Odkrywanie magii kina. Filmożercy są wśród nas. Poznajcie jednego z nich!


Tylko w te wakacje obejrzał już 40 filmów. Jest stałym bywalcem Kina Konesera w konińskim Oskardzie i festiwali filmowych w kraju. Dlaczego nauczyciel pracujący od kilkunastu lat w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Słupcy stał się prawdziwym filmożercą? Czym jest dla niego kino, czego tam szuka?
Iwona Krzyżak: Poznaliśmy się podczas Festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
Łukasz Gorzelany: To jedna z ważniejszych tego rodzaju imprez w kraju. Staram się tam bywać co roku. Do Wrocławia przyciągają mnie nie tylko znakomite filmy, ale atmosfera, kolorowi ludzie, którzy żyją kinem, dyskutują, spierają się, emocjonują, wspólnie przeżywają. Chciałbym częściej bywać na festiwalach, jednak ze względów finansowych nie jest to możliwe. Staram się bywać w takich miejscach, chociaż dwa razy w roku. Poza tym korzystam z oferty w Koninie i okolicach.
Jak oceniasz to, co proponują konińskie kina? Satysfakcjonuje cię to, co możesz tu zobaczyć?
Oferta filmowa w Koninie jest świetna, choćby Kino Konesera w Oskardzie. Jestem tu stałym bywalcem. Mam w Oskardzie swoją miejscówkę. W Kinie Konesera to pierwszy rząd, szóste miejsce. Pokazywane są tam takie filmy, że nigdy się nie zawiodłem, nie rozczarowałem. To propozycje, które można znaleźć na festiwalach. Bardzo dobrze dobrane, ciekawe, różnorodne. Dba o to prowadząca Kino Konesera Ola Kwiatkowska.
Jeżeli chodzi o Konin, jakiej oferty filmowej ci brakuje?
Jest Kino Konesera, które bardzo lubię, OKFA, Debiuty, świetne imprezy, ale frekwencyjnie bywa różnie. Najbardziej denerwuje mnie narzekanie, że w Koninie nic się nie dzieje. Tymczasem przychodzi weekend i mamy do wyboru przynajmniej kilka imprez, seansów, wystaw. Jedyne czego mi w Koninie brakuje to starych filmów, np. horrorów klasy B.
Co wpłynęło na to, że tak lubisz kino? Pochłaniasz ogromną liczbę filmów. Przeciętny człowiek nie byłby w stanie tego udźwignąć.
Jestem dzieckiem lat 80., 90. Pop-kulturowy misz-masz, telewizja polska z pierwszymi serialami, filmami, MTV i rewelacyjne teledyski, kasety VHS. Miałem sześć, może siedem lat. Byłem na wakacjach u babci i do wiejskiej remizy przyjechał facet z telewizorem i odtwarzaczem VHS. Było to wtedy niezwykłe wydarzenie. Cała wieś się wtedy zleciała, nikt takiego sprzętu wtedy w domu nie miał. Dla mnie to była magia. Obejrzeliśmy wtedy chyba jedną z części Indiany Jonesa. Później starsi koledzy często mnie przemycali do kina na filmy dozwolone od lat szesnastu. Siedziałem wtedy wciśnięty między fotelami, żeby mnie nie wyrzucono z sali. Pasjami oglądałem też w telewizji pogram Raczka i Kałużyńskiego – „Perły z Lamusa". Jak oni się pięknie spierali, ile w tym było ognia i zaangażowania. I te stare filmy....
Do kina chodzę od zawsze. Miałem różne okresy, czasem oglądałem więcej, czasem mniej, ale od trzech lat dosłownie pochłaniam filmy. Nie wiem, z czego to wynika. Na pewno w kinie szukam ciekawych historii, żeby je przeżywać, czuć emocje. Czasem tak głęboko w to wchodzę, że ostrzegam w myślach bohaterów – nie idź tam, nie rób tego, zatrzymaj się. Niektóre filmy są tak przewidywalne, że wiesz, co się za chwile wydarzy.
Co z tego zostaje?
Wielu filmów po prostu nie pamiętam. Pozostają obrazy, przeżycia, nastroje, klimat, niektóre sceny, ale chyba najważniejsze są te chwile, kiedy siedzi się w kinie. To sposób na oderwanie się od codzienności, wyciszenie. Bez komórki, rozbieganych myśli, w skupieniu.
Umberto Eco powiedział o książkach, że kto czyta, ten żyje podwójnie. To samo jest z filmami. Podczas oglądania filmu widzę np. że ktoś patrzy na świat inaczej.
W kinie szukasz gotowych odpowiedzi, czy bardziej interesuje cię stawianie pytań?
Lubię zarówno proste historie, kiedy dostaje początek, środek i koniec, ale i lubię twistery. Niby jest wszystko jasne i nagle dzieje się coś niespodziewanego, dziwnego, taki pocisk w głowę. Te filmy pozostają we mnie najdłużej. Są też takie filmy, których nie zrozumiałem, nie poczułem. Nie jestem krytykiem filmowym, nie skończyłem szkoły filmowej, nie mam teoretycznej wiedzy na temat kina, jego historii. Jestem przeciętnym konsumentem kultury.
Czy przy wyborze filmów sugerujesz się recenzjami? Czyimiś opiniami?
Od jakiegoś czasu nie czytam recenzji. Nie chcę, żeby mnie uprzedzano co zobaczę, element zaskoczenia jest dla mnie kluczowy. Po recenzje sięgam czasem po filmie, nigdy przed.
Jest jakiś gatunek filmów, którego nie lubisz?
Kompletnie nie trafiają do mnie polskie komedie romantyczne. Są zazwyczaj banalne, przewidywalne, naiwne i nudne.
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!
Komentarze nie na temat są usuwane.