Po dwunastu miesiącach 2022 roku Konin utknął w czarnej... dziurze
KONIN JEST NASZ

W którym miejscu po dwunastu miesiącach 2022 roku jako miasto jesteśmy? Większość opinii, z jakimi się na co dzień spotykam, da się streścić w jednym zdaniu: w czarnej... dziurze. A najgorsze w tej niewesołej sytuacji jest to, że nie ma widoków na dobrą zmianą.
Choć mogę sobie wyobrazić lepsze gospodarowanie zasobami, jakimi dysponuje Konin, to byłoby nieprzyzwoite zrzucanie całej odpowiedzialności za ten stan rzeczy na rządzących miastem. O ile bowiem jasne jest, że rozsypujące się mosty i wiadukty na trasie Warszawskiej, dziurawy dach na hali „Rondo” i wyłączony z użytkowania amfiteatr to efekt wielu lat zaniedbań rządzących Koninem, to mizeria finansowa miejskiego budżetu jest przede wszystkim efektem polityki Prawa i Sprawiedliwości. Chwaląc się na przykład obniżką stawki PIT z 18 do 17 proc., zerowym PIT-em dla młodych i podwojeniem kosztów uzyskania przychodów, politycy PiS nie dodają, że wszystkie te zaoszczędzone przez podatników pieniądze to jedna czwarta wpływów do kas samorządów. Gdyby te pieniądze trafiły do naszego budżetu, przychody Konina byłyby w tym roku grubo o ponad 150 mln zł większe.
Te 150 mln zł wystarczyłoby z nawiązką zarówno na remont oraz przebudowę wszystkich mostów i wiaduktów na trasie Warszawskiej (120 mln zł), jak i na remont dachu hali „Rondo” (13 mln zł). I zostałoby jeszcze na dokończenie prac w kamienicy Zemełki oraz budowę tunelu pod torami na ulicy Okólnej.
Powyższy przykład chyba wystarczająco dobitnie pokazuje źródło problemów finansowych miasta. To nie znaczy, że jest ono jedyne. Na przykład z uporem godnym lepszej sprawy władze Konina forsują budowę nowego amfiteatru za dziesiątki milionów złotych. Pisałem już kilka razy, dlaczego jest to kompletnie poroniony pomysł, na którego realizację po prostu nas nie stać, szczególnie, że taki obiekt wymaga corocznych nakładów na utrzymanie, których wysokość nie została przez naszych prezydentów oszacowana.
Choć jest szansa, że takie wyliczenia wreszcie się pojawią. I bynajmniej nie dlatego, że nasi prezydenci postanowili przekonać mieszkańców do budowy amfiteatru konkretami. Nasze miasto dostało bowiem pieniądze na opracowanie dokumentacji na realizację pięciu inwestycji w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Takie partnerstwo polega na tym, że wykonawca inwestycji finansuje ją ze swoich zasobów, po czym przez dwadzieścia lat utrzymuje, pobierając przez ten czas od miasta opłaty za dostępność. I jedną z tych pięciu inwestycji - obok wspomnianej wyżej trasy Warszawskiej i zagospodarowania wyspy Pociejewo - jest właśnie budowa amfiteatru. Firma, która miałaby się tego podjąć, przedstawi wyliczenie, z którego wreszcie się dowiemy, ile będzie nas kosztowało jego użytkowanie.
Pod naszą informacją o sfinansowaniu remontów i przebudowy trasy Warszawskiej w formule partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP) pojawiło się sporo negatywnych komentarzy, doszukujących się analogii z najdroższym w Polsce (a może i w Europie) odcinkiem autostrady A2 w zarządzie rodziny Kulczyków. Otóż wszystko zależy od umowy między stronami, a - jak mi powiedział wiceprezydent Paweł Adamów - to sami potencjalni wykonawcy namawiali miasto do takiej formy finansowania inwestycji.
Komentarze nie na temat są usuwane.