O wielkim centrum handlowym, które na piątym osiedlu… nie powstało
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
„Barburka" była jednym z najlepszych pawilonów spożywczych w czasach, kiedy mieściła się jeszcze w Osiedlu III. Przez pewien okres po przeniesieniu nα Osiedle V opinia ta była jednoznaczna. Ostatnio jednak zauważyliśmy, nie bez żalu, pogorszenie sytuacji. Choćby oferowanie klientom śmietany. Jeżeli jest środa, w sklepie wystawiona jest śmietana z niedzieli a nawet z soboty. Jak się pięknie poprosi, to na zapleczu mają panie świeżą, ba, nawet słodką śmietanę”.
Rybny od września
W lipcu natomiast otworzył swoje podwoje („42 dni przed terminem” – odnotował skrupulatnie dziennikarz) pawilon znajdujący się naprzeciwko dzisiejszego bazaru przy ulicy 11 Listopada. Na jego parterze ulokowano sklep rybny i punkt stolarski, a na piętrze „punkt krawiecki Spółdzielni Inwalidów im. Aleksandra Zawadzkiego” oraz biblioteka dziecięca. Choć budynek uroczyście otwarto w lipcu (pewnie przy okazji świętowania kolejnego jubileuszu Polski Ludowej), to rybny czynny był dopiero od września, bo – o czym można było przeczytać dalej - „najbliższe tygodnie będą okresem urządzania pawilonu”.
Tymczasem o budowie centrum handlowego pisano już tylko w prasie. Na przykład w lipcowym numerze WZ autor Mikrozagłębia cieszył się z informacji przesłanej do redakcji przez Obwodowy Urząd Pocztowo-Telekomunikacyjny.
„Do naszej redakcyjnej poczty wpłynął ostatnio list, z którego dowiadujemy się, że OUPT mając na uwadze potrzeby mieszkańców Osiedla V, czyni starania uruchomienia wcześniej niż to przewidywano, placówkę pocztową w wygospodarowanych i przyznanych na ten cel na czas przejściowy pomieszczeń przez Spółdzielnię Mieszkaniową. Placówka zostanie zrealizowana na początku 1973 roku i będzie miała charakter tymczasowy do czasu wybudowania centrum handlowego, gdzie przewidywane jest w następnej 5-latce uruchomienie dużego urzędu pocztowo-telekomunikacyjnego dla zaspokojenia w przyszłości potrzeb całego Osiedla”.
Jak chodzić?
Tymczasowa w założeniu placówka pocztowa funkcjonuje w tym miejscu do dzisiaj (fot. 5), no bo centrum handlowe nigdy przecież nie powstało. Mieszkańcom musiały wystarczyć sklepy typu „kaufhalle” – jak pisał autor „Mikrozagłębia” – czyli „Sezam” i „Rywal”. Natomiast na części pustego placu w połowie 1972 roku urządzono targowisko, o którym dziennikarz napisał, że brakuje na nim… sprzedających:
„Dwóch trzech sprzedawców i to wszystko. Ludzie muszą i tak pędzić w rejony dworca, czy do lewobrzeżnej części miasta, by kupić pęczek rzodkiewki lub trochę drogich w tym roku owoców”.
Nie można wykluczyć, że zniechęcały ich trudności z dojazdem na miejsce, o których w sierpniu 1972 roku można było przeczytać w niezawodnym „Mikrozagłębiu” w notce pod wymownym tytułem „Jak chodzić?”.
„II etap Osiedla V to już spore siedlisko ludzi. Jest to także w dalszym ciągu wielki plac budowy. Mam kilka uwag co do budowy dróg dojazdowych. Nie dość, że wąskie, to muszą po nich chodzić ludzie i jeździć samochody. Jakie warunki bezpieczeństwa panują tutaj, to nie ma co mówić. Na przykład ulica Przyjaźni. Po bokach zaschnięta, nierówna ziemia, środkiem wąski pas trylinki. Ruch tu dość duży, przystanek autobusowy. Ulica 22 Lipca cała w ogóle nie ma (czy kiedyś będą?) chodników. I tak sobie przemieszani z samochodami spacerują ludzie, pytając: przejedzie czy nie przejedzie?”.
A skoro już przy ulicy Przyjaźni jesteśmy, to wydaje się, że projektanci osiedla też jej w tym miejscu nie przewidzieli. Na makiecie pokazana jest – jeśli dobrze interpretuję to co widzę – jako deptak dla pieszych.
Aż powstał Minimal…
Plac, na którym miało powstać centrum handlowe zarastał powoli chwastami i krzakami, rosły na nim coraz wyżej drzewa, stał się więc placem zabaw dla okolicznej dzieciarni, niezłym schronieniem dla drobnych pijaczków i miejscem spacerów. Z czasem urządzono na nim plac zabaw, bank zbudował wieżowiec, targowisko zapełniło się przybyszami ze wschodu, aż w 1996 roku stanęło tam wreszcie centrum handlowe. Wprawdzie nie takie, jakie wymyślili urbaniści, bo czasy były już inne, a inwestorem nie było państwo, tylko niemiecka firma.
Na otwarcie Minimala, bo taką nazwę miała sieć, do której należała nowa placówka handlowa, przyszło kilkaset osób. Napór tłumu był tak duży, że wszyscy się wzajemnie klinowali w wejściu i trzeba było ich pojedynczo niemal wciągać do środka. Ale budowa pierwszego w Koninie sklepu wielkopowierzchniowego (2200 metrów kwadratowych) była dla miasta na tyle przełomowym wydarzeniem, że poświęcę temu osobną opowieść w cyklu Konińskie Wspomnienia.
Szukasz pracy? Kilkaset aktualnych ofert znajdziesz w naszym serwisie ogłoszeniowym.