Dobiega końca ponad półwieczna historia największej konińskiej odkrywki
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Jeszcze tylko miesiąc będzie zbierany nadkład znad węgla na największej i najstarszej konińskiej odkrywce. Natomiast pod koniec tego roku definitywnie zakończy się tam – po prawie 52 latach od dotarcia do złoża – wydobycie węgla.
Historia eksploatacji tej największej i najdłużej funkcjonującej konińskiej odkrywki węgla brunatnego zaczęła się z przytupem – od przeprawy przez Jezioro Gosławskie wielkiej koparki, która wydobywała później jóźwiński węgiel. Zawdzięczamy jej też Pałac Sportu - jak nazwano wtedy halę „Rondo” - oraz... słonia leśnego.
Bo zabrakło węgla
Ale wróćmy do początków. O ile przez pierwszych trzynaście powojennych lat węgiel, wydobywany na odkrywkach Morzysław a potem Niesłusz, był wykorzystywany przede wszystkim do produkcji brykiet, to po uruchomieniu w 1958 roku elektrowni Konin, a dziewięć lat później pierwszego bloku elektrowni Pątnów, kopalnia zyskała nowych odbiorców. Węgiel dla obu siłowni dostarczały nowe już odkrywki Gosławice, Pątnów i Kazimierz, ale w 1968 roku ta ostatnia nie wykonała planu wydobycia i trzeba było jak najszybciej rozpocząć eksploatację nowej odkrywki Jóźwin.
Wieś Jóźwin leżała niecałe cztery kilometry na północ od elektrowni Pątnów i kopalnia zajęła całą miejscowość (dzisiejszy Jóźwin to w istocie dawny Jóźwin Kolonia) wraz z gruntami tamtejszego Państwowego Gospodarstwa Rolnego i drogą do Kleczewa. Odwadnianie jóźwińskiego pokładu węgla rozpoczęto w 1965 roku. I po raz ostatni robiono to, kopiąc pod ziemią – jak w kopalniach węgla kamiennego - ponad 90 km chodników, którymi woda spływała do najniższych punktów, skąd szybami była pompowana na powierzchnię.
Krzyż Zasługi za węgiel
W 1968 r. rozpoczęto zbieranie nadkładu znad węgla. W sylwestra doszło na odkrywce do pierwszego poważnego wypadku.
- Kiedy przyjechałem do pracy na drugą zmianę, okazało się, że przed trzynastą pękło ogniwo gąsienicy koparki i przygniotło nogi młodemu inżynierowi, który przyszedł do nas zaraz po studiach. Chłopak wykrwawił się na śmierć – opowiadał mi po latach o tym wydarzeniu Mirosław Bartkowiak.
W lipcu 1969 roku dyrektor kopalni wydał zarządzenie o przyspieszeniu budowy odkrywki, bo w elektrowniach coraz dotkliwiej brakowało surowca. Kilka miesięcy później, 7 marca 1971 roku, siedem minut po godzinie czternastej operator przodowy koparki Rs-560 złożył dyspozytorowi odkrywki Jóźwin nadsztygarowi Bolesławowi Nowakowskiemu meldunek o odkryciu stropu węgla.
- To była niedziela - wspomina Mirosław Bartkowiak - i pracowaliśmy wtedy w systemie dwunastogodzinnym.
Na miejscu zaraz też pojawił się dyrektor kopalni Jerzy Więckowski i naczelny inżynier SOWI (Samodzielny Oddział Wykonawstwa Inwestycyjnego) Kazimierz Bielawski oraz naprędce ściągnęty z Konina pierwszy sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR w Koninie, późniejszy wojewoda Henryk Kaźmierczak z fotografem, który zrobił pamiątkowe zdjęcie (fot. 1). Dokopanie się do węgla jest w dziejach każdej odkrywki ważnym wydarzeniem, toteż w lipcu podczas uroczystego uruchamiania Jóźwina 28-letni wówczas Mirosław Bartkowiak otrzymał brązowy Krzyż Zasługi (na fot. 2 pierwszy z lewej z załogą koparki).
Koparką przez jezioro
Do wydobywania jóźwińskiego węgla zamówiono w Niemieckiej Republice Demokratycznej koparkę, ale okazało się, że nie zostanie dostarczona na czas, a opóźnienie może sięgnąć nawet kilku kwartałów.
Sprzedaj swój rower po sezonie i zyskaj dodatkowe miejsce, a przy okazji gotówkę na nowe hobby!