Dolores - panna na wydaniu. Czy uda się uratować koparkę dla przyszłości?
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Nowa maszyna kosztowałaby od 125 do 165 mln, a zakup, rozbiórka, transport, montaż i modernizacja Carmen kosztowała w sumie 49,85 mln zł, a więc jedną trzecią nowej. Kopalnia dostała też z hiszpańskich magazynów całe komplety części zamiennych. Cała część elektryczna, automatyczna i socjalna były całkowicie nowe, wykonane w KWB.
Na ich kołach urabiających o średnicy przekraczającej 11 metrów mieści się 20 czerpaków o pojemności 850 litrów każdy (fot. 3), które w ciągu minuty pracy zrzucały na taśmociąg ponad 5 tys. metrów sześciennych urobku. Krótko mówiąc, jedna hiszpanka wykonywała pracę dwóch SRs 1200, co pozwoliło kopalni sprzedać trzy inne niepotrzebne już maszyny.
Nie pozostawiają śladów
Carmen i Dolores były wtedy pierwszymi i jedynymi w Polsce tak dużymi koparkami - mają 38 metrów wysokości i ważą ponad 2,5 tys. ton każda. Jeżdżą na sześciu sterowanych hydraulicznie gąsienicach szerokich na ponad cztery metry, dzięki czemu mają najniższe spośród kopalnianych maszyn naciski jednostkowe na podłoże: od 0,72 do 0,77 kg na cm kw. To mniej niż człowiek i dlatego przy przeprowadzaniu na odkrywkę Jóźwin IIB praktycznie nie pozostawiły po sobie śladu na ziemi.
Ponieważ w czasie montażu skontrolowano wszystkie elementy obu hiszpanek, funkcjonowały jak nowe koparki. Zakładano wówczas - w 2010 roku - że przed nimi co najmniej 30 lat eksploatacji, do końca nie tylko Jóźwina ale i Ościsłowa. I ta akurat prognoza się nie sprawdziła, bo po dwunastu latach ich pracy zasoby odkrywki Jóźwin się skończyły, a nowej nie uruchomiono.
Panna na wydaniu
Dalsze odsprzedanie już regenerowanych koparek nie jest możliwe, ale nawet jako złom nadal przedstawiają sporą wartość, mniej więcej po dwa miliony złotych każda. I taki też miał być ich koniec. Ale pojawił się Mariusz Harmasz, lider programu Trzeci TOR, z pomysłem utworzenia w Kleczewie parku technologicznego z jedną z hiszpanek i być może układem KTZ czyli koparka-taśmociąg-zwałowarka.
Ten sam człowiek w Koninie doprowadził do otwarcia willi Reymonda i odkupienia przez miasto synagogi, więc nie dziwi, że udało mu się zainteresować swoim pomysłem nie tylko władze Kleczewa, ale i kierownictwo ZE PAK.
- W związku z ideą zachowania dziedzictwa poprzemysłowego Konińskiego Zagłębia zwróciłem się do prezesa Piotra Woźnego z propozycją utworzenia parku maszyn i ocalenia jednej z nich, Dolores - usłyszałem od Mariusza Harmasza (na fot. 4 z prezesem Piotrem Woźnym po prawej i koszulką z napisem „Dolores panna na wydaniu”) - Idea wydała się na tyle intrygująca, że sprawie nadano tryb pilny, angażując w tą operację przede wszystkim pracowników kopalni, za co jestem im bardzo wdzięczny.
Koparka na plaży
Jeśli uda się dograć wszystkie szczegóły, w celu wyprowadzenia Dolores z wyrobiska zostanie zbudowana długa na pół kilometra i szeroka na 40 metrów pochylnia, co potrwa około pół roku. Według wstępnie opracowanego planu koparka powinna wyjechać na powierzchnię za niecały rok, mniej więcej we wrześniu 2023.
Szukasz pracy? Kilkaset aktualnych ofert znajdziesz w naszym serwisie ogłoszeniowym.