Wytropił pod Turkiem rysia i wilki
Karol Fornalczyk opowiada o swojej pasji
Zdjęcie, film, z którego jest pan najbardziej dumny, z którym wiąże się niezwykła opowieść.
Właściwie każde moje zdjęcie to wyjątkowa historia, ale gdybym już musiał jakieś wskazać to oprócz rysia i wilków, fotografia żołny pszczołojada czy lelka kozodoja. To bardzo rzadkie ptaki występujące na naszym terenie. Żołna jest kolorowa jak papuga, piękna, lęgi odbywa w wykopanej norze w ziemi. Lelek natomiast to ptak z doskonałym kamuflażem, którego bardzo trudno zauważyć. Lubię też zdjęcia wilgi, kukułki - jedynego lęgowego pasożyta w Europie.
Każda wyprawa na bezkrwawe łowy wymaga indywidualnego podejścia, innego ekwipunku i przygotowań, w zależności od tego, jaki gatunek zamierzam uwiecznić. Czasami są to zdjęcia nocne albo takie, które można wykonać tylko o świcie. Czasem, aby upolować konkretny gatunek, mam na to tylko dwa tygodnie w roku, jeżeli się nie uda muszę czekać na kolejny sezon. W tym wszystkim niezwykle ważna jest cierpliwość i pokora wobec natury.
Oprócz tego, że jest pan fotografem, wielkim miłośnikiem ptaków i ssaków zamieszkujących Polskę to prowadzi pan także spotkania edukacyjne z najmłodszymi.
Chętnie dzielę się z nimi swoją wiedzą, opowiadam o leśnych przygodach, bohaterach zdjęć, pokazuje swoje fotografie, filmy, bo ktoś to musi robić. Mam poczucie misji, chce rozkochać dzieci w lesie, naturze, nauczyć szacunku do zwierząt, ptaków i roślin.
Prowadzi pan również warsztaty fotograficzne. Co jest potrzebne, aby wybrać się do lasu i zacząć robić zdjęcia?
Fotografia przyrodnicza jest niewątpliwie jedną z najbardziej wymagających i czasochłonnych specjalizacji fotograficznych. To wiele wyrzeczeń. Potrzeba na to czasu, olbrzymich zasobów energii i cierpliwości. Trzeba liczyć się z wieloma niedogodnościami, leżeniem w błocie, nieprzyjemnym zapachem, ukąszeniami owadów, deszczem, upałem i mrozem. Wykazać się pomysłowością, instynktem, znajomością gatunków i radzeniem sobie w trudnych warunkach. Odpowiedni sprzęt kompletuje się latami. Najważniejsze są chęci, wytrwałość, intuicja i umiejętne korzystanie ze zmysłów – słuchu, wzroku i w przypadku ssaków także węchu.
Jak się zaczęła pana przygoda z fotografią przyrodniczą?
Zaraził mnie tym starszy brat jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Posiadany wówczas przez niego radziecki aparat Zenit TTL wraz z obiektywem Helios 44M-4 był w naszym domu obiektem mojego pożądania. Przyczynił się do tego także mój ojciec. Tato był człowiekiem lasu. Uwielbiał w nim przebywać, zbierać grzyby, podglądać jego mieszkańców, rozpoznawać ich tropy. Brał mnie często na wyprawy i raczył leśnymi opowieściami, a ja chłonąłem jak gąbka i chłonę do dziś.
Zbliża się Wigilia. Gdyby mieszkańcy lasów przemówili ludzkim głosem, co by nam powiedzieli?
Nie niszczcie naszego domu, nie wycinajcie już więcej drzew, dajcie nam żyć w spokoju.
I tego z całego serca i zwierzętom i sobie życzymy. Dziękuję za rozmowę, piękne zdjęcia i filmy.
Szukasz pracy? Kilkaset aktualnych ofert znajdziesz w naszym serwisie ogłoszeniowym.