Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościTu bije serce górniczych kolei. Na co dzień widzą je nieliczni

Tu bije serce górniczych kolei. Na co dzień widzą je nieliczni

Dodano: , Żródło: LM.pl
Tu bije serce górniczych kolei. Na co dzień widzą je nieliczni
Koleje górnicze

Kilkanaście hektarów terenu, kilometry torów i ogromne hale – to serce konińskich kolei górniczych. Na co dzień niedostępne dla osób postronnych warsztaty w sobotę otworzyły się dla miłośników kolei.

„Węglowa 0818 – możemy wracać” melduje przez radio maszynista i po chwili stutonowa lokomotywa LEW EL2 powoli nabiera rozpędu. Bodaj pierwszy raz w swojej historii nie wiezie jednak tylko pracowników kolei. W środku i wokół lokomotywy zbiera się ponad 110 osób z całej Polski, by podziwiać, fotografować i chłonąć każdą sekundę przejazdu górniczego pojazdu.

Jeździli „krokodylem”, odpalali „Tamarę”

Gdzie znajdują się Warsztaty Kolei Górniczych KWB Konin wie oprócz ich pracowników pewnie tylko garstka regionalistów, miłośników kolei i mieszkańców osiedla Biurowiec w gminie Kazimierz Biskupi. To właśnie tam, skryty za gęstymi drzewami, znajduje się kilkunastohektarowy teren – serce kopalnianych kolei. Sprzęt, który na co dzień wozi węgiel ze wschodniowielkopolskich odkrywek, jest w warsztatach serwisowany i przechowywany. Nie ma pewnie lokomotywy, wagonu, czy drezyny, która choć raz tam nie zawitała.

W sobotę sam teren, jak i kopalniane pojazdy oglądać mogli miłośnicy kolei z całej Polski. Już drugi raz wydarzenie dla nich zorganizowali Konińscy Miłośnicy Transportu Publicznego i PAK Górnictwo, któremu podlega zarządzanie kolejami górniczymi. – Jestem bardzo zaskoczony, że tyle osób, z całej Polski, dzisiaj przyjechało – mówił, witając zwiedzających, Dariusz Szymczak, prezes spółki.

Gości było sporo, bo i atrakcji nie brakowało. Największą, choć nieplanowaną, był na pewno przejazd wspomnianą już lokomotywą LEW EL2. Nazywana „krokodylem” (z powodu swojego charakterystycznego wyglądu i zielonego koloru) jest obiektem pożądania miłośników kolei z całej Polski. Konińska bocznica to bowiem jedyne tory w Polsce, po których obecnie jeździ ta lokomotywa. Fani kolejnictwa potrafią przyjeżdżać do naszego regionu tylko po to, by ją sfotografować. W sobotę mogli zaś wsiąść do kabiny maszynisty, na własnej skórze poczuć i na własne uszy usłyszeć, jak to jest jechać NRD-owskim sprzętem.

Kolejarze zaprezentowali też inne lokomotywy: spalinowe 401Da, SM42, czy TEM2 (potocznie nazywana Tamarą), a także sprzęt pomocniczy: WM-10, czy WM-15 służące utrzymaniu, konserwacji i naprawom torów kolejowych oraz sieci trakcyjnych. Ponadto uczestnicy wycieczki mogli obejrzeć wagonownię, warsztaty i nastawnię.

Walczą o uratowanie kolejowego dziedzictwa

Wszystko to dzięki zaangażowaniu Konińskich Miłośników Transportu Publicznego z Krzysztofem Lubińskim na czele. To właśnie oni rok temu wpadli na pomysł specjalnego przejazdu po kopalnianych torach. Kolejnych tego typu wycieczek, póki co, zabronił Urząd Transportu Kolejowego. Stąd pomysł na pokazanie innej części kolejowej sieci regionu konińskiego. Ogromny wkład w oba przedsięwzięcia wnieśli też sami kolejarze. Zwiedzających oprowadzali Marek Pilarczyk, Krzysztof Skowroński, Dariusz Knop, Mirosław Krzymiński i Maciej Kamiński. Nad wszystkim czuwał zaś Andrzej Rudziński, dyrektor ds. transportu w PAK Górnictwo. Jeśli pasja była powodem, który pchnął osoby z całej Polski do przyjazdu do Konina, to bez wątpienia taka sama pasja kierowała każdym z wyżej wymienionych, by w sobotę pokazać miejsce swojej pracy. Miłość do kolei było po prostu czuć.

Ważnym elementem sobotniego wydarzenia była również wystawa przygotowana przez Mariusza Harmasza. Autor projektu „Trzeci tor” od wielu miesięcy skrzętnie dokumentuje historię, dygitalizując dokumenty i fotografując pozostałości kopalnianych kolei w regionie konińskim. Część z jego pracy można było oglądać właśnie w sobotę. Były to mapy, uratowane od zniszczenia przez Andrzeja Rudzińskiego („Gdyby nie my to dużo z tych materiałów by się nie zachowało” – przyznał w sobotę) i zdjęcia istniejących jeszcze miejsc, budynków i torów biegnących od jednej odkrywki do drugiej.

Wystaw będzie więcej, a całość powstaje z okazji 110-lecia istnienia kolei przemysłowej na ziemi konińskiej (jej historię przeczytać można w tekście Roberta Olejnika „Pierwsze w Koninie podróżowały koleją buraki, potem ludzie a na koniec węgiel”). Ile jeszcze ta historia potrwa – tego nie wiadomo. Odejście grupy ZE PAK od węgla spowoduje bowiem, że koleje górnicze potrzebne nie będą. – Jeżeli my do tego czasu zaproponujemy coś ciekawego to nikt nie będzie na siłę tego likwidowałmówił rok temu Andrzej Rudziński.

Już teraz część kolejowego dziedzictwa przepadła, a jeśli nikt (oprócz pasjonatów) nie zacznie o nie dbać – przepadnie większość. A w historii naszego regionu powstanie ogromna wyrwa.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole