Szatan i diabelska klasa czyli burzliwe lata 80. w II LO
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Na początku lat osiemdziesiątych z budynków Liceum w Morzysławiu zniknął strych, na którym wtajemniczeni posiadacze klucza (lub wytrycha) popalali papierosy. Zamiast niego dobudowano drugie piętro z dodatkowymi klasami, dzięki czemu (przynajmniej na jakiś czas) zmniejszono tłok w permanentnie przeładowanej szkole.
Dzień wolny od zajęć młodzież miała również 8 marca, kiedy przypadał, na ogólnopolską skale wówczas świętowany, Międzynarodowy Dzień Kobiet. Nie był to jednak dzień wolny od szkoły. Uczniowie uczestniczyli w uroczystej akademii, na którą składały się recytacje oraz „występy wokalno-muzyczne tematycznie związane z życiem kobiet”. W drugiej połowie marca „przodownicy nauki i pracy społecznej naszej szkoły wzięli udział w specjalnie dla nich zorganizowanej wycieczce do Warszawy.” Jej uczestnicy zwiedzili Zamek Królewski i Dworzec Centralny, który był wtedy architektoniczną atrakcją. Młodzież obejrzała też w Teatrze Narodowym słynną i bardzo kontrowersyjną w tamtym czasie inscenizację Balladyny, w której Goplana i jej dwaj przyboczni wjechali na scenę na motocyklach.
1 maja młodzież wraz z nauczycielami wzięła udział (obowiązkowo) w pochodzie. Dzień wcześniej w szkole odbyła się uroczysta akademia, podczas której „referat tematycznie związany ze świętem 1-majowym wygłosił pierwszy sekretarz szkolnej organizacji partyjnej tow. Wojciech Adaszewski”. Matury trwały od 5 do 28 maja. Nie przystąpiło do nich tylko dwoje ze 183 abiturientów. Egzamin zdało 165 osób, czyli 91,2 proc. Listy pochwalne wręczono rodzicom trzech absolwentek: Danuty Grobelskiej, Agnieszki Gruchalskiej i Bożeny Przybylskiej.
Chaberkowy garnitur i czerwone krajki
Cztery lata później do matury przystąpił rocznik Jacka Wiśniewskiego. Dwa miesiące przed egzaminami maturalnymi szkoła otrzymała sztandar, a chorążym został, w uznaniu dla doskonałych wyników w nauce, właśnie Jacek Wiśniewski (fot. nr 2). – Najgorsze było to, że kupiono wtedy dla pocztu sztandarowego garnitury w koszmarnym kolorze chaberkowym. Jak tylko oddawałem sztandar, natychmiast przebierałem się we własne ubranie.
Na zdjęciu z uroczystości wręczenia sztandaru (fot. nr 3), która odbyła się w Oskardzie, widać uczniów w mundurach Harcerskiej Służby Polsce Socjalistycznej, jak w latach 1973-1981 nazywała się organizacja harcerska w ówczesnych szkołach średnich. Do mundurów w kolorze kawy z mlekiem nosiło się czerwone krajki.
Uczeń to też człowiek
Następny rok szkolny był dla Zdzisława Maciejewskiego ostatnim na stanowisku dyrektora II LO, który zrezygnował z powodów zdrowotnych. Jego miejsce zajął jego dotychczasowy zastępca Zygmunt Szatkowski, przez wszystkie pokolenia uczniów nazywany Szatanem (obaj panowie są na fot. nr 4 z 1972 r i nr 5 z zakończenia roku szkolnego w 1980 r.). A był to rok 1981, kiedy wiele stanowisk obejmowali ludzie nie należący do rządzącej PZPR, co wcześniej było zjawiskiem raczej rzadkim. I tak też się stało w przypadku Zygmunta Szatkowskiego (fot. nr 6), który zresztą nie należał również do Solidarności.
Urodzony pod Wągrowcem, do Konina przyjechał w 1951 r., skierowany nakazem pracy do Liceum Pedagogicznego, które mieściło się wtedy jeszcze przy ulicy Kaliskiej, gdzie dzisiaj funkcjonuje Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. Jednym z pierwszych zadań, jakie mu powierzono, było układanie planów lekcji, co wymagało niezwykłej precyzji i godzenia wielu sprzecznych oczekiwań, toteż chętnych do tego zajęcia zawsze brakowało. - I te plany robiłem aż do przejścia na emeryturę w 1986 r. – uśmiecha się do wspomnień Zygmunt Szatkowski. – Dyrektor Szatkowski był zwiastunem dobrej nowiny – pamięta Jacek Wiśniewski. – Kiedy pojawiał się w drzwiach klasy z opuszczonymi na nos okularami, już wiedzieliśmy, o co chodzi. „Czwarta a?”, pytał. „W środę nie macie trzech ostatnich lekcji.”
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!