Ulotki dopalaczy w skrzynkach

Piguły, zioło, prochy – ulotki z takim napisem pojawiły się w skrzynkach pocztowych większości konińskich mieszkań. – To jest nie do pomyślenia, żeby coś takiego wrzucać do skrzynek. Przecież widać, że chodzi o narkotyki – komentują koninianie.

Trzeci już sklep z dopalaczami powstał kilka dni temu na piątym osiedlu. Pod szyldem „Kolekcjoner.nl – Poczuj się jak w Amsterdamie” kryją się specyfiki, które, jak twierdzi sprzedawca sklepu, służą tylko do celów kolekcjonerskich. – Te artykuły nie nadają się do spożycia przez ludzi. Co robią z tym młodzi ludzie, którzy je kupują, to już nie mnie o tym sądzić. Każdemu klientowi mówię, że to są próbki kolekcjonerskie – mówi sprzedawca.

Młodzież odwiedzająca sklep twierdzi, że zbiera oferowane tam produkty. To swego rodzaju hobby. – Kiedyś się zbierało zdrapki od chipsów, a teraz dopalacze. Ten kto ma najwięcej jest najlepszy i wygrywa... dobry humor – mówi jeden z nastolatków spotkany pod sklepem. – Ustawia się je na półce i się na nie patrzy. Im dłużej się na nie patrzy, tym ma się lepsze samopoczucie – dodaje.

Mniej humorystycznie do sprawy podchodzą dorośli, którzy są zbulwersowani kolejnym już w mieście sklepem z dopalaczami. Janusz Marszałkowski z Konina twierdzi, że taki sklep to duże zagrożenie, zwłaszcza dla młodych ludzi. – Te ulotki kojarzą się jednoznacznie. Sklep z dopalaczami to omijanie prawa i ktoś w końcu powinien się za to ostro wziąć. Nie powinno być tego typu sklepów. To jawne sprzedawanie narkotyków – mówi J. Marszałkowski.

Koninian wzburzyły nie tylko ulotki, ale również lokalizacja sklepu. W okolicy punktu „kolekcjonerskiego” jest przedszkole, szkoła podstawowa i Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa.

– Do niedawna była tu kwiaciarnia, a teraz taki sklep?! I to wszystko przy szkołach? W głowie się to nie mieści. To jakaś legalna dilerka – mówi Jolanta Szymczak. – Moje dziecko idzie od września do szkoły i boję się jak pomyślę, że będzie codziennie obok tego przechodzić. Widząc ulotkę wiadomo już, że to coś niedozwolonego, związanego z narkotykami – dodaje Szymczak.

Otwarcie trzeciego sklepu z dopalaczami i promujące go ulotki oburzyły też Dariusza Wilczewskiego, przewodniczącego Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Rady Miasta Konina. – Walczyliśmy, żeby tego typu sklepy w ogóle nie powstawały w Koninie. Udało się to odwlec dziewięć miesięcy. Teraz to działa jak magnes, bo właściciele widzą w tym interes – mówi Wilczewski. – Nie mamy narzędzi prawnych, żeby zakazać sprzedaży dopalaczy. W Sejmie leży ustawa, która mogłaby zlikwidować te sklepy. Czemu nie została ona jeszcze wprowadzona, nie wiem. Pozostaje informowanie rodziców i młodzieży, że dopalacze to substancje uzależniające – dodaje.