Inside Seaside. Festiwal, którego potrzebowaliśmy
Gdybym jednak miała ostatecznie zadecydować, mój koncertowy faworyt to Bartek Wąsik, który wziął na warsztat Radiohead. Niepowtarzalny klimat, który stworzyła Bartkowi publiczność na UPStage (wszyscy siedzieli!). Panowała cisza absolutna. Wstydem było stać, lub wyciągnąć telefon. Bartek, to nie tylko jeden z absolutnie czołowych pianistów naszym kraju. Czy muzyk mający za sobą koncerty na całym świecie. To ktoś o niezwykłej wrażliwości. Dodajmy do tego Radiohead. Zespół, który stworzył swój własny świat w muzyce. Którego dźwięki i teksty wprowadzają w zupełnie odmienny stan. Chciałabym zobaczyć ich kiedyś razem na scenie. Przysięgam, że to byłyby koncert marzeń. Jednak tego dnia scenę przejął jeszcze jeden wirtuoz instrumentów klawiszowych: Nils Frahm. Na ten koncert, została wręcz wysłana: jeżeli nie znasz, to idź w ciemno. Oszalejesz. Oszalałam. Określany z niekonwencyjnego podejścia do fortepianu. To chyba zbyt proste.
Ten dzień to również ( przerywane koncertami i wędrówkami po wszystkich przestrzeniach hal Amber Expo), studio festiwalowe. Ola Budka z Antkiem Grudniewskim (ale również inni dziennikarze 357!). Ich specjalni goście (chłopaki z Kim Nowak, Arek Stolarski, szef Agencji LIVE i pomysłodawca Inside Seaside i wielu, wiele innych zupełnie niespodziewanych osób!). Nawet nie wiecie, jak wielką magię ma studio live. Kiedy możesz z o b a c z y ć ulubione głosy radiowe i być częścią tego wszystkiego. I nocne, pofestiwalowe powroty. Układanie w drodze, co też jutro zobaczyć.
Czas na niedzielę 12 listopada i drugi dzień. Rozpoczął go, jeżeli chodzi o część koncertową skład P.Unity. Moje odkrycie. Tak, biję się w pierś, nie znałam. To idealne połączenie soulu, funka i jazzu. Od niedzieli nie ma dnia, bym ich nie słuchała. To czysta magia, co robią na scenie. Następnie, przeszył mnie mrok i magnetyzm Ani Leon. I oprawa całego koncertu: gra świateł, wizualizacje, elektronika, która przenika i idealnie romansuję z gitarą i charyzmą. To lubię w festiwalach – kiedy zmienia się twoje zdanie na temat danego artysty. Kiedy jesteś na koncercie składów, których albumu nie masz w swojej kolekcji. I nagle te kilka minut zmienia wszystko. Tak miałam z Anią. Ten dzień, już odgórnie zaplanowałam – miała być poświęcony tej drugiej stronie festiwalu. Na rozmowy, spotkania i przestrzeń sztuki, winyli i mody. No i kino, którego kuratorką programu, została Katarzyna Borowiecka z Radia 357 ( bardzo żałuję, że odpuściłam seans o PJ Harvey! Każdy, kto jeździ na festiwale, wie, że niemożliwe jest zobaczenie wszystkiego). Na pierwszy ogień, spotkanie Marka Niedźwiedzkiego ze Zbigniewem Preisnerem. Nawet trudno sobie wyobrazić, co się dzieje, kiedy spotykają się dwie legendy. Oprócz tego, że będąc dwadzieścia minut przed spotkaniem, trudno było mi przedrzeć się przez tłum oczekujących, to niesamowite były reakcje publiczność. Były historię o współczesnej muzyce, o tym, dlaczego Sanah jest ważna, o transporcie kotów z Grecji i jak zmienił się zawód producenta. Uwielbiam obserwować ludzi i pamiętam, jak w tłumie usłyszałam rozmowę dwójki ludzi: Warto było kupić ten karnet, by posłuchać ich przez czterdzieści minut. To chyba idealne podsumowanie. Następnie Marcin Łukawski, jak lubię określać - najlepszy człowiek od poranków razem z Tomaszem Rożkiem, odpowiadający na „Pytania z Księżyca” i Agnieszka Szwajgier razem z Janem Gołębiowskim zastanawiający się „Czy każdy ma zadatki na mordercę?”. Studio Radia 357, na pierwszym piętrze oraz to na food hallu, uznaję za jedne z moich ulubionych miejsc festiwalu. Były koncerty, dyskusję. O czym nie wspomniałam? Dwa słowa. Targi Plakatu, które przyciągnęły tysiące entuzjastów. Wielka była moja radość, kiedy to spotkałam wśród wystawców, autorów, działających w social mediach jako „Smutne historie spisane na kacu i tanim papierze”. I oczywiście, u których to, w trakcie festiwalu, za symboliczną dyszkę, można było zamówić swój portret na kartce post it. Uprzedzę pytanie. Oczywiście, że się zdecydowałam. Nawet teraz, gdy zerkam, myślę sobie, że to jedno z moich ulubionych momentów Inside Seaside. Teraz czas naThe Girl Who Fall in Earth, czyli Matyldę Damięcką. Dziewczynę, która od dawna nie boi się mówić. I rozprawia się ze światem za pomocą kilku pociągnięć ołówka. I jest w tym często, o wiele bardziej wymowna, niż kilku stronnicowy tekst. Jeżeli już wybrzmiał temat Matyldy, to muszę wspomnieć, że miała ona swój moment podczas festiwalu, również jako gościni Piotra Stelmacha, w studiu 357. Obecna z Radkiem Łukasiewiczem, z którym tworzy skład Matylda/Łukasiewicz. Zachwycili i wykonali premierowo nowy utwór. To jest ich czas, zdecydowanie.
Czas na deser. Wisienkę na koncertowym i czułe wspomnienie licealnych lat. Absurdalne teksty, kultowe brzmienie. Mowa oczywiście o składzie Kury, który zagrały swój najbardziej znany album, czyli P.O.L.O.V.I.R.U.S. Panowie sprawili tym mnóstwo radości, a zainteresowanie przeszło chyba najśmielsze oczekiwania – ten jedyny raz, przed koncertem na UPstage, potrzebna była dodatkowa ochrona i barierki. Chyba wiecie już o co chodzi. Przed tym historycznym niemal koncertem, był oczywiście szybki spacer, żeby zobaczyć Kaśkę Sochacką. Dziewczyna, z twórczością której musiałam się długo oswajać. Nie była to miłość od pierwszego wierzenia. Nawet nie od drugiego. I wiem, że to pewnie dziś dziwi. Musiałam ją zobaczyć na naszej konińskiej scenie, by zrozumieć: to jest świetne. To jest magiczne. To jest muzyka, która otuli cię w najgorszym momencie życia. Miłe spotkanie przerwała jednak myśl: czas na zmianę klimatu: czas na dzikie dzieciaki Wielkiej Brytanii – Black Honey. Brytyjczycy mają w sobie jednak to niesamowite, wrodzone szaleństwo. Stąd chyba, ten świetny punk rock. To było moje pierwsze zetknięcie z ich brzmieniem. Rockowa odpowiedź młodych na dzisiejsze czasy. Całkiem niezła. Jestem ciekawa, jak to się rozwinie…?
Na zakończenie, choć nie w całości, kolejne cudowne dziecko Wielkiej Brytanii – Tom Odell. Mój pierwszy raz w wersji koncertowej. Kolejny przykład z mojego życia – nie rozumiem fenomenu. Taka dokładnie Another Love mojego życia, czyli kolejny przykład człowieka, który powoduję, że na koncercie zmieniasz swoją percepcję. I każdy numer, ze swoich albumów zamienia w najlepszą ich wersję.
I czas na pożegnanie. Dwa dni minęły jak sekunda. Tak chyba właśnie jest, kiedy człowiek bawi się najlepiej na świecie, prawda? Dwa dni ze świetnie wyselekcjonowaną muzyką. Z promieniem słońca, w środku najgorszego miesiąca w roku. Świetna organizacja – przysięgam, opowiadam o tym każdemu. Ciężko znaleźć wady. Rewelacyjne wykorzystanie przestrzeni. I ludzie. Stojąc w kolejce do szatni, po odbiór płaszcza usłyszałam: jak dobrze, że jest ten festiwal. I niech to będzie podsumowaniem. Radio 357, Agnecja LIVE, Miasto Gdańsk – róbcie to dalej, bo robicie to dobrze. Stworzyliście coś, czego brakowało na festiwalowej mapie. I to, na tak wysokim poziomie, że boję się co, przygotujecie za rok. Dlatego wielkie dziękuję, za możliwość bycia z wami podczas historycznej, pierwszej edycji. Macie mnie za rok. I myślę, że podobnie myśli 15 tysięcy osób, które przejęło w drugi weekend listopada przestrzenie Amber Expo.
A wam polecam: zarezerwujcie już w kalendarzu 9-10 listopada. Warto.
Więcej info: https://insideseaside.pl/
Ps. Za udostępnienie zdjęć z festiwalu dziękuję Anecie Kanik, która jak nikt inny, potrafi uchwycić wraz ze swoim mężem Maciejem koncertowe emocje. Dziękuję!
Marta Duszyńska
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!