Michał Zawacki wspomina finał Amica – Aluminium: „Mój świat się zawalił”

Kontynuujemy wątek finału Pucharu Polski Amica Wronki – Aluminium Konin sprzed 25 lat. Po wywiadzie z Damianem Pechmanem i felietonie dzisiaj ostatnia część.
Do stolicy Wielkopolski wybrała się kilkutysięczna grupa fanów Aluminium W Poznaniu obecny był również Michał Zawacki, ówczesny dziennikarz Przeglądu Konińskiego. Zza linii bocznej relacjonował spotkanie dla Polskiego Radia. W filmie Damiana Pechmana słyszymy jego emocje. Komentator TVP Sport w rozmowie z portalem lm.pl wspomina, co się wtedy działo na stadionie przy ul. Bułgarskiej.
Dariusz Walory: Jaka atmosfera panowała podczas meczu? Czy któraś z drużyn miała większe wsparcie?
Michał Zawacki, TVP Sport: Tak bardzo byłem zafiksowany tym, że Aluminium gra w Pucharze Polski, że odebrałem ją jako bardzo podniosłą. Był mocny doping dla drużyny z Konina, ale i Amica miała duże grono swoich kibiców. Rozkładało się to mniej więcej po równo.
Czy przyglądając się wydarzeniom na murawie odnosił pan wrażenie, że mecz prowadzony jest w nie do końca obiektywny sposób?
W świetle tego, co po latach zeznał Paweł Kryszałowicz (jego zeznania można przeczytać na blogu Piłkarska Mafia prowadzonego przez Dominika Panka – dop. red.), że piłkarze musieli zrzec się części premii, aby klub mógł „załatwić sprawę”, to rozmowy na temat uczciwego sędziowania nie mają sensu.
W trakcie meczu pracowałem przy ławce rezerwowych Aluminium Konin jako reporter Polskiego Radia. To była taka nowość, którą później na większą skalę wprowadził Canal Plus. Już po pierwszych decyzjach sędziego Marka Kowalczyka ławka konińskiej drużyny kipiała. Łatwo nie miał także arbiter pracujący przy linii bocznej obok ławki Aluminium. Trener Kasalik cały czas do niego krzyczał: „Co wy robicie!?”. To spotkanie miało wyrównany poziom sportowy, ale praca sędziego była po prostu naganna. Sytuacji kontrowersyjnych było mnóstwo. Należy jednak brać pod uwagę, że to nie arbiter strzelał za Amikę gole.
Pamięta pan co się działo po wszystkim? To w ogóle było do „ogarnięcia"?
W ogóle nie pamiętam tego, co się działo po końcowym gwizdku. Miałem tak zdewastowaną psychikę, że uspokoiłem się dopiero w drodze powrotnej do Konina. Jedyne, co do mnie dotarło to gigantyczne rozczarowanie. Nie mogłem pozbierać myśli, odcięło mi prąd po prostu. Wtedy miałem dwadzieścia lat, dzisiaj pewnie podszedłbym do tego zupełnie inaczej. Przez ten czas jestem bogatszy o różne doświadczenia, niestety również o to. Teraz pewnie nie byłbym zaskoczony, a wtedy na kilkadziesiąt minut mój świat się zawalił.
Wiedziałem, że chcę zajmować się sportem do końca życia. To była pierwsza duża rzecz w której brałem udział i od razu szwindel. Przy okazji finału w redakcji PK otrzymaliśmy gadżety obu klubów. Ktoś rzucił pomysł żebyśmy spalili wszystkie rzeczy z logo Amiki Wronki. Nikt nie posunął się tak daleko, ja swoje wyrzuciłem do kosza. Dwa dni później miałem taką refleksję: dopiero zaczynam przygodę z dziennikarstwem i pomyślałem sobie – w co ja w ogóle się ładuję? Muszę zajmować się opisywaniem takich rzeczy... Czy dam radę spojrzeć w lustro? Albo będę kontrowersyjny i będę mówił ludziom prawdę, albo będę musiał kłamać. Na szczęście jakiś czas później weszła ustawa o korupcji w sporcie. Ten okropny proceder nie zniknął do końca, natomiast funkcjonuje w znacznie mniejszym stopniu i w niższych ligach. Bardzo ważne, że są na to dowody i zajmują się tym odpowiednie organy. Mateusz Miga i Dominik Pasternak, moi redakcyjni koledzy, na sport.tvp.pl w detalach opisują ten problem.
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!
Komentarze nie na temat są usuwane.