Konińska Księga Pamięci. Most między przeszłością a teraźniejszością Konina
Konińska Księga Pamięci to ponad 700 stron wiedzy. Wiedzy o mieście, którego już nie ma. Ale czy na pewno? Pewne jest, że nie ma już ludzi, o których opowiada, nie żyją już zapewne autorki i autorzy tekstów.
Zniszczone w czasie II wojny światowej zostało niemal wszystko, o czym jest mowa na tych setkach stron. Zamordowano ludzi, zakończono życia, zniszczono przedmioty, domy, miejsca, zamordowano też częściowo pamięć i wspomnienia. Ale czy wszystkie? Otóż nie. Istnieje miasto, o którym można przeczytać w Konińskiej Księdze Pamięci. Istnieje też wiele domów i miejsc, cudem ocalało wiele przedmiotów i książek. W tym mieście nadal żyją ludzie, rodzą się, pracują, cieszą, smucą, bawią, starzeją się i umierają. Jak przed 1939 rokiem. A miasto nadal nazywa się Konin. I to w tym samym mieście, które budowali ludzie - jedni zamordowani, inni wygnani, jeszcze inni uciekli - część własnej historii pozostaje nieodkryta. Ponad 700 stron zapisanych znaczkami niezrozumiałymi dla przeciętnych czytających, składającymi się na teksty w jidysz i hebrajskie, od blisko półwiecza drzemie w konińskiej bibliotece.
Wydaną w 1968 r. w Tel Awiwie przez Stowarzyszenie Żydów Konińskich Księgę do Konina przywiozła siostra prof. Józefa Lewandowskiego (ur. jako Izaak Lipszyc), Bella Sharpher. Podarowała ją pełniącemu funkcję dyrektora wówczas jeszcze Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, jednemu z moich poprzedników, Lechowi Hejmanowi. I chociaż wielokrotnie, i sam Lech Hejman, jak i inni zgłębiający historię konińskich Żydów, korzystali fragmentarycznie z zaklętej w niej wiedzy, to nigdy nie została ona udostępniona szerszemu gronu odbiorców. Powody są proste. Języki jidysz i hebrajski, to nie są języki, którymi dzisiaj posługuje się wiele osób w Polsce. W czasie, kiedy książka trafiła do Konina nadal lepiej było nie przyznawać się nawet do tego, że takie języki się zna. Drugi powód, bardzo przyziemny, jednak niezwykle ważny, to pieniądze. Na tłumaczenie z każdego języka potrzebne są spore kwoty, a na języki rzadkie tym bardziej. Nigdy zatem nie sfinalizowano pomysłu przetłumaczenia, choć z pewnością zrodziły się takie zamiary i zapewne nie tylko w głowie Lecha Hejmana.
W 2017 roku wniosek z projektem tłumaczenia Konińskiej Księgi Pamięci złożyłem do Konińskiego Budżetu Obywatelskiego. Niestety nie udało się. Trzy lata temu próbowałem zdobyć grant na tłumaczenie, również bez rezultatu. Dwa lata temu inicjatywę taką podjął Rafał Walkowiak, koniński antykwariusz i kolekcjoner, który w 2018 r. doprowadził do drugiego wydania książki Theo Richmonda „Uporczywe echo”. I tym razem Konińska Księga Pamięci nie została przetłumaczona. Myślę, że teraz to dobre duchy dawnych mieszkańców miasta wzięły sprawy w swoje ręce. To ich głosy domagają się wysłuchania. Wiedza zamknięta w Konińskiej Księdze Pamięci nie może być dostępna tylko znającym języki, w których ją napisano. Dlaczego? Z banalnie prostego powodu. Bo to wiedza o naszym mieście, o jego historii, o naszych współobywatelach. To wiedza o tym, jak rosło to miasto, jak się rozwijało, kto w nim mieszkał i co robił. Opowiadając o historii miasta nie można nie mówić o jej wybranych częściach składowych. Historia konińskich Żydów to integralna część dziejów Konina. Nie możemy jej pomijać. A to co wiemy dziś to niewiele w porównaniu z tym, co jeszcze możemy znaleźć w Konińskiej Księdze Pamięci. Żydzi nie żyli w Koninie w oderwaniu od swoich chrześcijańskich współobywateli. Polacy, Żydzi, Niemcy, Rosjanie, Ukraińcy, Ormianie, Szkoci tworzyli jeden organizm, który my dzisiaj, podobnie jak oni wtedy, nazywamy Koninem. Na kartach Konińskiej Księgi Pamięci znajdziemy zatem informacje nie tylko o samych Żydach, ale również o ich chrześcijańskich sąsiadach, przyjaciołach, znajomych. Polacy domagają się często, aby o historii Polaków mówiono w innych krajach, gdzie żyły polskie społeczności. By wszędzie tam pielęgnowano pamięć o Polakach. Myślę, że przede wszystkim trzeba dać przykład idący z „naszego domu” i opowiadając o tych, którzy żyli tutaj razem z nami zachęcać innych do opowiadania o nas.
Kiedy założyłem zbiórkę, byłem pełen obaw. Czy w ogóle się uda? Czy w ogóle to ludzi zainteresuje? Mam wrażenie, że znowu zadziałali ci, którzy chcą by o nich opowiedzieć. Odzew koninianek i koninian, ale i ludzi spoza naszego miasta jest niezwykły. W ciągu 11 dni zbiórki uzbieraliśmy 11 000 zł. Ponad 12 000 zł na tłumaczenie wpłacił na konto Stowarzyszenia Przyjaciół MBP w Koninie potomek jednej z żydowskich rodzin, mamy obiecane kolejne wpłaty. Chwilami nie dowierzam w to, co się dzieje, ale niebawem będziemy mogli rozpocząć prace tłumaczeniowe. Tłumaczyć będą akademiczki i akademicy z Poznania, Wrocławia i Warszawy. To osoby, które znają języki hebrajski i jidysz. Przed zespołem wiele pracy. Do końca zbiórki jeszcze sporo brakuje. Jednak wierzę, że z takim zaangażowaniem, przede wszystkim mieszkanek i mieszkańców Konina, uda się zrealizować zamysł i w końcu Konińska Księga Pamięci stanie się dostępna dla wszystkich.
Link do zbiórki TUTAJ. Pieniądze można wpłacać również bezpośrednio na rachunek bankowy Stowarzyszenia Przyjaciół MBP w Koninie z dopiskiem "KSIĘGA", ul. Dworcowa 13, 62-510 Konin, Polska, rachunek bankowy: 21 8530 0000 0014 0014 3000 0010.
Damian Kruczkowski
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!