Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościZa dowcip o martwym dziecku zostali skazani na grzywnę

Za dowcip o martwym dziecku zostali skazani na grzywnę

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Za dowcip o martwym dziecku zostali skazani na grzywnę
Konińskie Wspomnienia

Opisując ostatnio powódź z 2010 roku, wspomniałem, że była dużo łagodniejsza od tej sprzed stu lat. Kilka dni temu natrafiłem w przedwojennym Głosie Konińskim na notkę stanowiącą ilustrację tego, że nawet tak wielki kataklizm może być okazją do... żartów.

Otóż 6 października 1924 roku przed Sądem Pokoju stanęli dwaj dość dobrze znani mieszkańcy Konina - Franciszek Grętkiewicz, który był współwłaścicielem składu wódek w mieście, oraz lekarz dentysta Szlama Nejman. Panowie zostali oskarżeni przez Starostwo Powiatowe o - jak donosił Głos Koniński - „wprowadzenie w błąd miejscowych władz fałszywą wiadomością”.

Zwłoki dziecka

Rzecz wydarzyła się kilka dni po tym, jak Warta rozlała się na całe miasto, a poziom wody w wielu mieszkaniach nierzadko przekraczał sto centymetrów. I w takiej właśnie chwili, kiedy wszelkie możliwe służby miejskie wraz z mieszkańcami walczyły z żywiołem, dwaj panowie poczęli czynić jednemu z urzędników starostwa wyrzuty, że obok kościoła farnego woda „wyrzuciła zwłoki dziecka, które leżą już od dłuższego czasu i władze dotychczas w tej sprawie żadnych zarządzeń nie dały”.

Na miejscu miał się jakoby już zebrać tłum mieszkańców oburzonych na bierność i niedbałość starostwa. Przejęty alarmująca wieścią urzędnik niezwłocznie wysłał na miejsce funkcjonariusza policji państwowej i zawiadomił lekarza powiatowego, po czym sam udał się w kierunku kościoła, żeby jak najszybciej podjąć niezbędne działania.

Primaaprilis

Kiedy wszyscy się tam zjawili, nie tylko nie zobaczyli żadnego tłumu, ale i zwłok dziecka nie udało im się odnaleźć. Widoczna na twarzach trzech urzędników dezorientacja wywołała u Grętkiewicza i Nejmana wybuch śmiechu, bowiem był to z ich strony – jak wkrótce wyjaśnili – żart primaaprilisowy.

Przedstawiciela starostwa ani dwóch pozostałych panów to jednak nie rozbawiło, a w rezultacie sprawa trafiła do sądu, który skazał dowcipnisiów na grzywnę po 30 zł. Dodatkowo obaj musieli ponieść koszta sądowe w wysokości złotych trzech z groźbą, że jeśli nakazanych opłat nie uiszczą, na siedem dni trafią do aresztu.

Opisane zdarzenie nie było jedynym, które mogło wywołać nie tylko zdumienie, ale i rozbawienie. Mieszkańcy Konina podawali sobie z rąk do rąk numer Głosu Konińskiego zawierający relację z akcji przeciwpowodziowej, w której autor opisywał spekulacje gapiów na temat nieboszczyka, który „musiał się widocznie wytrząsnąć ze spodni”, oraz Wisły, która połączyła się chyba z Wartą, skoro jej wody tak obficie zalały Konin.

Katastrofalny stan mostu

Góry lodowej kry, popychane wyjątkowo wysokim poziomem wody, wręcz rozniosły most na rzece. Niemal dokładnie sto lat temu, bo 4 października 1924 roku Głos Koniński doniósł, że „od dwóch tygodni nareszcie przystąpiono do odbudowy mostu w Koninie na rzece Warcie, zerwanego w czasie powodzi marcowej. Roboty są prowadzone bardzo energicznie i należy się spodziewać, że połowa mostu przed nastaniem zimy zostanie ukończona”. Naprawa była o tyle ułatwiona, że „75 proc. uniesionego prądem starego drzewa z mostu i 4 izbic zostało wyłowione”.

Przypomnę przy tej okazji, że choć ówczesny most na zalewie Warty (dzisiejszy Piłsudskiego) udało się przed wysoką falą i spiętrzoną krą uratować, to mimo przeprowadzonych napraw, jego stan nie był najlepszy. „Opis powyższy udowadnia, że stan mostu jest katastrofalny, zaczem budowa, względnie zupełna przebudowa tego mostu jest koniecznością nie cierpiącą zwłoki.” – donosił w swojej opinii kontrolujący jego stan biegły. Z tego powodu w lipcu 1928 r. Okręgowa Dyrekcja Robót Publicznych w Łodzi (wtedy powiat koniński należał do województwa łódzkiego) podjęła decyzję o budowie nowego mostu, który stanął w tym miejscu w 1934 roku.

W cztery godziny do Poznania

Spiętrzona woda uszkodziła również most w Patrzykowie, przez który przebiegała świeżo wówczas pobudowana linia kolejowa między Kutnem a Strzałkowem ze stacją w Koninie. Dopiero 27 października ukończono odbudowę zniszczonej konstrukcji, co umożliwiło wznowienie najprostszej – jak donosił Głos Koniński – komunikacji „między Warszawą a Poznaniem drogą o 80 km krótszą niż szlakiem na Kalisz lub Toruń”. Przy tej okazji Głos opublikował również rozkład jazdy czterech przejeżdżających przez Konin pociągów, co daje nam pojęcie o czasie, jaki pasażerowie musieli spędzać w podróży. Otóż pociąg wyjeżdżający z Kutna o godzinie 11.10 do Konina docierał dopiero o 13.53, a więc po dwóch godzinach i czterdziestu trzech minutach jazdy. Natomiast przejazd do Poznania zajmował mu aż trzy godziny i czterdzieści minut.

strona 1 z 2
strona 1/2
Za dowcip o martwym dziecku zostali skazani na grzywnę
Za dowcip o martwym dziecku zostali skazani na grzywnę
Za dowcip o martwym dziecku zostali skazani na grzywnę
Za dowcip o martwym dziecku zostali skazani na grzywnę
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole