Zamiast dworca kolejowego wybudowano nowy przystanek Konin Zachód
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
- W 1984 roku Energoblok przymierzał się do budowy nowego dworca kolejowego, ale inwestycja nie mogła ruszyć, ponieważ Biuro Projektów Kolejowych nie dostarczało dokumentacji.
- 1 czerwca 1984 roku otwarto nowy przystanek kolejowy Konin Zachód, choć na Chorzniu, w którym zatrzymywały się pociągi, nie było wtedy ani jednego bloku.
- Jesienią 1984 roku trwały dopiero zabiegi, żeby zarejestrować Międzyzakładową Spółdzielnię Mieszkaniową „Związkowiec”, która miała w przyszłości budować osiedle Chorzeń.
- W tym samym czasie na Zatorzu kończyły się wolne tereny pod budownictwo wielorodzinne, a na Pawłówku, jak nazywano obszar na południe od starówki, brakowało niezbędnej infrastruktury technicznej.
- W marcu dokonano uzgodnień, w rezultacie których podzielono 1500 mieszkań i 300 działek pod budownictwo jednorodzinne na Chorzniu między kopalnię, FUGO, Hutę Aluminium, ZE PAK, Energoblok, Elektrobudowę i Energomontaż.
- W tym samym czasie trwały prace przygotowawcze do budowy nowego szpitala na Pawłówku. Planowano wtedy, żeby otworzyć w nim również oddział psychiatryczny, do czego ostatecznie nie doszło.
Czterdzieści lat temu mieszkańców Konina zelektryzował tytuł na pierwszej stronie Wielkopolskiego Zagłębia: „Wreszcie ruszy budowa nowego dworca”! Po ponad siedmiu latach, jakie upłynęły od zamknięcia przedwojennego dworca i otwarcia pod koniec lutego 1977 roku nowego pawilonu ze szkła i aluminium, była to pierwsza wiadomość, że coś się w tej sprawie wreszcie zacznie dziać.
Trzeba bowiem wiedzieć, że budynek, w którym kupowano bilety na pociągi i czekano na ich przyjazd, nie był dworcem kolejowym, tylko autobusowym, a swoją obecną funkcję miał pełnić jedynie chwilowo, do czasu wybudowania obok niego właściwego dworca. Jak wiemy, ta tymczasowość przeciągnęła się aż do ubiegłego roku, trwała więc ponad 46 lat.
Po starym dworcu został płot
Czterdzieści lat temu wydawało się jednak, że oto pojawia się nadzieja na powstanie nowego dworca kolejowego, a co za tym idzie przeniesienie do nowego Konina dworca autobusowego, który od lat funkcjonował w tymczasowym baraku przy ulicy Grunwaldzkiej w warunkach gorszych nawet od niektórych przystanków w gminach.
W tamtym czasie w miejscu, gdzie jeszcze kilka lat wcześniej stał stylowy gmach z 1929 roku, wciąż straszył parkan nieczynnego placu budowy. Dworzec miał budować Energoblok, a inwestycję planowano zacząć od gmachu poczty, który według pierwotnych planów miał stanąć w zachodniej części ówczesnego parku kolejowego, a więc na wysokości zejścia do tunelu i szczytem do torów. Według ówczesnych planistów roboty miały ruszyć na wiosnę 1985 roku i potrwać kilkanaście miesięcy, co pozwoliłoby na przystąpienie w następnej kolejności do budowy dworca i udostępnienie go pasażerom do końca 1989, najpóźniej 1990 roku.
Przystanek zamiast dworca
Na przeszkodzie tak zarysowanym planom stanął jednak brak dokumentacji. Monitowane w tej sprawie wielokrotnie Biuro Projektów Kolejowych wciąż przesuwało terminy jej przekazania, tłumacząc, że ma problem ze skoordynowaniem prac specjalistycznych przedsiębiorstw, które na czas budowy zajmą się bezpieczeństwem ruchu kolejowego, którego na ten czas zatrzymać przecież nie można. Ponieważ Energoblok tak wyczekiwanej dokumentacji od kolejarzy ostatecznie nie dostał, przyjął inne zlecenia i dworzec wówczas nie powstał, natomiast z dziesięcioletnim opóźnieniem wybudowano jedynie pocztę i to w innym miejscu, niż pierwotnie planowano.
Otwarto za to 1 czerwca 1984 roku przystanek kolejowy Konin Zachód, o czym wiedzieli tylko pasażerowie pociągów jadących w stronę Poznania i z powrotem, bowiem w prasie znalazłem tylko jedną krótką wzmiankę na ten temat, a że Internetu ani mediów społecznościowych wtedy nie było, wieść nie miała jak się rozprzestrzeniać.
Konin Zachód w szczerym polu
Sam zauważyłem nowy przystanek dopiero cztery miesiące później, kiedy wraz z rozpoczęciem roku akademickiego znów zacząłem regularnie podróżować do Poznania. Do dziś pamiętam widok pustego peronu otoczonego szczerym polem, bo pierwsze bloki Chorznia miały powstać dopiero kilka lat później (na zdjęciu ulica Makowa i osiedle w trakcie budowy). Jesienią 1984 roku trwały dopiero zabiegi, żeby zarejestrować Międzyzakładową Spółdzielnię Mieszkaniową „Związkowiec”, która miała w przyszłości je budować.
Nazwa wzięła się stąd, że inicjatorami jej powołania do życia były związki zawodowe największych konińskich zakładów pracy, których przedstawiciele zebrali się po raz pierwszy w październiku 1983 roku. Choć już kilka dni po tym spotkaniu do Urzędu Miejskiego wpłynął wniosek o wskazanie konkretnej lokalizacji na Chorzniu, odpowiedzi długo nie było, a kiedy już nadeszła, zawierała warunek, że spółdzielnia przekaże pieniądze na uzbrojenie tego terenu. Dla inicjatorów to nie był problem, bo większość firm (z wyjątkiem Huty Aluminium) podlegała pod potężne ministerstwo górnictwa i energetyki i związkowcy bez trudu uzyskali w Warszawie zapewnienie, że pieniądze się znajdą. Warunkiem było uzyskanie od prezydenta Wacława Buciaka lokalizacji i szacunkowe obliczenie kosztów. Kopalnia miała już nawet odłożone na ten cel 50 mln zł.
Pobożne życzenia
Inicjatorzy budowy osiedla na Chorzniu mieli również wsparcie Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Mieszkaniowych (WZSM), któremu kończył się teren na Zatorzu, a planowany pod zabudowę wielorodzinną obszar na południe od konińskiej starówki był nieprzygotowany do rozpoczęcia prac budowlanych. W piśmie, jakie WZSM wystosował wtedy do władz miasta, napisano wręcz, że:
Mamy swój kanał nadawczy. Dołącz i bądź na bieżąco!