Zabił 22-letnią kobietę, a ciało porąbał i wrzucił do beczki
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Po odkryciu zbrodni Zygmunta Bielaja, popełnionych tuż po wojnie, śledczy tym dociekliwiej badali przeszłość podejrzanego o porwanie i najprawdopodobniej pozbawienie życia 64-letniej lekarki z Płocka.
Odratowany, poprosił o papier i opisał swoją wersję wydarzeń, którą śledczy znali już z opowieści Aleksandra E. Bronkę Antosz spotkał w pociągu, kiedy pod koniec 1946 r. jechał do Stargardu po towar do sklepu. W pierwszej chwili uciekł, ale po namyśle wrócił i nawiązał z nią rozmowę. Opowiedział o swoim nowym życiu, żonie, sklepie, podał adres i zaprosił Bronkę do siebie, jeśli zdarzy jej się przyjechać do Szczecina. Dwa tygodnie później zjawiła się u niego.
„Z początku dałem jej zajęcie w sklepie, ale zaczęła przebąkiwać o sprawach, których nie chciałem ujawnić. Wtedy zaproponowałem jej, żeby się zajęła zaopatrywaniem sklepu w towar. (...) Kiedyś, siedząc z Bronką na zapleczu, zaczęła ona zgłaszać pretensje, że nie dostrzegam jej jako kobiety. Wtedy wziąłem w kącie stojącą siekierę i jednym zamachem pozbyłem się jej.” Najpierw Bielaj zamurował zwłoki 22-latki pod podłogą, ale po kilku dniach, kiedy zaczęły się rozkładać, przełożył je do beczki po śledziach i wrzucił do piwnicy innego budynku.
„Przecież się wyspowiadaliśmy”
O okolicznościach zamordowania Bronki Antosz opowiedziała śledczym również żona Bielaja. Zeznała, że któregoś wieczora jej mąż poszedł z młodą kobietą do sklepu posprzątać i po godzinie, może dwóch wrócił już bez niej. Oznajmił, że „Bronka już nie wróci. Zwłoki w beczce wywiozłem poza sklep. Musiałem ją zabić, bo obawiałem się, że mnie zadenuncjuje". Opatrzyła mężowi krwawiący palec i usunęła czerwone plamy z płaszcza.
Kiedy prokurator Józef Gurgul wyraził pogląd, że odegrała w tej sprawie haniebną rolę i powinna mieć wyrzuty sumienia z powodu zabójstwa młodej kobiety, odpowiedziała mu z oburzeniem: „A co ma pan do mnie, panie prokuratorze! Zaraz w niedzielę byliśmy z mężem w kościele garnizonowym, gdzie wyspowiadaliśmy się i nie ma już do czego wracać".
A w sprawie zniknięcia doktor Stefanii Kamińskiej śledczy, choć wiedzieli, że porwał ją Zygmunt Bielaj, wciąż nie mieli najważniejszego dowodu – ciała 64-letniej lekarki z Płocka.
Robert Olejnik
Artykuł powstał w oparciu o książki prokuratora Józefa Gurgula „Zabójstwo czy naturalny zgon. Na tle sprawy Iwana Ślezki vel Zygmunta Bielaja” oraz Wilhelminy Skulskiej „Bez skrupułów”. Cytaty pochodzą z obu wymienionych pozycji, zdjęcie z opracowania prokuratora Gurgula.
Zainteresowanym polecam również powieść Jacka Ostrowskiego „Ostatnia wizyta”.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.