Fotoreportaż z historycznej przeprawy koparki przez jezioro
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
– Ale bez wojska, które w tamtych czasach dysponowało najnowocześniejszą techniką i sprzętem, nie mogliśmy tego dokonać – tłumaczył mi Jerzy Więckowski.
To właśnie wojsko dysponowało wtedy laserami, których promienie pomagały precyzyjnie wprowadzić wielką maszynę na ponton. Przeprawa odbyła się 17 czerwca 1971 roku, ale cała akcja zaczęła się niemal miesiąc wcześniej - 21 maja, a dwa tygodnie po rozpoczęciu prac SchRs-315 wyruszyła w drogę. Na miejsce dotarła pięć dni później - w środę, 9 czerwca. Pamiętać bowiem trzeba, że poruszała się z prędkością pół kilometra na godzinę.
Fala na jeziorze
Trochę trwało, zanim maszyna znalazła się na suwnicy, która z kolei miała ją przenieść na ponton, bo musiała zająć na niej idealnie wyważone miejsce. Trochę ścierały się przy tej okazji różne techniki naprowadzania, bo wojskowi ufali swoim laserowym cudeńkom, a załoga koparki wolała sterowanie ręczne. Maszyna kilka razy się cofała, znów parła do przodu, aż wreszcie dotarła na wyznaczone miejsce.
Kiedy koparka stanęła już na suwnicy, pozostało do wykonania zadanie najtrudniejsze: umieszczenie 342-tonowej maszyny na pontonach. Przystąpiono do tego zadania dopiero następnego dnia, w niedzielę o wpół do szóstej. Wszystko szło gładko i tylko opróżnienie z wody ostatniej komory stalowego pontonu zostawiono na poniedziałek, ale wtedy popsuła się pogoda. Pod datami kolejny trzech dni w kronice zapisano: „przerwa w pracach ze względu na duży wiatr i falę na jeziorze”
45 minut na wodzie
W nocy ze środy na czwartek żywioły się uspokoiły, więc już kwadrans przed piątą rano wojsko przystąpiło do roboty. Pod suwnicą zamontowano ostatni, siedemnasty ponton, a wszystkie opróżniono z wody, co sprawiło, że cała konstrukcja podniosła się o dziesięć centymetrów w górę. Koparka wraz z suwnicą znalazła się na wodzie. Cały prom miał 45 metrów długości i 27 szerokości. Przy brzegu trzymały go tylko stalowe liny uczepione do dwóch czołgów.
Sama przeprawa przez jezioro nie trwała długo, choć i tu nie obyło się bez przygód. Kiedy przypominająca nieco żyrafę jednostka pływająca majestatycznie zbliżyła się do przeciwległego brzegu, na jej drodze pojawiły się trzy pływające kłębowiska korzeni, gałęzi i trzciny. Motorowe pchacze wyrzuciły kotwice, prom zwolnił, ale zdążył jednak minąć przyczółek, po którym miał wyjechać na brzeg. Naprowadzenie go na właściwy tor trwało kilka razy dłużej od samej przeprawy przez jezioro, która zajęła raptem 45 minut.
Zamiast mozolnej wędrówki
Zanim koparka znalazła się w nowym miejscu pracy na odkrywce Jóźwin, musiała jeszcze przedrzeć się przez czternaście linii wysokiego napięcia, dwie drogi publiczne, rurociągi systemu odpopielania elektrowni, dwa tory kolejowe z trakcją elektryczną i strugę Biskupią. Na miejsce SchRs-315 dotarła po kolejnym tygodniu mozolnej wędrówki, która trwałaby o wiele dłużej, gdyby koparka miała do pokonania drogą lądową 27 kilometrów. Akcja „Przerzut” zakończyła się pełnym sukcesem, a koparka po kilku dniach przeglądu technicznego przystąpiła do pracy już 22 czerwca.
Publikowane zdjęcia nie pokazują wszystkiego, co działo się na koparce i w kabinie operatora, bo tam naszego fotografa nie było. Jest to jednak gotowy fotoreportaż, który z wielką radością pokazuję naszym Czytelnikom. O autorze zdjęć wiem tylko, że mieszkał w Kleczewie, będę więc wdzięczny za wszelkie informacje na jego temat.
Fot. Gabriel Czechorowski
Szukasz pracy? Kilkaset aktualnych ofert znajdziesz w naszym serwisie ogłoszeniowym.