Nocna i świąteczna opieka medyczna w Koninie. Jak się sprawdza?

Od trzech miesięcy tzw. „wieczorynka” dla dorosłych działa przy ul. Szpitalnej w Koninie. Jak się sprawdza w nowej lokalizacji? Kto może z niej korzystać i co z nocną oraz świąteczną opieką dla dzieci? Sprawdziliśmy.
Pomoc doraźna przyjmuje pacjentów w tygodniu od godz. 18:00 do 8:00, a także w weekendy i święta. Dorośli od 1 września muszą jeździć na ul. Szpitalną.
- Poprawiła się sytuacja dostępu do „wieczorynki”. Pracuje tam zespół lekarzy firmy zewnętrznej, który obsługuje cały pion dla dorosłych. Nie dochodzą do nas informacje o braku lekarza czy utrudnieniach w przyjęciu, ponieważ na tym samym poziomie jest SOR – mówi Maria Wróbel, naczelna pielęgniarka konińskiego szpitala. - Bardzo często pacjenci korzystają z „wieczorynki”, bo nie dostali się do lekarza rodzinnego. Przychodzą z bólem brzucha, dolegliwościami w klatce piersiowej, czy z wysoką temperaturą. Pacjenci otrzymują pomoc doraźną, ale zwykle muszą później zgłosić się do lekarza rodzinnego. Lekarze pomocy nocnej i świątecznej przyjeżdżają też do domu, jeśli stan pacjenta tego wymaga – dodaje.
Nocna i świąteczna opieka dla dzieci pozostała przy ul. Wyszyńskiego. Póki co nie ma planów jej przeniesienia na ul. Szpitalną.
– Tam w pobliżu jest oddział dziecięcy. Wszystko kręci się wokół tego, jak będziemy zabezpieczać dzieci, jeśli będzie potrzeba głębszej diagnozy – podkreśla Maria Wróbel. –Z chwilą kiedy tu (przy ul. Szpitalnej – od red.) powstanie pion położniczo-ginekologiczny, bo planujemy rozbudowę budynku, to będzie tu też oddział dziecięcy. Myślę, że to może potrwać około 3 lat. Wtedy pewnie przeniesiemy też „wieczorynkę” dla dzieci – dodaje.
To co łączy pomoc doraźną dla dorosłych i dla dzieci to wspólne gabinety zabiegowe, które działają przy ul. Wyszyńskiego. Co warto jeszcze wiedzieć? Na pewno to, że poza udzieleniem porady medycznej, lekarze „wieczorynki” stwierdzają zgon.
- Jeżeli pacjent umrze w domu, a przychodnia podpisała z nami umowę na korzystanie z nocnej i świątecznej opieki to lekarze jadą stwierdzić zgon – mówi Maria Wróbel. - Często rodzina w panice zgłasza zgon na pogotowie, a to błąd. Ratownicy wydają jedynie zaświadczenie, ale nie wystawiają karty zgonu – dodaje.
Lekarze mają od dwóch do sześciu godzin, żeby dotrzeć na miejsce i stwierdzić zgon. W powiecie konińskim cały czas, mimo starań starosty, nie ma koronera.
Szukasz pracy? Kilkaset aktualnych ofert znajdziesz w naszym serwisie ogłoszeniowym.
Komentarze nie na temat są usuwane.