Niemcy przyjechali z Klettwitz czyli z... klatki. I byli porządnymi ludźmi
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Po kilku godzinach stanął przed nim kierowca dyrektora Buscha i kazał mu iść do samochodu, w którym czeka na niego szef. Dyrektor wysłuchał tłumaczenia, po czym kazał Antoniemu Szulczyńskiemu wsiąść na rower i jechać na odkrywkę, a sam poszedł na pole.
- No i Niemce się dostało parę bykowców (bykowiec - bicz wykonany z rzemienia, również cios zadany bykowcem- dop. RO), bo zabierała się do bicia dyrektora, a dyrektor zdjął płaszcz i był w mundurze gestapo. Tak się skończył mój odrobek za mieszkanie.
Polskie Niemce są niemożliwe
„Organizacja pracy przy budowie kopalni była taka, że jeszcze w życiu nie widziałem” – napisał z uznaniem Antoni Szulczyński, wymieniając wybudowane w krótkim czasie liczne budynki i komin brykietowni, przeładownię z kolejką linową i bocznicę normalnotorową od brykietowni do stacji kolejowej Konin. Ale i sam przyczyniał się do sprawnego funkcjonowania tak podziwianego przezeń mechanizmu pracy kopalni, co było przez niemieckich przełożonych doceniane i wynagradzane. Na przykład za pomysł wydłużenia sprzęgła, co zapobiegało pożarom silnika koparki, otrzymał od inżyniera Wernera 150 marek premii.
Któregoś razu ten sam inżynier zwrócił się do Antoniego Szulczyńskiego z prośbą: „Słuchaj, Anton, ty mieszkasz pomiędzy gospodarzami, czy nie mógłbyś kupić u nich masła, jajek, może kurę, bo nam nie chcą sprzedać, a przeważnie te polskie Niemcy są dla nas niemożliwe.” A kiedy czuło się już koniec wojny, zabrał pana Antoniego do brykietowni i powiedział:
- Wiesz, Anton, ja ci powiem prawdę, że my tu długo nie będziemy i chciałbym ci przekazać pewne moje praktyczne doświadczenia. Kotły La Mont są sprowadzone z Francji bez instrukcji obsługi, a tobie się przydadzą moje wskazówki.
Inżynier Werner dał też Antoniemu Szulczyńskiemu podręcznik plecenia lin stalowych nośnych i pociągowych i uprzedził, że jeśli dojdzie o opuszczenia kopalni przez Niemców, dyrektor Busch zamierza „zamontować miny na wszystkich koparkach”.
Poszedł na front wschodni
Jeszcze bardziej zadziwiająca była postawa innego Niemca o swojsko brzmiącym imieniu i nazwisku: Józef Rabiega. Był on operatorem koparki parowej, na którą skierowano Antoniego Szulczyńskiego razem z dwoma innymi polskimi robotnikami w charakterze pomocników.
„Bardzo nas to zdziwiło, że trzech Polaków dali na jedną koparkę, ale wkrótce się dowiedzielim - koparka była bardzo zużyta, a praca na niej była bardzo ciężka i niebezpieczna z uwagi na to, że kocioł w niej był sztorcowy i często były awarie, spalenia rusztu itp. A kiedy była awaria, to zaraz przychodziło gestapo i szukało winnego” - wspominał Antoni Szulczyński.
I właśnie Józef Rabiega wytłumaczył mu, że podczas narady w dyrekcji ustalono, iż koparka jest w tak złym stanie technicznym, że w razie jakiegoś poważniejszego uszkodzenia zostanie wycofana z ruchu i oddana na złom. A kiedy jej stan wskazywał na rychłą awarię, Niemiec zaproponował panu Antoniemu, że zastąpi go na nocnej zmianie.
„Poszedł do sztygara Szmyta i powiedział, że musi przyjść na noc, bo ma sprawę do załatwienia. Rabiega w tę noc, co mnie zastąpił, wykończył koparkę i została wycofana na złom.” - zanotował pan Antoni.
Tydzień później Niemiec został wysłany na front wschodni.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.
Komentarze nie na temat są usuwane.