Jak odejść od przeszłości węglowej? Kosma Lechowicz o nowej drodze dla regionu
Dlaczego władza nie mówi wprost o problemach miasta, o wyludnianiu, o starzeniu się społeczeństwa?
Bo to nie jest atrakcyjne politycznie. Mówienie o tym, że miasto się wyludnia i starzeje, nie przynosi głosów w wyborach. Władze wciąż liczą na substytut wielkiego przemysłu, na to, że znajdzie się nowy, wielki inwestor, który „załatwi” wszystkie problemy.
Czy twoja praca może pomóc nam w tej sytuacji?
Mam nadzieję, że tak. Chciałbym wrócić do regionów, w których prowadziłem badania, zorganizować warsztaty i spróbować wprowadzić zmiany od podstaw. Potrzebne są rozwiązania szyte na miarę, dostosowane do lokalnych realiów. Trzeba też postawić na większe zaangażowanie mieszkańców i realistyczne plany, które będą odpowiadać na ich rzeczywiste potrzeby.
Czy mieszkańcy są gotowi zaakceptować, że może nie wszystko, o czym marzą, jest realistyczne?
To wielkie wyzwanie, ale uważam, że warto spróbować. Nie wystarczy mówić, trzeba też słuchać i edukować, by pomóc zrozumieć, co naprawdę jest możliwe i co najlepiej służy przyszłości.
Dla kogo to robisz? Po co? Czy twoja praca doktorska nam pomoże? Wskaże kierunki, w jakich powinniśmy zmierzać?
Jestem ci wdzięczny za to pytanie. To mnie motywuje, żeby myśleć o tym i szukać konkretnych pomysłów. Niedługo siadam przy biurku i zamieniam to w pracę doktorską oraz publikacje naukowe w czasopismach anglojęzycznych, więc nie oszukujmy się, raczej nie dotrze to bezpośrednio do mieszkańców Wschodniej Wielkopolski i lokalnych polityków.
Respondenci, z którymi rozmawiałem, również zwracali uwagę, że wcześniej byli pytani o zdanie, ale zbyt często niewiele z tego wynikało. Marzy mi się uzbieranie funduszy, żeby zorganizować warsztaty z całym zespołem badawczym i wrócić do regionów, gdzie prowadziłem badania. Chciałbym zintegrować te wnioski z lokalną rzeczywistością, by lepiej odpowiedzieć na potrzeby mieszkańców.
Czy byłbyś w stanie, tak na gorąco, na brudno, przedstawić swoje rekomendacje dla nas?
Pierwsza rzecz, jaka przychodzi mi na myśl, to rozwiązania skrojone na miarę. Jesteście dopiero na początku korzystania z funduszy, więc jeszcze jest czas, aby to zweryfikować. To wymaga jednak intensywniejszego wysłuchania społeczności lokalnej i odejścia od "gigantozy" – postawienia na realistyczne rozwiązania, które będą pasowały do Konina.
Ale tu może pojawić się problem. Czy sami mieszkańcy to zaakceptują? Czy będą chcieli usłyszeć, że np. wyremontowany amfiteatr za duże pieniądze nie będzie w przyszłości potrzebny w mieście, które liczy tylko 40 tys. mieszkańców? Koszt utrzymania takiego obiektu może przewyższać nasze możliwości. Ten amfiteatr jest dla Konina symbolem czasów dobrobytu i wielkich inwestycji. Nic dziwnego, że ludzie są przywiązani do tej wizji.
Widzisz tę sprzeczność? Róbmy tak, jak chcą mieszkańcy, ja się z tym w pełni zgadzam, ale co, jeśli mieszkańcy chcą czegoś, co jest kompletnie nierealne i nieprzystające do przyszłości naszego miasta?
Właśnie po to, aby radzić sobie z tym rozdźwiękiem, warto prowadzić badania, które nie opierają się tylko na wywiadach i tym, co ludzie mówią. Trzeba też tu pomieszkać, poobserwować, wtedy można więcej zrozumieć. W tym projekcie zastanawiam się nad tymi wielkimi wizjami, które wciąż są obecne, nie tylko wśród lokalnych polityków, ale także w społeczeństwie.
Politycy często mówią to, co ludzie chcą usłyszeć, a to niekoniecznie pokrywa się z rzeczywistością. Wydaje mi się, że kluczem jest zbadanie, na ile te wizje są realistyczne. Czy ktoś, kto mówi, że chce amfiteatr, rzeczywiście by z niego korzystał? Czy to raczej marzenie o innym życiu, czy może nostalgia za przeszłością?
Wyobraź sobie, że jesteś prezydentem naszego miasta i musisz powiedzieć mieszkańcom, że będzie nas coraz mniej, że z finansami jest krucho i będzie tylko gorzej. Od czego zacząłbyś swoją opowieść, żeby przekazać, że to może być koniec naszej wielkości, ale wciąż możemy tutaj dobrze żyć i funkcjonować?
To trudne zadanie, ale pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to koncepcja demokracji partycypacyjnej. Organizowanie paneli klimatycznych, które polegają na tym, że najpierw respondentów się edukuje, sprowadza ekspertów, a zanim się poprosi o rozwiązanie, przedstawia się wszystkie za i przeciw, różne przykłady, wyliczenia, i wskazuje, czy nas na jakąś inwestycję stać, czy nie. Trzeba zacząć od podstaw i edukować. Obecnie mam wrażenie, że edukacja i uświadamianie ludzi są zaniedbywane na rzecz zbijania kapitału politycznego. Czasami wręcz politykom opłaca się utrzymywanie ludzi w niewiedzy.
Nie masz jednak wrażenia, że politykom tak jest wygodniej? Zamiast edukować i wzmacniać partycypację społeczną, roztaczają wizje, w które ludzie chcą wierzyć. O wiele łatwiej złożyć wniosek i pozyskać pieniądze na spektakularną inwestycję, a później przeciąć wstęgę, niż mówić wprost o tym, co nas czeka, lub znaleźć pieniądze na bardziej przyziemne potrzeby, jak naprawa mostu, budowa chodnika, czy remont ulic.
W idealnym świecie wybiera się polityków, aby decydowali w oparciu o ekspertyzy i wiedzę fachowców. W praktyce jednak ich głównym celem jest zdobycie głosów na kolejną kadencję. To, o czym mówię, nie jest łatwe. Demokracja partycypacyjna, edukacja, panele obywatelskie – to trudna droga, zarówno dla rządzących, jak i dla społeczeństwa, wymagająca większego zaangażowania. Ale mimo wszystko wierzę, że warto próbować.
Czekamy zatem na twoje wnioski, które zawrzesz w swojej pracy doktorskiej. Chętnie je zaprezentujemy na portalu LM.pl. A zainteresowanym polecamy link do projektu. Znajdziecie go TUTAJ.
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!