Skazany na łamanie kołem, ścięcie głowy i ćwiartowanie
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Nie mogąc znieść bólu, skazaniec poprosił na koniec kata, by ten uciął mu wreszcie głowę. Tak ponad trzysta lat temu skończyło się 47-letnie życie Jana (Johanna) Reinholda Patkula.
Widząc zaś, że los jego kraju zależy teraz od cara, Patkul zgłosił się do niego na służbę i jako generał-major i minister pełnomocny opracował między innymi jedną z pierwszych koncepcji rozbioru Polski między Saksonię, Prusy i Rosję.
Nie zapłacił okupu
W 1704 roku Karol XII (który siedem lat wcześniej zastąpił na szwedzkim tronie zmarłego ojca) doprowadził do detronizacji Sasa i obwołania królem polskim posłusznego mu Stanisława Leszczyńskiego. Dwa lata później zajął Drezno i zmusił Augusta II do wydania Patkula.
Chcąc spełnić żądanie Karola i jednocześnie zachować honor, August wysłał żołnierzy, którzy mieli dostarczyć Patkula Szwedom, ale po cichu wyprawił posłańca do komendanta zamku Königstein z tajnym rozkazem, aby ten więźnia przed ich przybyciem wypuścił. Komendant twierdzy chciał jednak ubić na tym swój interes i zażądał od bogatego jeńca wysokiego okupu. Ten z kolei, powiadomiony już o zamiarach króla, odrzucił jego żądania. W rezultacie Patkul trafił w ręce żołnierzy Karola XII i następne trzy miesiące spędził w Lipsku, przykuty do pala.
Osądzony w Słupcy
W drodze na wschód Karol XII zatrzymał się na pewien czas w Słupcy, gdzie odbył się sąd nad Inflantczykiem. Jako zdrajca stanu Jan Reinhold Patkul został skazany na łamanie kołem, ścięcie głowy i ćwiartowanie. Na miejsce egzekucji wybrano oddalony od Słupcy o 20 km Kazimierz Biskupi. Być może chciano, żeby przybywający do szwedzkiego króla przedstawiciele innych władców nie zobaczyli jak okrutnie król Szwecji obchodzi się z Inflantczykiem, który wciąż pozostawał przecież rosyjskim dyplomatą.
Wyrok wykonano na łące w pobliżu (nieistniejącego już dzisiaj) jeziora Kurzyniec w poniedziałek, 10 października 1707 r. Z relacji opublikowanej nieco ponad sto lat później w „Przyjacielu Ludu” wynika, że Patkula przewieziono do Kazimierza Biskupiego pod mocną eskortą już w sobotę wieczorem. W niedzielę dowiedział się, że następnego dnia umrze.
Potem ciało rozpłatano
Miejsce kaźni otoczyło wojsko w sile trzystu pieszych i pięćdziesięciu konnych. Patkula wyprowadzono z powozu i po zdjęciu kajdan postawiono wśród czterech wbitych w ziemię pali. „Oficer pełniący służbę rzekł głośno, że Jan Patkul, jako zdrajca ojczyzny, złym ludziom dla przykładu następującym sposobem będzie tracony. Tu dał znak katowi, aby zaczął egzekucję. Kat zbliżył się i rzekł do skazanego: - Wybacz Wielmożny Panie. - Na co Patkul odpowiedział: - Skończyła się moja Wielmożność, a ty spraw się dobrze.
To rzekłszy dał mu papierek, w którym było kilka dukatów zawiniętych. Potem położył się pomiędzy czterema palami, do których mocno za nogi i ręce został przywiązany (il. nr 2). Przez ten cały czas modlił się z księdzem. Gdy mu więc kat prawą rękę stłukł, czego dopiero za trzecim uderzeniem dokonał, skazaniec krzyknął przeraźliwie, wołając głośno imię Jezusa, aż mu obie ręce i nogi potłuczono. Ponieważ kat zapomniał uderzyć go kołem w piersi, kapitan Waldau musiał mu o tym przypomnieć. Patkul, wytrzymawszy tak okropne męczarnie, żył jeszcze i musiał zachować nadal przytomność, bowiem podnosząc głowę do góry i obracając ją do kapitana, zawołał jeszcze: - Mój kochany! Głowę, głowę każ uciąć!. Co natychmiast Waldau kazał uczynić.”
Szukasz pracy? Kilkaset aktualnych ofert znajdziesz w naszym serwisie ogłoszeniowym.
Komentarze nie na temat są usuwane.