Wiosenne opryski – co powinien wiedzieć każdy rolnik i działkowiec
Autor: Andrzej Siwiński - Pasieka Łężyn

Fot: Andrzej Siwiński
Wiosna to czas, gdy budzi się nie tylko natura. Budzą się także rolnicy, w tym i pszczelarze, do intensywnych prac w polu i pasiece. W interesie obu stron jest, a przynajmniej powinno być, słowo klucz: współpraca.
Nie każdy pszczelarz ma ten przywilej i komfort posiadania własnych areałów, na których można siać „coś dla pszczół”. Tu pojawia się – nomen omen – pole do współpracy dla rolników i pszczelarzy. Przynajmniej w teorii.
Najczęściej wygląda to tak, że rolnik, który zasiewa swoje pole, ma na uwadze, że jeśli na terenie jego uprawy lub w bliskim sąsiedztwie stanie pasieka, to zbiór ziarna może być nawet o 40% większy (oczywiście mówimy tu o roślinach, do których zaglądają pszczoły, bo – jak wiadomo – roślina, która nie wydaje kwiatów, pszczoły nie uświadczy). Niby to jest oczywiste… no właśnie, niby…!
Życie często pisze inne scenariusze…
Chociaż statystycznie jest coraz lepiej, to nadal widzimy wysyp traktorów z podpiętymi opryskiwaczami na naszych drogach. W ciągu dnia i przy pełnym słońcu – niestety. Mimo szerokiej wiedzy odnośnie szkodliwości oprysków m.in. na pszczoły, co roku zmagamy się z tym samym problemem.
Oczywiście, nie mieszkamy pod kamieniem i wiemy, że w obecnych czasach bez oprysków nie da się prowadzić racjonalnej gospodarki rolnej. Jedną ze składowych tej gospodarki są właśnie opryski, zwane fachowo środkami ochrony roślin (ŚOR). Podstawowa zasada stosowania oprysków jest taka – lub powinna być – że zaczynamy z nimi działać na polu wieczorem, po oblotach pszczół. Oczywiście, my tu głównie skupiamy się na pszczole miodnej, ze względu na to, że nimi się zajmujemy, ale na kwiatach, m.in. rzepaku (który obecnie jest w pełni kwitnienia), można przyuważyć dziesiątki, jeśli nie setki, różnych gatunków owadów.
Pora oblotu pszczół również jest umowna, bo zależy w dużej mierze od warunków pogodowych, temperatury itd. Przyjmuje się, że około 19:00 pszczoły już na kwiatach nie zobaczymy, ale to wszystko jest bardzo ruchome – w upalny, letni dzień pszczoły potrafią latać nawet o 21:00.
Kolejnym aspektem przy stosowaniu ŚOR jest okres prewencji preparatu – czyli czas, w którym zwierzęta, jak i ludzie, nie powinni mieć kontaktu z preparatem. To bardzo ważne, dlatego każdy producent sugeruje stosowanie oprysku wieczorem, gdyż w letnie dni można już od samego świtu spotkać pszczoły na kwiatach.
Sam preparat też ma znaczenie – zaleca się stosowanie środków selektywnych, nietoksycznych dla pszczół i o bardzo krótkim czasie prewencji. Martwych pszczół i innych owadów na polu nie zauważymy, bo to zbyt duża przestrzeń. Jednak tuż pod ulem, po incydencie zatrucia, można bez problemu zobaczyć tysiące konających, błędnie chodzących, kręcących się wokół, z wyciągniętymi języczkami pszczół. Proszę wierzyć – to widok przerażający! Pszczoła „potraktowana” środkiem „na robaka” w najlepszym razie padnie na miejscu, ale jeśli zdoła jednak wrócić do ula, to nie zostanie wpuszczona – strażniczki nie wpuszczą „skażonej” pszczoły do środka, aby chronić całą swoją kolonię przed zatruciem. Pszczoły potrafią również błądzić po okolicy, mają problemy z komunikacją, orientacją itd.
Są też na polach stosowane preparaty niebiobójcze, czyli np. fungicydy lub środki na chwasty. Zaraz pojawią się głosy, że takie preparaty nie są szkodliwe dla pszczół. Czy to prawda? I tak, i nie. Otóż rzeczywiście, pszczoła wlatująca w taką chmurę oprysku nie umrze w wyniku kontaktu, jednak może nie zostać wpuszczona do ula, bo będzie miała inny zapach, a strażniczki mogą uznać ją za wroga. Taka pszczoła niechybnie umrze – ale nie ona sama. Pszczoły, jeśli znajdą jakieś pole kwiatów, które jest dla nich atrakcyjne, werbują swoje siostry z ula, aby leciały z nimi. I na takie pole w krótkim czasie lecą tysiące pszczół.
Jak wcześniej wspomniałem, jest coraz większa świadomość rolników odnośnie zasad stosowania oprysków – i wielka chwała im za to! Każdy rolnik musi, MUSI!, mieć odpowiednie przeszkolenie odnośnie stosowania ŚOR.
ALE! Jest druga grupa ludzi, którzy niestety stwarzają – często nieświadomie (lub nie) – większe zagrożenie dla pszczół i zapylaczy. Mowa o tych, którzy mają kilka czy kilkanaście drzewek i krzewów owocowych na swojej posesji lub ogródku działkowym i stosują opryski w zasadzie, jak im czas pozwala. To jest ogromny problem, bo – w przeciwieństwie do rolników – ci ludzie nie mają żadnego przeszkolenia odnośnie stosowania pestycydów: tj. jakości środka, ilości, dawki itd. Opryskują, kiedy akurat są na miejscu, a przy próbie zwrócenia im uwagi odburkną, że „nic tu nie lata teraz”. Jeszcze większym problemem jest to, że o ile zgłaszając rolnika, który źle stosuje oprysk, można nałożyć szereg konsekwencji (w tym m.in. utrata dopłat!), o tyle z karami na działkowca jest już kłopot.
Dla pszczelarza taka „samowola oprysku” oznacza śmierć całych rodzin, konieczność wykonania dodatkowych prac sterylizacyjnych sprzętu pszczelarskiego, no i znaczna jest też strata finansowa, którą ciężko nawet oszacować (koszt zakupu całej produkcyjnej rodziny to kilkaset złotych, oraz strata na potencjalnych produktach, których już nie wyprodukują i pszczelarz nie może ich sprzedać). A w przypadku zatruć pada najczęściej kilka lub kilkanaście rodzin jednocześnie lub w bardzo bliskim odstępie czasu.
Trzy lata temu zainicjowaliśmy akcję „Razem z nami, dbaj o pszczoły!”. Czy akcja przynosi rezultaty – nie wiemy. Wiemy natomiast, że warto edukować nasze lokalne społeczeństwo odnośnie szkodliwości działania tego rodzaju środków – nie tylko na pszczoły i inne zapylacze, ale również na zdrowie nasze i sąsiadów.
W tym roku nasza akcja otrzymała honorowy patronat Starosty Konińskiego, Pani Katarzyny Fryzy. Jesteśmy bardzo dumni z tego.
A Państwa uprzejmie prosimy o pomoc w nagłaśnianiu naszej akcji.
Z góry serdecznie dziękujemy!
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!
Komentarze nie na temat są usuwane.