Czy apteki w miastach powiatowych będą dyżurowały w niedziele i święta nie tylko "na papierze"?

Nocne i świąteczne dyżury aptek - a raczej ich brak - to ogromny problem, nie tylko dla pacjentów, ale też farmaceutów i władz. W wielu powiatach są fikcją od lat. Czy teraz się to zmieni?
Nocne i świąteczne dyżury aptek od lat wywołują spore emocje. W wielu rejonach kraju powiatowi radni co roku ustalają harmonogram dyżurów, a aptekarze co roku się temu... sprzeciwiają. Jakiś czas temu pojawiło się światełko w tunelu. Ruszyły prace nad nowelizacją ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych oraz niektórych innych ustaw (DNUR).
Dyżury aptek w niedziele i święta. Co się zmieni?
Przede wszystkim nowe przepisy zakładają odejście od przymusowego wyznaczania aptek do pełnienia dyżurów na "rzecz rozwiązań bardziej dobrowolnych”. Co istotne dyżury apteczne mają być finansowane ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Stawka ma wynieść ok. 150 zł za godzinę dyżuru, a kwota ta będzie waloryzowana.
Fundusz ma pokryć jednak koszty dyżurów tylko w zakresie czterech kolejnych godzin zegarowych (bez przerwy) w przedziale czasowym między godzinami 10.00 a 18.00 (dyżur w dzień wolny od pracy) i dwóch godzin zegarowych (bez przerwy) w przedziale czasowym między godzinami 19.00 a 23.00 (dyżur w porze nocnej). Jeśli powiat będzie chciał, aby apteka pełniła dyżur dłużej, to będzie obowiązywała go ta sama stawka minimalna, co Narodowy Fundusz Zdrowia.
Podmiot prowadzący aptekę ogólnodostępną ma zawierać umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. Warunek jest jeden: placówka musi działać w mieście liczącym nie więcej niż 40 tys. mieszkańców i być jednocześnie siedzibą władz powiatu. W jakim dokładnie kształcie ostatecznie ustawa zostanie przyjęta – tego jeszcze nie wiadomo. Wszystko wskazuje na to, że szykują się spore zmiany w tym zakresie. – Mamy nadzieję, że proponowane rozwiązania będą korzystne dla wszystkich stron – komentuje starosta pleszewski Maciej Wasielewski.
Rozmowa z Mariuszem Politowiczem – członkiem Naczelnej Rady Aptekarskiej, właścicielem „Apteki Pod Wagą" w wielkopolskim Pleszewie
Za pracę apteki w porze nocnej i w dni wolne od pracy zapłacić ma Narodowy Fundusz Zdrowia. Czy to rozwiązuje problem, z którym farmaceuci i samorządowcy z miast powiatowych borykają się od lat? Czy to rozsądny kompromis?
Będąca w trakcie procedowania nowelizacja przepisów dotyczących dyżurów aptek, jest pierwszą tak kompleksową od przemian ustrojowych 1989 roku. Przypomnę, że aktualnie cały koszt dyżurów leży po stronie aptek. Nikt im nie płaci za gotowość do pracy w niedziele, święta i noce. Jest to rzecz niespotykana w cywilizowanym świecie. Zarazem rada powiatu, która podejmuje stosowną uchwałę, nie musi uwzględniać wymaganej ustawą, często negatywnej, opinii Izby Aptekarskiej. Jeśli nie musi płacić i uwzględniać, to nie płaci i nie uwzględnia. Gdy farmaceuci słusznie odmawiają dodatkowej, wyczerpującej i darmowej pracy, przedstawiciele powiatów składają na nich donosy do Inspekcji Farmaceutycznej. Dodatkowo w mediach przedstawiają ich jako leniwych, bez serca, bez “misji społecznej i etyki zawodowej”.
A jak jest Pana zdaniem?
Zapominają, że misją i etyką nie da się zapłacić rachunków za prąd i inne media, w hurtowniach farmaceutycznych lub gdziekolwiek. Także ZUS i urząd skarbowy nie akceptują tej “waluty”. Warto przypomnieć, że misję i etykę mają wszystkie służby państwowe, do których jednak nie zaliczono aptek. Jednak wspomniane służby mają płacone niezależnie od tego, czy na ich dyżurze mieli zajęcie czy też – na szczęście – nie było pożaru, wypadku lub wojny. Przecież żołnierzom płacimy stale, a nie tylko w czasie działań wojennych, prawda? Zdarzają się wysoce nieprzemyślane komentarze, np. że “przecież zawsze ktoś w nocy przyjdzie i coś kupi, czyli apteka zarobi”. A co, jeśli nie przyjdzie lub kupi tylko pojemnik na mocz, test ciążowy lub paczkę prezerwatyw? Tego typu preparaty są w Polsce standardem sprzedaży na dyżurach. Praca kosztuje. Prowadzenie firmy, apteki, również.
Od lat podnosiliście również argument, że tylko magister farmacji ma prawo do samodzielnej pracy w aptece, czyli na dyżurze.
W statystycznej polskiej aptece pracuje mniej niż dwóch magistrów farmacji, z czego 83% to kobiety. Tylko magister farmacji ma prawo do samodzielnej pracy w aptece, czyli na dyżurze. Oznacza to, że w aptekach jednoosobowych, a takich jest większość, uchwała rady powiatu wymuszałaby pracę 24 h na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Tak się nie da. Rozumie to każdy, nawet ten, kto żąda darmowej pracy farmaceutów. Także każdy z nich by nie chciał, aby zmęczony sfrustrowany farmaceuta się pomylił i wydał zły lek. Nikt też by nie chciał być operowany przez chirurga, który pracuje np. trzecią dobę z rzędu. Kobiety też nie chciałyby, żeby poród odbierał ginekolog-położnik po kilku nocach na dyżurze. Zdarzają się również komentarze, że jeśli farmaceuta nie spał na nocnym dyżurze, aptekę może zamknąć w dzień. Nie może i to przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy, bo w krótkim czasie by zbankrutował. Drugi, bo ta sama uchwała rady powiatu narzuca mu dni i godziny pracy w dzień. Zaskakujące i pokazujące niewykonalność? Oczywiście, ale od lat prawdziwe. Jako farmaceuci jesteśmy „niewolnikami na swoim”. Jest to jedna z przyczyn, dla których tylko 16 % absolwentów farmacji chce pracować w aptekach. Zdaję sobie sprawę, że chociaż podaję przykłady z życia, znajdzie się wielu, którzy me słowa skomentują złośliwie lub arogancko. Cóż, kiedyś ustawodawca podjął fatalną decyzję, której skutki właśnie opisałem. Dlatego posłowie i senatorowie uznali, że nowelizacja jest konieczna, a dotychczasowe reguły przestaną obowiązywać.
Według danych Ministerstwa Zdrowia, ruch w aptekach zamiera po godzinie 23.00. Zgadza się pan z tym?
Powyższe dane spływają do MZ w czasie rzeczywistym. Odbywa się to za pośrednictwem Zintegrowanego Systemu Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi (ZSMOPL). Stąd wiedza MZ, co, ile i kiedy jest sprzedawane w aptekach. Wynika z tego, że nie mają znaczenia odczucia lub pomysły radnych powiatowych, którzy chcieliby utrzymania dotychczasowego systemu. Systemu, w którym swoim wyborcom mogą bez skrępowania przedstawiać w mediach, że chcieliby dla nich dobrze, ale niedobrzy i leniwi farmaceuci chcą źle. Oczywiście jest to kwestia zarówno kultury osobistej, jak i jej pochodnej, czyli kultury politycznej. Niemniej wszystko razem do tej pory wpływa na nikomu niepotrzebne spory na linii powiat-farmaceuci-pacjenci. Każdy rozumny człowiek wie, że nagłe stany zagrożenia zdrowia i życia są w gestii pogotowia ratunkowego oraz szpitali. Wygoda kupna dowolnego leku lub paczki prezerwatyw o 3 nad ranem nie jest kwestią ratowania zdrowia i życia, chociaż jako farmaceuci doskonale rozumiemy, że wiele osób tak by chciało. Jednakże te same osoby nie chciałyby dyżurów aptek, gdyby za nocną lub świąteczną obsługę musiały jak w Niemczech uiścić dodatkową opłatę. Jako ciekawostkę dodam, że w Czechach (10,5 mln mieszkańców) na około 2500 aptek funkcjonuje zaledwie 17 całodobowych, z czego 8 w stolicy, Pradze. Dni i godziny pracy zawsze ustala właściciel apteki, a nie jakikolwiek urząd.
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!
Komentarze nie na temat są usuwane.