Rondo, którego nie było
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Choć rondo, które tam zaprojektował, nigdy nie powstało, na skrzyżowanie Alei 1 Maja z ulicami Przemysłową i XX-lecia PRL (dzisiaj Wyszyńskiego) mieszkańcy Konina przez lata mówili: rondo Karykowskiego.
Rondo zbudowano w tym miejscu dopiero w roku 1998 i było to pierwsze w Koninie skrzyżowanie z ruchem okrężnym. Skąd w takim razie nazwa Pawilonu Handlowego „Rondo”, nadana prawie ćwierć wieku wcześniej? O wyjaśnienie poprosiłem samego Józefa Karykowskiego.
Razem z alejami
- W 1963 roku budowaliśmy już czwarte osiedle, a tymczasem Aleje 1 Maja kończyły się w miejscu dawnego skrzyżowania z ulicą Bydgoską, a dalej, do ulicy Przemysłowej (została wybudowana w 1961 r.) prowadziła zwykła szutrowa droga - wyjaśnił mi mój rozmówca. - Opracowałem koncepcję na skrzyżowanie z Przemysłową w formie ronda, ale Wojewódzki Zarząd Dróg Publicznych w Poznaniu odrzucił moją propozycję. W zamian zaprojektowano rozgałęzienie (fot. nr 2, 3 i 4), które funkcjonowało tam przez ponad 30 lat.
Skrzyżowanie budowano w latach 1963-64 razem z nowym odcinkiem Alei 1 Maja. - Wprowadziliśmy na skrzyżowaniu słupki oświetleniowe. To bardzo ładnie wyglądało, tak po miejsku, ale kierowcy jeździli na pamięć i te słupki z czasem zostały rozjechane.
Warszawa mu nie pasowała
Skąd w takim razie wzięła się nazwa „rondo Karykowskiego”? Była konsekwencją tego, co działo się w Koninie między 1 sierpnia 1962 r. a 30 września roku 1964, kiedy Józef Karykowski był szefem Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych. Jak to się stało, że objął to stanowisko? Józef Karykowski (fot. nr 1) urodził się w 1928 r. w Pątnowie. Po ukończeniu w 1953 r. Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Poznaniu (później przekształciła się w Politechnikę Poznańską) podjął pracę w Biurze Projektów Zarządu Lotniskowego Wojsk Lotniczych w Warszawie. Wprawdzie już po dwóch latach został kierownikiem zespołu projektantów i realizował zadania, które dawały mu satysfakcję i bogate doświadczenie zawodowe, ale widząc podczas wizyt w Pątnowie powstawanie nowych kopalnianych odkrywek i budowę kolejnej elektrowni, postanowił wrócić, rezygnując z dobrze płatnej pracy i służbowego mieszkania w Warszawie.
- Wtedy nikt się nie oglądał: za ile ta praca? Mnie pieniądze nie były potrzebne, mnie wystarczało na życie - tłumaczy Józef Karykowski. - W podręcznikach historii nie piszą o tym, że my, którzyśmy się wyrwali z tych nizin, którym dano możliwość skończenia szkoły średniej i studiów, chcieliśmy coś dać od siebie. Poza tym ta Warszawa mi nie pasowała. Nie miałem tam żadnych korzeni, a samemu nie było mi łatwo. Porozmawiałem więc z dyrektorem Stowskim i w marcu 1959 r. przenieśli mnie służbowo do kopalni. Przemysł potrzebował nowych ludzi. Podpisałem tylko zobowiązanie, że przez pięćdziesiąt lat zachowam tajemnicę wojskową - śmieje się mój rozmówca.
Byłem dość odważny
W ciągu trzech i pół roku pracy w konińskiej kopalni Józef Karykowski brał udział w budowie odkrywek Pątnów i Kazimierz jako kierownik działu technicznego nadzoru budowlanego. Ale nie tylko.
- Wkurzało mnie, że przez wieś przebiega linia energetyczna, a ludzie w Pątnowie nadal siedzą przy lampach naftowych - opowiada. - Byłem dość odważny, bo w Warszawie miałem dużą swobodę działania i decydowania, więc tutaj też robiłem to, co możliwe.
Józef Karykowski doszedł do wniosku, że skoro kopalnia ma obowiązek zaopatrzyć sąsiadujące z odkrywkami wsie w wodę, to dla sprawnego przebiegu prac należałoby doprowadzić na plac budowy energię elektryczną.
- Umówiłem się z elektrykami, że ja im wybuduję trafostację, a oni mi ja wyposażą. Rozgałęzienia do poszczególnych domów robili sobie już mieszkańcy na własny koszt, a roboty wykonywali po godzinach nasi elektrycy, dorabiając sobie przy okazji do pensji. W ten sposób na Boże Narodzenie 1959 r. w Pątnowie zabłysła pierwsza żarówka.
To są osiedla a nie miasto
W Koninie dostrzeżono energicznego młodego inżyniera.
- Któregoś dnia w połowie 1962 r. ówczesny dyrektor kopalni Zdzisław Zając poprosił mnie do siebie na rozmowę, w której wziął udział Jan Janus, przewodniczący Powiatowej Rady Narodowej w Koninie - pamięta Józef Karykowski. - Zaproponował mi objęcie stanowiska kierownika Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych (DBOR) w Koninie.
DBOR podlegała wprawdzie Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Koninie, ale nadzór merytoryczny sprawowała nad nią Wojewódzka Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych w Poznaniu (WDBOR). A Poznań nie lubił, kiedy podległe jednostki zmieniały wypracowane w stolicy Wielkopolski plany. Tymczasem Józef Karykowski już od pierwszego dnia pracy zaczął się interesować sprawami, które - zdaniem poznańskich urzędników - interesować go nie powinny.
- Pytałem o plany, o perspektywy, ale bez skutku - tłumaczy. - W odpowiedzi usłyszałem: „A co cię to obchodzi? To są osiedla a nie miasto. Te budynki będą rosły w miarę potrzeb, zgłaszanych przez zakłady pracy.” Taka była widać polityka.
Pomysł na ciepłociąg
Kiedy Józef Karykowski przejął kierownictwo DBOR, trwała budowa pierwszych bloków trzeciego osiedla (fot. nr 5: z lewej blok przy Broniewskiego 2).
- Zorientowałem się, że do ogrzewania mieszkań buduje się małe, osiedlowe kotłownie (fot. nr 6: z prawej komin kotłowni w szczycie bloku przy Alejach 1 Maja 18), a każda kosztuje przynajmniej po kilka milionów złotych - wspomina Józef Karykowski. - Zapytałem wtedy miejskiego architekta, pana Kruka, czy jest pomysł na rurociąg ciepłowniczy. Usłyszałem, że budowa ciepłociągu jest odkładana na nieokreśloną przyszłość. Zacząłem więc od opracowania dokumentacji na cieplik, bo bez niej to rurociągu na pewno byśmy nie zbudowali. Ściągnąłem biuro projektów energetyki z Warszawy, które miało już doświadczenie z rurociągiem dla elektrociepłowni Żerań.
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!