Mistrzowskie powitanie Mateusza Kałeckiego. Najbliżsi zrobili mu niespodziankę
Choć z ringu schodził pokonany przywitali go jak mistrza. Mateusz Kałecki przegrał swoją ostatnią walkę, ale rodzina i znajomi przygotowali mu wielką niespodziankę.
Gdy po powrocie wysiadł z auta nie wierzył w to, co zobaczył. Przed domem czekali na niego najbliżsi i ukochana. – Co tu się w ogóle dzieje? Jesteście niesamowici – nie krył wzruszenia Mateusz Kałecki.
To skromne, bezalkoholowe party zorganizowała jego fanka, Barbara Batorska-Szabelska. – Wszyscy bardzo kibicujemy Mateuszowi i zebranie tej wesołej gromadki to była naprawdę kwestia kilku sekund. Nikogo nie trzeba było namawiać.
Mateusz Kałecki pochodzi z Konina. Trenuje od dwunastego roku życia, jest wychowankiem miejscowego Zagłębia. Należy do grupy SBT Promotion. Do tej pory stoczył ponad sto walk w boksie olimpijskim (amatorskim), jest medalistą Młodzieżowych Mistrzostw Polski.
W sobotę po raz czwarty walczył jako zawodowiec. Podczas gali Manchester Boxing w wadze do 74 kg jego rywalem był Brytyjczyk Jimmy Sains (3-0, 3 KO). – To czterokrotny mistrz Anglii, który wszystkie wcześniejsze walki wygrał przez nokaut. Każdy mi mówił, że jest bardzo mocny. Ale na mnie większość jego ciosów nie robiła większego wrażenia. Mimo przegranej fajnie było się pokazać na gali Matchroom Boxing Eddiego Hearn'a. Nie ma większej grupy promotorskiej na świecie. Chciałem pokazać swój najwyższy poziom. Żałuję, że sędzia przerwał walkę, bo wiem, że mogłem dalej boksować i pokazać na co mnie stać. Jestem typem zawodnika, który rozkręca się z rundy na rundę. Z tego co słyszałem Eddie Hearn i inni pięściarze uważają, że pokazałem się z bardzo dobrej strony. Nie ukrywam, że to miłe.
O powodach porażki mówi tak. – Mój rywal walczył bardzo brudno, np. uderzył mnie poniżej pasa, głową czy łokciem. W pierwszej rundzie zderzyliśmy się głowami, co doprowadziło do rozcięcia łuku brwiowego. W czwartej rundzie sędzia zdecydował się zakończyć walkę. Na Wyspach tak się po prostu sędziuje. Jestem twardym zawodnikiem i chciałem walczyć dalej.
Pomijając to, co wydarzyło się w ringu, czy zrobiono wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej? – Przygotowania były na najwyższym poziomie. Trenowałem dwa, trzy razy dziennie przez osiem tygodni. Uważam, że byłem w bardzo dobrej formie.
Gala w Manchesterze to już historia. Co dalej? – Nie lubię długiej przerwy. Gdyby nie rozcięty łuk brwiowy w poniedziałek poszedłbym już na trening. Trenerzy trochę mnie hamują – mówi z przymrużeniem oka. – Najprawdopodobniej jeszcze przed wakacjami wrócę na ring. Wstępne oferty już się pojawiły, teraz trzeba je na spokojnie przegadać z promotorem.
W walce wieczoru gali Matchroom Boxing Zelfa Barrett (31-2, 17 KO) znokautował w dziesiątej rundzie Jordana Gilla (28-3-1, 9 KO).
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!
Komentarze nie na temat są usuwane.