Za około dwa lata zwiedzimy wielkie muzeum konińskiej kopalni
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Panowie bardzo żałują, że do koparki nie udało się dołączyć zwałowarki, bo widok z jej wysięgnika dopiero zapiera dech w piersiach.
- Ale koparka jest też bardziej przyjazna dla zwiedzających – przyznał Grzegorz Przebieracz – bo jest na niej więcej miejsca.
Choć na razie maszyna stoi jedynie w szczerym polu i nie można jej jeszcze zwiedzać, to nieustannie zatrzymują się przy niej samochody a turyści robią zdjęcia. Koparka już nigdy nie ruszy z tego miejsca, bo do jazdy potrzebuje potężnego zasilania, które po jej przybyciu zostało zdemontowane. Sam jej wyjazd na powierzchnię, nie licząc czasu potrzebnego na przygotowanie pochylni, po której wyjechała, trwał kilka miesięcy. Wyrobisko po odkrywce już napełniane jest wodą i za kilka lat stanie się wielkim zbiornikiem rekreacyjnym o powierzchni około 400 ha. Park maszyn będzie w tym miejscu dodatkową atrakcją.
FUGO dla Airbusa
Zanim hiszpanki trafiły do Konina, przez 20 lat pracowały w kopalni węgla brunatnego w As Pontes. Ich demontażem, przewiezieniem do Kleczewa i złożeniem zajęła się Fabryka Urządzeń Górnictwa Odkrywkowego. To było wielkie przedsięwzięcie, bo nie licząc największych elementów dostarczonych drogą wodną, do transportu całej reszty potrzeba było aż czterystu TIR-ów.
Wprawdzie FUGO zostało już zlikwidowane, ale nowy właściciel zachował nazwę firmy, co z satysfakcją odnotowali uczestnicy sobotniej wycieczki „poindustrialnym szlakiem regionu konińskiego”, zorganizowanej wspólnie przez Konińskich Miłośników Transportu Publicznego, Stowarzyszenie Retrotrans i Towarzystwo Upiększania Miasta Konina oraz wspomnianą już Fundację „Dolores”. Choć była to sobota, w hali trwały prace, między innymi przy elementach wielkiej suwnicy (fot. 10-13), która pojedzie w częściach do zakładów lotniczych francuskiego Airbusa. Bo właśnie suwnice, przede wszystkim portowe, są obecnie specjalnością FUGO, o czym poinformował Dawid Kwieciński, dyrektor produkcyjny firmy.
Nie tylko gruzy
Logo FUGO, już nieco inne niż kiedyś, ale wciąż w czarno-zielonych barwach, widzi każdy przejeżdżający ulicą Przemysłową obok wjazdu do zakładu. Nie najlepsze wrażenie robi opustoszały i zarośnięty wysokimi zielskami wielki plac przed biurowcem firmy (fot. 14), niegdyś zastawiony szczelnie samochodami. Wprawdzie w części fabrycznej straszy też gruzowisko po jednej z wyburzonych hal (fot. 15), ale wokół innych budynków produkcyjnych trwa ożywiony ruch i parkuje sporo samochodów.
Duże wrażenie robi hala FUGO, w której skoncentrowano pracę wszystkich wydziałów rozsianych kiedyś po wielu budynkach (fot. 16-22). Miniony ustrój upadł właśnie dlatego, że nie zważał na koszty. Uczestnicy wycieczki mogli prześledzić wszystkie procesy technologiczne, włącznie z malarnią (fot. 23-25), która ponad rok temu spłonęła i została odbudowana. Na olbrzymim terenie zakładu można się też było natknąć na muzealne relikty przeszłości, jak na przykład dźwig na podwoziu ciężarowego stara (fot. 26).
Skansen w muzeum
Gdyby dwadzieścia lat temu nie wyburzono konińskiej brykietowni, byłaby zapewne obowiązkowym punktem wyprawy „poindustrialnym szlakiem regionu konińskiego”. Uratowane zostały na szczęście maszyny i urządzenia służące do produkcji słynnych brykiet z węgla brunatnego i dzisiaj można je zobaczyć w skansenie Muzeum Okręgowego w Gosławicach. Uczestnikom wycieczki opowiedziała o nich Dagmara Frydrychowicz, przybliżając pokrótce historię jej uruchomienia po wojnie (fot. 27-28).
Po powrocie ten sam ikarus – zaopatrzony w tabliczkę z literą „B” - obwiózł miłośników historii Konina trasą, którą tak właśnie oznakowane pojazdy woziły przed laty mieszkańców naszego miasta. Ale to jest już zupełnie inna opowieść.
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!