Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWybór prezydenta Konina zależy od tych, którzy... pozostaną w domach

Wybór prezydenta Konina zależy od tych, którzy... pozostaną w domach

Wybory 2024

Dodano:
Wybór prezydenta Konina zależy od tych, którzy... pozostaną w domach
Wybory 2024

Korytkowski czy Popkowski? Kontynuacja czy zmiana? A jeśli zmiana, to jak może i powinna wyglądać, i dokąd zaprowadzi Konin. Na te pytania szukają odpowiedzi wszyscy ci, którzy jeszcze nie podjęli decyzji, na kogo głosować 21 kwietnia i czy w ogóle iść tego dnia do lokalu wyborczego.

Mieszkańcy zmęczeni ponad pięcioma latami zastoju i bezradności władz wobec najpoważniejszych problemów Konina najchętniej by je zmienili. Taki wniosek wysnuć można z nastrojów od dawna emanujących z internetowych forów, medialnych publikacji i toczących się na ulicach rozmów. I jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że rozmiary niechęci do Piotra Korytkowskiego mogą go nawet wyeliminować z drugiej tury walki o najwyższy urząd w mieście.

Wszystko się jednak zmieniło za sprawą dwóch wydarzeń: przejęcia władzy w kraju przez koalicję 15 października i wyznaczenia przez Zjednoczoną Prawicę do walki o prezydenturę w Koninie Roberta Popkowskiego, polityka Suwerennej Polski. Gdybym miał szukać analogii do tego ostatniego wydarzenia, to porównałbym je do wysłania na rozmowy o zawarciu rozejmu między dwoma zwaśnionymi klubami piłkarskimi najbardziej wojowniczych kiboli pod transparentem z napisem „śmierć wrogom naszego klubu!”. Ta ostatnia okoliczność bardzo utrudnia trzeźwą ocenę i porównanie zalet oraz wad obu kandydatów. Spróbujmy więc odstawić emocje na bok i na spokojnie przeanalizować, przed jakim wyborem stanie 21 kwietnia 2024 roku Konin.

Obaj panowie są niemal rówieśnikami. Kandydat PiS skończył we wrześniu 57 lat i jest o dwa lata starszy od obecnego prezydenta Konina. Zwolennicy Piotra Korytkowskiego podkreślają, że nad swoim konkurentem góruje wykształceniem. Skończył bowiem Akademię Ekonomiczną a Robert Popkowski jedynie szkołę średnią. Tymczasem doświadczenie uczy, że formalne wykształcenie nie przesądza o predyspozycjach do większości zawodów, tym bardziej że nie istnieje szkoła ucząca, jak być dobrym prezydentem.

Jakie w takim razie mają doświadczenie zawodowe? Obecny prezydent był kiedyś prywatnym przedsiębiorcą, zajmującym się między innymi dystrybucją programów komputerowych. Nie była chyba dla niego zbyt ważna, skoro tak skwapliwie porzucił ją na rzecz otrzymanego od partii intratnego wprawdzie, ale niepewnego etatu zastępcy dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Koninie. Robert Popkowski to z kolei człowiek, który ciężką pracą własnych rąk rozwinął firmę kamieniarską, która jest znana i ma renomę na konińskim rynku. Wie, co to jest ryzyko biznesowe, i umie podejmować decyzje. Nie ma jednak żadnego doświadczenia w kierowaniu urzędnikami i poruszaniu się w gąszczu dość jednak zawiłych procedur urzędniczych. Na pytania o recepty na problemy Konina najczęściej odpowiadał ogólnikowo, że trzeba je rozwiązać i zapewniał, że on to zrobi. Przy czym niejednokrotnie przy tej okazji pokazywał, że nie do końca wie, o czym mówi. Tak było na przykład w przypadku płatnych stref parkowania, które chce zlikwidować, a receptą na brak miejsc dla samochodów mają być według niego dwa parkingi wielopoziomowe. Kto i za co je zbuduje, nie zdradził.

Za to Piotr Korytkowski wykazywał się doskonałą znajomością spraw miasta, ale recept na bolączki mieszkańców też żadnych nie zdradził. Irytował na dodatek kaznodziejskim tonem człowieka, który wszystko wie najlepiej. Zapewne dlatego jego rywal nie stanął do dyskusji twarzą w twarz z obecnym prezydentem przed naszymi kamerami. Rezultat takiej potyczki był łatwy do przewidzenia, więc nie dziwi, że Piotr Korytkowski tak ochoczo zgłaszał swój akces do debaty jeden na jeden. Byłby znacznie lepiej postrzegany jako prezydent, gdyby równie chętnie przez minione pięć i pół roku rozmawiał z mieszkańcami Konina.

Robert Popkowski zapowiadał oczywiście szacunek dla wszystkich i otwarte drzwi do gabinetu prezydenta, jeśli nim zostanie. Nie wycofał się jednak ze swojego wpisu sprzed kilku lat, w którym życzył radnemu Jackowi Kubiakowi „spełnienia marzeń dotyczących wytępienia czerwonej i tęczowej zarazy”. Kiedy w naszej redakcji usłyszał pytanie internauty o to, jak chce zapewnić poczucie bezpieczeństwa nieheteronormatywnym mieszkańcom Konina, kiedy już zostanie prezydentem, odparł, że to „bardzo dziwne pytanie”. Nie zrozumiał, że po zacytowanym wyżej wpisie kilka tysięcy mieszkańców Konina może czuć się zagrożone przez prezydenta, który głosi takie hasła i może na przykład zachęcać do „tępienia tęczowej zarazy”.

Jako największe osiągnięcia swojej prezydentury Piotr Korytkowski wymienia zrealizowane inwestycje: przede wszystkim wiadukt łączący piąte osiedle z Zatorzem i ulicę Kleczewską. Tylko zapomina, że to projekty przygotowane jeszcze przez jego poprzednika, a faktyczną zasługą jego ekipy było spięcie finansowe tych przedsięwzięć. Zadanie trudne, ale przecież dla sprawnych urzędników wykonalne i było to tak naprawdę minimum tego, co w kończącej się właśnie kadencji należało zrobić. Zasługi z tego tytułu niwelują niepowodzenia w zdobyciu funduszy na naprawę mostów i wiaduktów na trasie Warszawskiej. A niechęć pisowskiego rządu usprawiedliwia go tylko częściowo. Tym bardziej, że – nie wolno nam o tym zapominać – jako przewodniczący komisji infrastruktury Rady Miasta Konina w latach 2012-2018 Piotr Korytkowski jest współodpowiedzialny za doprowadzenie trasy Warszawskiej do dzisiejszego stanu.

Nie jest też prawdą, że jedynie obecny prezydent gwarantuje otrzymanie dofinansowania na jej naprawę. Obecny rząd to też nie są anioły, ale w odróżnieniu od poprzedników przejawia dużo większą skłonność do kierowania się zasadami i przepisami prawa przy podejmowaniu decyzji.

Z powyższego, dość ograniczonego z konieczności przeglądu wad i zalet rywali w finałowym biegu do fotela prezydenta Konina, wyłania się wybór między kontynuacją pozbawionego troski o zaspokajanie potrzeb mieszkańców administrowania miastem, a raczej mgliście zarysowaną zmianą. Ta alternatywa nie zachęca, by głosować na któregokolwiek z panów.

Co mogą jeszcze zrobić, żeby przekonać niezdecydowanych? Mnie Piotr Korytkowski przekonałby do siebie, gdyby na przykład przeprosił za pobieranie – za pośrednictwem podstawionych słupów z Kępna i Buku - nienależnych wynagrodzeń z tytułu zasiadania w radach nadzorczych miejskich spółek. Przeprosił, że pozwalał na to również swoim zastępcom i zapewnił, że to więcej się nie powtórzy.

Z kolei Robert Popkowski wykonał wczoraj krok w dobrym kierunku, mówiąc, że nie powinien użyć cytowanych wyżej słów o zarazie. Przygotowany tekst tak go jednak parzył, że zamiast „przeprosić” powiedział „przeszkodzić” i przeszedł do uzasadniania trafności użytego sformułowania wierszem poety, który w 1944 roku użył go wobec Armii Czerwonej.

- Czy jednak te słowa wypowiedziane przez poetę w czasie powstania warszawskiego nie były w jakiś sposób trafne? – zapytał.

Żeby mnie przekonać do siebie Robert Popkowski musiałby pokazać, że rozumie zło, jakie wyrządził. Prawdopodobieństwo, że tak się stanie, oceniam jednak bardzo nisko, więc prognozuję, że frekwencja w wyborach prezydenckich w Koninie 21 kwietnia nie będzie zbyt imponująca.

Wygra ten, który lepiej zmobilizuje swoich wyborców. I to raczej hasłami, które będą trudne do przełknięcia dla zwolenników rywala. Wielu ludzi centrum zostanie więc w domu albo wrzuci do urny głos nieważny.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole