą twarz”).
Nowa tożsamość
Ale im więcej pytań zadawali mu śledczy, tym bardziej zagadkowa stawała się jego przeszłość. Chcąc wyjaśnić sprzeczności w zeznaniach i dokumentach Bielaja, milicjanci dotarli do Aleksandra E. ze Szczecina, który wyjawił im straszną prawdę o Bielaju sprzed lat. Okazało się, że w sierpniu 1945 r. razem obrabowali trzech polskich żołnierzy, mordując ich strzałem w tył głowy, by nie mogli zdradzić tożsamości bandytów („Po wojnie Bielaj zabijał polskich żołnierzy strzałem w tył głowy”. Kiedy jedną z ich zbrodni zainteresowała się bezpieka, uciekli, a Bielaj właśnie wtedy zdobył nową, używaną do chwili zatrzymania w 1971 r., tożsamość. Wcześniej używał bowiem imienia Iwan, ale nazwiska nikt nie mógł sobie przypomnieć. Wiadomo było tylko, że zanim trafił do Wojska Polskiego, był czerwonoarmistą.
Przerzucili do Berlina
W sierpniu 1945 r. obaj trafili do Szczecina, by tam rozpocząć nowe życie. Na początek wynajęli mieszkanie, a u jego właściciela Zygmunt Bielaj poznał swoją przyszłą żonę – Marię A. spod Pleszewa. Zaczynali od handlu, między innymi szmuglowali towar przez niemiecką granicę, a przynajmniej jeden raz nielegalnie przerzucili do Berlina jakiegoś Niemca. - Zygmunt uczył się pilnie języka polskiego, okazywał wyjątkowe zdolności adaptacyjne – powiedział milicjantowi Aleksander E.
Warto przez chwilę się przy nim zatrzymać, bo w 1971 r. Aleksander E. był znanym w Szczecinie dziennikarzem i członkiem miejscowej elity. Wprawdzie karalność czynów, których dopuścił się razem z Bielajem w 1945 r., uległa przedawnieniu i w sierpniu 1973 śledztwo przeciwko niemu zostało umorzone, ale on sam był już skompromitowany i skazany na społeczny ostracyzm.
Gdzie jest Bronka?
Dopytując o Bielaja, śledczy usłyszeli od jednej z krewnych jego żony, że w czasach szczecińskich mieli młodą służącą, Bronisławę Antosz, która pochodziła spod Zamościa.
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!