Konin. Pomoc doraźna nie działa? Lekarka miała mówić: „Niech czekają"

Obcesowe zachowanie lekarki i brak pomocy – tak opisuje wizytę w konińskim szpitalu jedna z internautek. Oburzona kobieta zwróciła się do naszej redakcji z prośbą o wyjaśnienie sprawy. Zapowiada również, że skieruje oficjalną skargę do dyrekcji lecznicy.
Wczoraj, późnym popołudniem dziewiętnastoletni syn pani Marty bardzo źle się poczuł. Jego stan się pogarszał. Koło 21.00 miał 40 stopni, z trudem oddychał. Kobieta zawiozła go na SOR. Tam powiedziano jej, że ma się udać na pomoc doraźną. Natychmiast pojechała z synem do starego szpitala przy ul. Wyszyńskiego, gdzie mieści się wieczorynka. Kiedy szła w stronę gabinetu, zaczepił ją ochroniarz i spytał, w czym może pomóc.
– Pan był bardzo miły, spytał, ile syn ma lat, poinformował też, że lekarz ma przerwę, ale to już długo trwa. Zaoferował, że zapyta, kiedy zacznie przyjmować. Na poczekalni była również bardzo chora kilkuletnia dziewczynka z mamą. Też czekały na wizytę. Lekarka na pytanie ochroniarza zareagowała agresywnie. Zaczęła krzyczeć: „mam przerwę, jestem zmęczona, niech czekają" i zamknęła się w gabinecie. Ochroniarz przeprosił za jej zachowanie i stwierdził, że pani doktor często tak reaguje – relacjonuje pani Marta. Dodaje, że czekali około godziny. Nie wiedzieli, czy i kiedy lekarka zacznie przyjmować. Mama małej dziewczynki postanowiła, że pójdzie do apteki i tam poprosi o pomoc dla swojego dziecka. Pani Marta z synem też zrezygnowali z czekania i wrócili do domu.
Naczelna Pielęgniarka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego Maria Wróbel, do której trafiają wszystkie skargi, przeprasza w imieniu lecznicy i zachęca panią Martę do skierowania oficjalnego pisma w tej sprawie do dyrekcji placówki. – Pani doktor zostanie zobligowana do złożenia wyjaśnień — mówi.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.
Komentarze nie na temat są usuwane.