Nowy Konin zaczął się od baraków dla budowlańców na rogu Dworcowej i Polnej
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Wszystko to się miało wkrótce zmienić, bo w tym samym czasie zapadła decyzja o budowie w Gosławicach elektrowni, którą uruchomiono cztery lata później. Rosły więc kolejne wielorodzinne budynki, a w kwietniu 1955 roku oddano do użytku Dom Młodego Górnika (fot. 6). Jerzy Ryguła zamieszkał w nim szesnaście miesięcy później i do dziś pamięta dorożkarza, który zaproponował mu podwiezienie do miasta, tartak, który rzucił mu się w oczy, jak tylko wyszedł z budynku dworca kolejowego, piaszczystą ulicę Polną w miejscu Alei 1 Maja i rynsztok z nieczystościami wzdłuż ulicy Dworcowej.
Osiedle miało wtedy zaledwie kilka sklepów i prowizorycznych drewnianych kiosków, w których można było zrobić podstawowe zakupy (fot. 7 i 8). Dopiero po wybudowaniu trzech bloków wzdłuż ulicy Dworcowej i kolejnych przy Alejach 1 Maja, w które w tym samym czasie zamieniła się Polna, powstały Delikatesy, sklep rybny, apteka, mięsny i kilka innych sklepów oraz restauracja „Kolorowa”.
Przykład Nowej Huty
Wcześniej rozpoczęła się budowa odkrywki Pątnów, więc we wrześniu 1959 roku redakcja tygodnika Polityka przysłała do Konina Ryszarda Kapuścińskiego, autora głośnej i wstrząsającej relacji z Nowej Huty. Dziennikarz opublikował reportaż, a co jeszcze cenniejsze wykonał serię zdjęć, dokumentujących rozrastanie się miasta.
Mniej więcej w tym samym czasie badania socjologiczne coraz szybciej powiększających się załóg kopalni i elektrowni rozpoczął Władysław Markiewicz.
„Nie chcemy, aby o nas w gazetach pisano, że przykład Nowej Huty niczego nas nie nauczył. Chcemy, abyście nam powiedzieli, co i jak mamy robić, żeby nie było chuligaństwa, żeby uniknąć marnotrawstwa, żeby zapobiec niszczeniu nowych zasobów mieszkaniowych, oduczyć ludzi pijaństwa, itd.”
Z powyższymi postulatami wystąpili pod adresem poznańskich socjologów politycy z Konina oraz kierownictwa kopalni i elektrowni. Rezultatem przeprowadzonych wówczas badań jest książka, która bardzo wiele mówi o Koninie i części jego nowych mieszkańców.
Mycie sprzeczne z przyzwyczajeniami
Na przykład pasażerowie kolejki wąskotorowej i autobusów skarżyli się w tamtym czasie dyrekcji kopalni, że robotnicy wracający w ubraniach roboczych z odkrywek i warsztatów brudzą im odzież. Problem był na tyle dotkliwy, że w październiku 1960 r. ówczesny dyrektor kopalni Jan Stowski zagroził surowymi konsekwencjami dyscyplinarnymi wszystkim tym, którzy nie będą się myli po pracy. W grę wchodziło nawet zwolnienie. Problem brudnych ubrań był zresztą dla dyrekcji kopalni kwestią drugorzędną, dokuczliwa była natomiast absencja chorobowa wśród robotników, bo brak higieny osobistej sprzyjał rozwijaniu się wszelkich chorób.
A dla części robotników mycie się po pracy było tak sprzeczne z ich dotychczasowymi przyzwyczajeniami, że ani myć, ani tym bardziej przebierać się po pracy nie mieli zamiaru. Wymigiwali się od tego na różne sposoby. Na przykład niektórzy pracownicy brykietowni tłumaczyli, że nie myją się, bo woda jest niedobra. Kiedy wydrążono nowe studnie, panowie oświadczyli, że szatnie są za małe i nie wszyscy mogą w tym samym czasie korzystać z kąpieli. Kiedy rozbudowano szatnie, padł najpoważniejszy jak do tej pory argument, że mycie po pracy jest niebezpieczne dla zdrowia, bo bezpośrednio po gorącej kąpieli spoceni pracownicy muszą przejść około sto metrów do przystanku, co naraża ich na ryzyko przeziębienia.
Tymczasem prof. Władysław Markiewicz, który przez dwa miesiące mieszkał w Domu Górnika i miał codzienny kontakt z pracownikami kopalni i elektrowni, zdołał ustalić, że dla dużej części z nich dojeżdżanie do pracy i powrót w ubraniu roboczy ma na celu... oszczędzanie własnych ubrań.
Teraz kultura
Nowe miejsca pracy w kopalni i elektrowni sprawiły, że liczba mieszkańców Konin wzrosła w ciągu piętnastu powojennych lat z 11 do 17,5 tys. Na początku 1957 roku utworzono Powiatowy Dom Kultury, który mieścił się wprawdzie w budynku dzisiejszej szkoły muzycznej, ale już za kilka lat miała się zacząć na prawym brzegu Warty budowa nowej siedziby dla niego. Lata sześćdziesiąte były też czasem budowy innych budynków użyteczności publicznej w nowej części miasta: szpitala, hali sportowej z pływalnią i dwóch zakładowych domów kultury. Ale o tym napiszę w drugiej części tego tekstu.
Fot. 1-3: Archiwum Szkoły Podstawoej nr 4 w Koninie
Fot. 4: Ryszard Kapuściński
Fot. 5: Zbigniew Winczewski
Fot. 6: Archiwum PAK KWB
Fot. 7 i 8: Stanisław Baran
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.