Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSzkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać

Szkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Szkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać
Konińskie Wspomnienia

O ile dla nas te wędrówki oznaczały przede wszystkim przygodę i odmianę w monotonnym uczniowskim życiu, to dla nauczycieli stanowiły potężne utrudnienie w pracy. W kronice ujęto to tak:

„Latający nauczyciele” zajęcia mają w różnych budynkach, dzień pracy rozbity od rana do godz. 19. Dzieci wracają z zajęć po godz. 19.00, a to jesień, zmierzch zapada już po 17.00”.

Powrót do baraków

I to właśnie z inicjatywy rodziców zwołano zebranie z udziałem przedstawicieli władz miasta: zastępcy przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej Ryszarda Zdończyka i inspektora szkolnego Michała Rybczyńskiego. Zaniepokojeni sytuacją rodzice zaproponowali, żeby na potrzeby szkoły zaadaptować puste już w tym czasie baraki na rogu Alei 1 Maja i ulicy Dworcowej, które – po opuszczeniu przez budowlańców - służyły w początkowych latach istnienia kolejnym nowym szkołom na robotniczym osiedlu: Szkole Podstawowej nr 4 (1954-1959), potem nr 6 (1959-1963), a na koniec Siódemce (1963-1967).

Remont obu budynków przeprowadziły największe konińskie zakłady pracy - Kopalnia Węgla Brunatnego i Huta Aluminium - oraz Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. W rezultacie już 20 grudnia przeniosły się do nich klasy czwarte, a 6 stycznia 1974 roku – kiedy zakończyły się ferie zimowe – klasy od piątych do siódmych. Klasy ósme kontynuowały naukę w Koperasie.

Podłoga się uginała

Jak pamiętam okres nauki w historycznych było nie było barakach? Najsilniej kojarzy mi się z tym czasem uginająca się pod nogami podłoga w niewielkiej salce lekcyjnej, w której z trudem mieściły się nasze ławki. Zimą pomieszczenia były ogrzewane przez piece kaflowe, niezbyt efektywne, za to za jednym z nich stała ławka, która pozwalała się podczas lekcji schować przed wzrokiem nauczyciela. Każde wejście do tej sali zaczynało się od wyścigu między chłopakami, kto pierwszy ją zajmie.

Na przerwach wszędzie mieliśmy blisko. Tuż przy chodniku znajdowała się budka z lodami, a bliżej pałacu ślubów – jak wszyscy mówiliśmy na dawną willę Władysława Piestrzyńskiego pełniącą funkcję Urzędu Stanu Cywilnego – mały pawilon z jedyną wówczas w nowym Koninie księgarnią. Pokonując codziennie drogę do i ze szkoły, obserwowaliśmy zbliżającą się w styczniu 1974 do końca budowę hotelu „Konin” i z zaciekawieniem zaglądaliśmy za płot, gdzie rosły nowe pawilony handlowe ze szkła i aluminium przyszłego Domu Towarowego „Centrum”, jakiego do tej pory w Koninie jeszcze nie widziano. Sam plac przed szkołą z racji niewielkiej przestrzeni zmuszał nas do wspólnego spędzania czasu (na fot. 1 Małgorzata i Aldona z mojej klasy).

Bo dach był zbyt ciężki

Zakończenie roku szkolnego 1973/1974 było zupełnie inne od dotychczasowych, bo z powodu niesprzyjającej pogody – jak zapisano w kronice - nie można było zorganizować na placu przed szkołą uroczystości dla wszystkich uczniów. Świadectwa rozdano więc w klasach, co nas specjalnie nie zmartwiło, bo pod koniec czerwca trzynastolatek myśli głównie o tym, żeby jak najszybciej opuścić szkołę. Po zliczeniu wszystkich ocen okazało się, że szkoła jako całość osiągnęła gorsze niż w latach poprzednich wyniki, na co warunki nauczania miały zapewne bezpośredni wpływ.

Wróciliśmy do niej we wrześniu, zdziwieni, że znowu do baraku, a nie do naszej budy przy ulicy Traugutta, która do tego czasu miała już być wyremontowana. Okazało się przy tej okazji, co było powodem pękania ścian w naszej szkole. Otóż problemem okazał się dach, który – czy to z powodu zbyt dużego ciężaru, czy może złej konstrukcji – ze zbyt dużą siłą naciskał na mury, które zaczęły pękać. Niepotrzebne były więc klamry, którymi je spinano, bo jedynym, co mogło pomóc, była wymiana dachu. Z tego powodu prace się przeciągnęły i w rezultacie siódmą klasę rozpoczynaliśmy w baraku. Dość szybko jednak wróciliśmy do naszej szkoły. W kronice nie ma dokładnej daty, ale są zdjęcia (fot. 2-5), na których widać dziewczęta i chłopców pomagających nosić sprzęt szkolny i porządkować otoczenie budynku. Są to – jak mi się wydaje – młodsi od nas o rok uczniowie ówczesnych klas szóstych (jeśli ktoś się na nich rozpozna, proszę o telefoniczny lub emailowy kontakt z autorem tekstu).

Dwa miesiące później, dokładnie 21 listopada 1974 roku, rozpoczęła się rozbiórka baraków stojących na rogu Alei 1 Maja i ulicy Dworcowej.

Dziękuję Grzegorzowi Jankowiakowi, dyrektorowi Szkoły Podstawowej nr 6 w Koninie, za udostępnienie szkolnych kronik.

Teksty Konińskich wspomnień na temat 1974 roku i 30-lecia Polski Ludowej w Koninie:

Nowy Konin zaczął się od baraków dla budowlańców na rogu Dworcowej i Polnej

Gdzie w Koninie jest plac Górnika a gdzie granica drugiego osiedla?

Szczęśliwe lata sześćdziesiąte w Koninie. Z Kobuszewskim i... Cyrankiewiczem

strona 2 z 2
strona 2/2
Szkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać
Szkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać
Szkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać
Szkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać
Szkoła na tysiąclecie już po dziesięciu latach zaczęła się... rozsypywać
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole