Zakochane duchy
HISTORIA KWB KONIN
Pierwszy polski serial telewizyjny „Barbara i Jan” był kręcony między innymi na terenie konińskiej kopalni węgla brunatnego. Choć pół wieku temu wydarzenie miało (i ma nadal) posmak sensacji, mało kto dzisiaj o nim pamięta.
Natomiast z pracą ekipy filmowej miał okazję zapoznać się bliżej Janusz Rogowski, którego zatrudniono w charakterze statysty. - Pracowałem wtedy w warsztacie mechanicznym na brykietowni u pana Józefa Bobrowskiego – opowiedział mi, kiedy się spotkaliśmy. - Kierownik szukał chętnych na statystów, to się zgłosiłem. Miałem wtedy dziewiętnaście lat i dla nas, młodych chłopaków, to była sensacja: wystąpić w filmie. Wiedzieliśmy, że przyjeżdża pan Kobuszewski i Leśniak, których znaliśmy z „Kobry” (cotygodniowy teatr sensacyjno-kryminalny emitowany w czwartki – dop. red.) czy „Wielokropka”, ale tej aktorki (mowa o Janinie Traczykównie – dop. red.) nie znaliśmy wcale.
Od Janusza Rogowskiego dowiedziałem się, że „Zakochane duchy” były realizowane nie tylko na odkrywkach Pątnów i Gosławice, ale i na zwałowisku odkrywki Niesłusz, która wtedy już od trzech lat była nieczynna. – Zdjęcia były kręcone tam, gdzie miało być boisko sportowe – pamięta mój rozmówca, a więc blisko jeziorka Zatorze. - Mieliśmy gonić Zdzisława Leśniaka na zwałce pod górę, ale ciężko nam to szło, bo to było chyba po deszczu. Na drugi dzień wszystko powtarzaliśmy, bo się okazało, że podczas pościgu oglądaliśmy się za siebie. A na koniec wpadliśmy w błoto.
Klaps z lampką wina
Ujęcia na Pątnowie musiały być kręcone później od tych na zwałkach Niesłusza, bo Janusz Rogowski pamięta, że filmowcy proponowali im statystowanie również na tej odkrywce. – Ale kierownik nie wyraził zgody, żebyśmy jechali na Pątnów – wspomina. - Mówił, że tam też są ludzie, to sobie poradzą.
Podczas zdjęć nasi statyści nie mieli bezpośredniej styczności z aktorami. – Kiedy nas przywieźli na plan, aktorzy byli już po zdjęciach – pamięta Janusz Rogowski. Za to z okazji setnego klapsa Jan Kobuszewski sprawił naszym statystom niespodziankę, bo postawił im w kawiarni Domu Górnika po lampce wina. – Jan Kobuszewski przyszedł wtedy do kawiarni w Domu Górnika z panem Wiewiórą, sztygarem z odkrywki Pątnów. Usiadł z nami przy stoliku i podziękował w ten sposób za pomoc w realizacji filmu. Mówił, że to taka filmowa tradycja, żeby setny klaps uczcić kielichem czegoś mocniejszego. Pamiętam jeszcze, że Zdzisław Leśniak wetknął na chwilę głowę w drzwi kawiarni, zawołał coś do Kobuszewskiego i poszedł dalej. Cała ta ekipa mieszkała chyba wtedy w Domu Górnika. Dla nas to było wielkie wydarzenie. Kumple siedzieli obok, a my razem z Kobuszewskim przy stoliku popijaliśmy wino.
Kilka sekund na ekranie
Choć również Janusz Rogowski miał w tamtym czasie telewizor w domu („To musiała być Wisła albo Belweder”), to nigdy wcześniej nie widział żadnego z odcinków serialu „Barbara i Jan”. Siadamy więc przed monitorem. Okazuje się, że scena, w której wystąpił z kolegami, zajmuje w filmie zaledwie... kilka sekund, a że jest kręcona z dalekiego planu, nie potrafi nikogo rozpoznać, nawet siebie. Przypomina sobie natomiast, że do nakręcenia tej akurat sceny zaangażowano pięciu statystów. Było wśród nich jeszcze dwóch jego kolegów: Wojciech Broniszewski i Bogumił Koziarski. - Bogdan nie żyje, a Wojtek mieszka gdzieś w Swarzędzu i nie mam z nim kontaktu.
Dwa tygodnie po naszej rozmowie byłem na zjeździe pierwszych absolwentów Zasadniczej Szkoły Górniczej. Okazało się, że jednym z kilku moich rozmówców spośród prawie czterdziestu obecnych na zjeździe osób był... Wojciech Broniszewski, który doskonale pamiętał swoją przygodę z filmem z 1964 roku. - Gonił nas parę razy reżyser po hałdach w Niesłuszu – wspomina – ale przede wszystkim zapamiętałem Kobuszewskiego. To bardzo miły człowiek, z każdym porozmawiał, odpowiadał na wszystkie pytania. A jak tylko pojawiał się w kawiarni w Domu Górnika, wystarczyło że miny do nas robił, a my już żeśmy się śmiali. Przez te dwa tygodnie, jak w Koninie była ekipa filmowa, po pracy jechaliśmy do domu coś zjeść a potem prosto do kawiarni, bo może Kobuszewski będzie tam siedział.
Kto jeszcze wystąpił?
Wiele wskazuje na to, że w filmie wzięło udział więcej statystów niż wspomniana piątka, więc jeśli ktoś jeszcze siebie lub kogoś ze swoich bliskich rozpozna, albo jakieś miejsce (na przykład to z biegnącym Janem Kobuszewskim), proszę dać znać do redakcji (e-mail: r.olejnik@redakcja.lm.pl lub tel. 730 000 130). Serial, wydany przez TVP na DVD, można kupić w empiku.
Robert Olejnik
Mamy swój kanał nadawczy. Dołącz i bądź na bieżąco!