Kobiety Konfederacji straszą atakami „książąt Orientu”

Zdjęcie poglądowe
Kandydująca przed rokiem z ramienia Konfederacji do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego mieszkanka podkonińskiej miejscowości ogłosiła właśnie w mediach społecznościowych, że jej córkę zaczepili „książęta Orientu”. I zapewniła, że nie pozwoli, żeby kobiety w Koninie nie czuły się bezpiecznie.
Komunikat rozszedł się na tyle szeroko i wywarł tak duże wrażenie, że z kilku różnych stron doszły do mnie pytania, czy to prawda, że migranci dotarli już do Konina w takiej liczbie, że mogą stanowić zagrożenie. Pytały kobiety, bo to one przede wszystkim poczuły się zaniepokojone. Nasza redakcja nie mogła pozostać obojętna, więc natychmiast napisałem do autorki nagrania z prośbą o więcej szczegółów wydarzenia, w którym uczestniczyła jej córka. Odmówiła.
Skazani więc jesteśmy na nagranie, w którym kobieta zapowiada, że „jeżeli jeszcze raz dojdzie do sytuacji w naszym mieście Koninie, że jakaś grupa książąt Orientu będzie zaczepiać i biec za moją córką, to informuję grzecznie i uprzejmie, że osobnicy ci zostaną znalezieni i zostanie im odpowiednio wytłumaczone, jak należy traktować w tym kraju i w tym mieście kobiety”.
Słowa te i cytowane niżej Agnieszka G. kieruje wprost do – jak ich czule nazywa – „książąt Orientu”:
„Nie myślcie sobie, że przyjechaliście tutaj i będziecie robić to, co w Niemczech czy Francji. Absolutnie nie”.
Ale tylko z pozoru, bo gdyby chciała być rozumiana przez intruzów, postarałaby się przemówić do nich w którymś ze znanym im języków. Niekoniecznie od razu pasztuńskim, hindi, urdu czy arabskim, ale chociaż angielskim. Tymczasem pani Agnieszka wygłasza swój manifest po polsku, co wskazuje, że jej przekaz adresowany jest do polskich słuchaczy, a przede wszystkim słuchaczek.
Żeby je uczulić na niebezpieczeństwo? Też nie bardzo.
Gdybym miał informację o takim zdarzeniu i chciał ostrzec żonę, córkę czy sąsiadkę przed zagrożeniem, uprzedziłbym je, żeby nie chodziły wieczorami na samotne spacery albo omijały ulicę Poznańską lub Paderewskiego, gdyby to akurat tam się zdarzyło. I dodałbym coś na temat sprawców. Że na przykład trzech szczupłych, wyglądających na Hindusów mężczyzn zaczepiło nastolatkę. Dlaczego nie podaję jako przykład Arabów? Bo większość ludzi ściągniętych w ostatnich latach do pracy w Polsce (przez poprzedni rząd – dodajmy) to mieszkańcy Afganistanu, Pakistanu czy Indii, a oni od Arabów jednak się różnią.
Agnieszka G. niczego konkretnego na temat zagrożenia nie mówi, więc nie chodzi jej raczej o to, żeby ostrzec mieszkanki Konina przed niebezpieczeństwem. Wygląda więc na to, że wygłosiła swoją perorę niby to do uchodźców po to, żeby przestraszyć mieszkanki i mieszkańców Konina. I uczynić ich w ten sposób bardziej skłonnymi do poparcia w najbliższych wyborach prezydenta RP któregoś z kandydatów ksenofobicznej prawicy, a więc partii, która widzi zagrożenie we wszystkich obcych. No, może z wyjątkiem Rosjan. Ale o tym za chwilę.
Bo jest w tym wszystkim jeszcze sprawa 13-letniej córki Agnieszki G. Jeżeli w ogóle taką córkę ma, bo wiarygodność jej wystąpienia jest tak wątła, że nie wiadomo, jak daleko sięga jej mistyfikacja. Ale jeśli nastoletnia córka polityczki Konfederacji jest prawdziwa, to na pewno chodzi gdzieś do szkoły. A co robi dziewczyna przerażona zaczepką obcych i groźnie – jak zapewne słyszy w domu na temat ludzi o odmiennym kolorze skóry – wyglądających mężczyzn? Dzieli się tym swoim traumatycznym doświadczeniem z koleżankami, które powtarzają historię swoim rodzicom, a rodzice z kolei pytają szkołę, czy ich dzieci są bezpieczne, skoro taka przygoda spotkała jedną z uczennic placówki. W tak dużym gronie zawsze znajduje się też ktoś, kto zadzwoni do redakcji. Tak jest za każdym razem, kiedy w mieście dzieje się coś niepokojącego i często informacje docierają do nas prędzej, niż do czynników oficjalnych.
Nic takiego się jednak nie stało. W żadnej szkole nie doszło do takiego fermentu i nikt do redakcji nie zadzwonił.
Ale wątpliwa wiarygodność wynurzeń niedoszłej radnej wojewódzkiej z Konfederacji nie sprawia, że nie ma problemu uchodźców z Afryki i Azji. On jest, choć w Polsce dotyczy głównie granicy z Białorusią, z czym związany jest obowiązek przyjęcia tych z nich, którzy nielegalnie przedostali się za naszą zachodnią granicę i są przez Niemców odstawiani z powrotem do nas. To właśnie takich sytuacji dotyczą wypowiedzi niemieckich polityków z przygranicznych landów cytowane pod moim tekstem o Centrum Integracji Cudzoziemców w Koninie na temat porozumień o bezpośrednim przekazywaniu imigrantów do sąsiadujących z nimi województw. Umowy te są przedstawiane – i to kolejna manipulacja ze strony Konfederacji i jej zwolenników - jako realizacja paktu migracyjnego, który wejdzie w życie dopiero w połowie... 2026 roku.
Komentarze nie na temat są usuwane.