Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomości„Czy można pogodzić podróżowanie po całym świecie z pracą i życiem osobistym?”

„Czy można pogodzić podróżowanie po całym świecie z pracą i życiem osobistym?”

Materiał promocyjny

Dodano: , Żródło: LM.pl
„Czy można pogodzić podróżowanie po całym świecie z pracą i życiem osobistym?”
materiał promocyjny

Dzisiaj rozmawiamy z braćmi Tomaszem i Marcinem Kuśmirkami, którzy udowadniają, że da się łączyć te sprzeczności. Tym bardziej, że niezwykła ilość miejsc i ponad 120 krajów, które do tej pory odwiedzili, od razu cisną na usta wiele pytań.  

RPA Przylądek Dobrej Nadziei

Tomka poznałem podczas jednego z wyjazdów, kiedy był pilotem naszej grupy. Z pasją i polotem opowiadał o kuchni, historii, architekturze, ale także życiu codziennym i ekonomii nie pozwalając się nudzić. Bardzo szybko rozbudzał naszą ciekawość i zainteresowanie, a liczne ciekawostki, anegdoty, scenki sytuacyjne z życia wzięte umilały podróż i przybliżały specyfikę kraju. Przede wszystkim jednak przez cały wyjazd miałem nieustające poczucie bezpieczeństwa. Pilot umiejący zapanować nad dużą grupą różnych charakterów, oczekiwań i przede wszystkim temperamentów – taki obraz pamiętam przez cały wyjazd. To bardzo mi zaimponowało i chciałem dowiedzieć się więcej o jego pracy.  

Panowie, od jak dawna zajmujecie się podróżowaniem, turystyką i czy odwiedziliście już wszystkie kraje na świecie?

Tomasz Kuśmirek: Z racji różnicy wieku ja dłużej, bo ponad 25 lat… to już ćwierć wieku, a młody, czyli Marcin od 15 lat, bo Marcin jest ode mnie młodszy o 12 lat, chociaż trudno mi czasami w to uwierzyć (śmiech).

Marcin Kuśmirek: Lata lecą... ale tak ok. 15 lat podróżuję zawodowo, a zaczęło się to - będzie nostalgicznie (śmiech)... pamiętam sytuację jak Tomek wrócił z Chin w środku nocy, wówczas mieszkając u Rodziców dzieliliśmy pokój, przebudziłem się i chcąc zaraz iść spać, spytałem kurtuazyjnie jak było, czy wszystko ok? Po czym zaczął opowiadać o Wielkim Murze, Zakazanym Mieście, kaczce po pekińsku, odmienności kultury kraju Środka...On po prostu nie mógł zasnąć z powodu zmiany strefy czasowej, ja odwrotnie, zasłuchany w opowieściach, nie chciałem spać. I wtedy mały Marcinek postanowił na własnej skórze przekonać się co znaczy podróżowanie…skończyłem Turystykę i Rekreację na AWF w Poznaniu i rozpocząłem na swój sposób poznawać świat. Oczywiście miałem dużo łatwiej, ścieżki wydeptane i wiele drzwi otwartych. Ot chociażby na drugim roku studiów dostałem propozycję pilotażu grupy do RPA i Zimbabwe. Gdyby ktoś powiedział mi w liceum, że już za dwa lata będę latał nad Wodospadami Wiktorii helikopterem uśmiechnąłbym się i w życiu nie uwierzył – teraz już wiem, że nie ma żadnych ograniczeń i trzeba marzyć, bo marzenia lubią się spełniać! 

No właśnie Wy łączycie pasję, pracę i marzenia wielu ludzi o podróżach. Niejeden raz pewnie słyszeliście, że Wasza praca to wieczne wczasy?

Tomasz Kuśmirek: Tak (znowu śmiech). Cały czas to słyszymy. Z perspektywy naszych znajomych, turystów, gości  i osób, które patrzą na naszą pracę z boku, to nasza praca wydaje się wiecznymi wakacjami. Miałem w życiu okresy, że byłem w rozjazdach 280 – 300 dni w roku, przemierzając kontynenty, kraje, zmieniając strefy klimatyczne, strefy czasowe… człowiek budzi się w Hawanie, a pojutrze jest w Bangkoku, aby za tydzień być w Kapsztadzie, a w kolejnym tygodniu w Rovaniemi. Jak ktoś prześledzi naszego facebooka to zobaczy, że podróż przebiega dookoła świata w bardzo krótkim okresie i praktycznie bez dłuższych przerw między wyjazdami. Często w pół roku robimy tyle mil samolotami, co większość ludzi przez całe swoje życie. 

Robi wrażenie…

Marcin Kuśmirek: Na pewno jak się tego słucha, to człowiek może mieć zawrót głowy, ale trzeba pamiętać, żeby w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek i nie dać się zwariować. Proszę pamiętać, że my wcielamy się na chwilę w rolę i żyjemy trochę nie swoim życiem. Jesteśmy na wyjeździe, daleko od Rodziny, od domu. Realizujemy scenariusz, który ma jeden cel, aby wyjazd wyszedł jak najlepiej, a zadowoleni klienci chcieli z nami jeszcze odkrywać piękno świata. Niejednokrotnie rozmawiając z nieznajomymi, opowiadając czym się zajmuję czuję się trochę jak człowiek z innej orbity. Jakiś czas temu jadąc w taxi z lotniska w Warszawie na dworzec zadzwonił kolega po fachu i mówię, że właśnie zacząłem „maraton” wróciłem z Kalifornii, muszę szybko jechać na pociąg „wyprać się”, bo pojutrze Grecja, później coś...i po zakończeniu rozmowy kierowca odwrócił się i z niekrytym uśmieszkiem mówi: Pan to ma życie! Zabierze mnie pan do walizki? Przytaknąłem, bo po co wspominać o drugiej stronie medalu zarwanych nocach, stresie i presji, żeby wszystko się udało, a jak to w turystyce na wiele rzeczy nie ma się wpływu np. pogodę można zamówić, ale nie zawsze zamówienie się sprawdzi (śmiech). Ten zawód po prostu trzeba kochać jak każdy inny zresztą.

No tak, a Klienci coraz bardziej wymagający.

Tomasz Kuśmirek: Musimy tutaj wtrącić, że od wielu lat zajmujemy się oprócz turystyki klasycznej, jej specyficzną działką incentive, czyli wyjazdami firmowymi, integracyjnymi, motywacyjnymi, dla grup zorganizowanych. Sprowadza się to do wyjazdów dla Gości na zaproszenie firmy na bardzo wyszukane wyjazdy w najdalsze zakątki świata, gdzie nietuzinkowe atrakcje są często przygotowywane tylko na nasz przyjazd: kolacja na środku pustyni z dyskoteką, lotami helikopterami nad Zambezi, pływaniem z rekinami w klatce w RPA czy wyprawą samochodami po Teneryfie…sami od wielu lat zajmujemy się właśnie takimi rzeczami. Robimy również wyjazdy dla firm i zakładów pracy w niższych budżetach, ale staramy się tam przemycić najwyższy poziom przy zdecydowanie niższych cenach.

Żeby odwiedzać dalsze regiony od czegoś trzeba było zacząć, od czego zaczęliście Wy? 

Tomasz Kuśmirek: Przeszliśmy prawdziwą edukację turystyczną od podstaw, na czym mi w szczególności bardzo zależało. Najpierw jako piloci – przewodnicy zjeździliśmy całą Polskę z wycieczkami szkolnymi i zakładowymi. Na kołach, autokarami intensywnie i bardzo ciekawie co do dzisiaj uwielbiamy. Nawet między tymi dalekimi wyjazdami staraliśmy się zawsze jeździć na wycieczki szkolne, bo dziecko to taki „papierek lakmusowy”. Jak nie opowiadasz ciekawie lub nie potrafisz stworzyć klimatu w autobusie, to zaraz przestają Ciebie słuchać, zaraz włączają swoje głośniki i dają Tobie do zrozumienia, że coś się wypaliło, że nie jesteś dobry w tym co robisz. To trochę taka rola nauczyciela. Ja bardzo biorę sobie ten aspekt turystyki młodzieżowej do serca i zawsze staram się, aby dzieciaki, młodzież z takiego wyjazdu w praktyce poznała ciekawostki, to co najlepsze. Często słyszałem: „Gdyby nasza Pani od matematyki tak opowiadała jak Pan, to wszystko byłoby łatwiejsze!”. Tak długo jak będę to słyszał, tak długo będę miał siłę jeździć. Ta praca daje wiele pozytywnej energii. Nam jest łatwiej niż nauczycielom, bo nasza klasa nie jest zamknięta w murach szkoły, a poza tym nie stawiamy ocen. Tym nie mniej staramy się na naszych wyjazdach przemycać edukację, czyli nauka poprzez podróżowanie. Na razie z sukcesami i mam nadzieję, że to będzie trwało. 

Marcin Kuśmirek: Wchodząc w słowo, edukacja jak najbardziej, a ja poszedłbym nawet krok dalej - inspiracja, zaciekawienie okolicą bliższą i dalszą, oderwanie od komputera czy telefonu. To właśnie wyjazdy tworzą niezapomniane wspomnienia. Dziś niestety pudełko, które nazywa się smartfon zniszczyło nam chęć poznania, bo po co? Przecież można odpalić insta wpisać Praga i obejrzeć tysiące świetnych zdjęć ze stolicy Czech, przeciągnąć żółtego człowieczka w google maps i pojeździć po tym mieście, wejść na wikipedię   i przeczytać o Moście Karola czy innych zabytkach. OK! to błogosławieństwo naszych czasów, ale też przekleństwo - to nigdy nie zastąpi nam obcowania, przebywania i chłonięcia miejsca, bo to można dokonać tylko wychodząc z domu. A dodatkowo możliwość spróbowania kawy leche-leche, argentyńskich steków, amerykańskiego burgera, greckiego gyrosa czy nawet naszych regionalnych rogali marcińskich… tego nie da się jeszcze przenieść za pomocą ekranu i miejmy nadzieję, że tak pozostanie… Warto podróżować i pielęgnować te perełki, niesamowite drobnostki, które sprawiają, że chcemy wracać i jeszcze szukać nowych miejsc, smaków i wrażeń…

To się zgadza sam wiem mając dzieci jakie dzisiaj jest przywiązanie do nowinek XXI wieku. A w związku z przywiązaniem, zacznijmy od podstaw jesteście z Konina i jesteście przywiązani do naszego miasta?

Marcin Kuśmirek: Tak. Jesteśmy z 5 osiedla… niejako zapętliliśmy naszą podróż i po ukończeniu liceum i wyjściu w świat, może na początku ten bliski, bo jednak Poznań, później już ten nieco dalszy, wróciliśmy tutaj i dziś prowadzimy wspólnie biuro podróży tourlider w starej części miasta. Zapraszamy tam zawsze, żeby porozmawiać o podróżach i świecie. Tym bliskim i tym dalszym. W szczególności dziś w czasach tak niepewnych COViD, wojna w Ukrainie, galopujące ceny chcemy, żeby nasi Klienci czuli się pewnie, czuli wsparcie. Naszym walorem jest fakt, że już byliśmy w większości miejsc, które są popularnymi kierunkami turystycznymi. Lubimy wracać i oglądać co się zmienia i jak rozwija się jakieś miejsce. Lubimy też wyruszać w nowe, odkrywać nieznane i zarażać innych pasją do podróżowania w myśl naszego hasła: tourlider – Twój partner w podróży!

A właśnie wspomniałeś COVID, teraz wojna na Ukrainie…czy to coś zmieniło w Waszym podejściu do podróżowania?

Marcin Kuśmirek: W podejściu NIE nadal robimy to samo taka już nasza natura. Faktem jest, że podróżowanie samo w sobie nieco się zmieniło -  trzeba bardziej się przygotować, być na bieżąco z przepisami, chociaż powoli restrykcje covidowe odchodzą w przeszłość... Dla branży ostatnie dwa lata były trudnym czasem. Czasem nieprzewidywalnym. Najpierw pandemia, dziś wojna, wzrosty cen paliw, wahania kursów walut, jednak co inspirujące i pozytywnie nastrajające na przyszłość to fakt, że nie zgasła, a wręcz po ostatnich tygodniach wzrosła ilość zapytań, telefonów, odwiedzin w biurze i rezerwacji. Dostrzegamy i odnotowujemy, że na nowo ożyła chęć wyjazdów wśród naszych Rodaków. W czasie pandemii królowały wyjazdy w Polskę, Polacy odkryli na nowo nasz kraj i okazało się, że jest piękny. 2020 i 2021 to więcej czasu dla najbliższych, co przełożyło się u mnie na powiększenie rodziny i urodziła się moja druga córeczka J

Gratulacje! Czyli były pozytywy? Wróciliście do Konina, mimo, że zwiedziliście tyle świata…

Tomasz Kuśmirek: Oczywiście! W Polsce jest wiele pięknych i ciekawych miejsc wartych poznania i odkrycia! Nawet najbliższa okolica z siodełka rowerowego, kajaka czy z kijkami do nordic walkingu może zaskoczyć niesamowitymi miejscami. Ja nie mogę najeździć się wzdłuż doliny Warty, w Puszczy Bieniszewsko-Kazimierskiej. Ale oczywiście żądza podróżowania nie zgasła w mieszkańcach naszego regionu i widzimy to po ilości wycieczek szkolnych oraz po ilościach rezerwacji. Ludzie chcą jeździć i nawet wysokie ceny nie są w stanie zatrzymać polskich turystów. Ja niezmiernie cieszę się, że wracamy po pandemii do względnej normalności i tylko życzymy wszystkim, a w szczególności Ukraińcom, aby wojna – która jest największym przekleństwem ludzkości, jak najszybciej się zakończyła ich sukcesem i na warunkach, które będą dla nich najlepsze. Osobiście uważam, że większość Polaków napis na Westerplatte „Nigdy więcej wojny!” widziała po raz pierwszy na wycieczce szkolnej, ale dopiero teraz to hasło powinno wybrzmieć jeszcze większym echem i jeszcze głośniej. Dlatego uważamy, że podróżowanie, otwarcie na świat, innych ludzi, możliwość poznania tego co nieznane jest największą blokadą dla wojen i konfliktów zbrojnych. To czego nie znasz, nie rozumiesz, wydaje się obce, może nawet wrogie. Ale wystarczy pojechać, zobaczyć, poznać i nagle patrzymy na pewne rzeczy zupełnie inaczej. Mam nawet taką tezę, że jak wszyscy ludzie mogliby podróżować to nie byłoby wojen. Jest jeszcze jedna sentencja Lao Tzu: „Każda podróż, nawet ta najdalsza zaczyna się od pierwszego kroku.” Dla wielu tym pierwszym krokiem może być wizyta u nas w biurze…

Tak się zastanawiam, w tylu miejscach byliście, a jednak wróciliście do Konina…

Tomasz Kuśmirek: Nawet więcej z Pomorza i pogranicza Warmii i Mazur ściągnęliśmy nasze żony (śmiech).  Prawdą jest, że nasi najbliżsi wiedzą najwięcej jakie to obciążenie non stop w drodze. A w domu czy przyjaciołom bardzo rzadko opowiadamy o swojej pracy. Praca jest ciekawa, ale dom powinien być domem. Ciągłe starty i lądowania to dla najbliższych stres i nerwy. Ciągłe sprawdzanie na flight radarze, czy wylądował, gdzie jest… Ot choćby w zeszłym roku w czerwcu po wyczerpującym programie w Chinach i Hong Kongu zapalił się samolot, którym podróżowaliśmy i przymusowe awaryjne lądowanie, opóźnienia, nerwowe telefony od żony, Rodziców… Zawsze z empatią patrzę na przerażonych ludzi, którzy wsiadają pierwszy raz do samolotu, ale jak sobie pomyślę, że czasami człowiek startuje i ląduje po kilkanaście razy w miesiącu, a nie jest pilotem samolotu, to samolot zaczynamy traktować jak taksówkę. Mi wróżbita powiedział, że umrę ze starości, że nie zginę w katastrofie i się tego trzymam (śmiech).

No tak, ale to zupełnie inny i bardzo trudny temat. Wracając jednak do naszego pytania, czyli życie osobiste da się pogodzić z podróżami?

Marcin Kuśmirek: Jak widać na załączonym obrazku można!

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz i Marcin Kuśmirkowie: Również dziękujemy i zapraszamy po wakacje do biura podróży tourlider w starej części Konina.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole