„Niewidzialna ręka” i Zorro w telewizji a na ścianie wisiał Gomułka
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Pół wieku temu cieszyłem się pierwszymi w swoim życiu zimowymi feriami szkolnymi, które spędzałem na lepieniu bałwanów i ganianiu po mrozie. Nie zdając sobie sprawy, że u naszego sąsiada karpie duszą się w... wannie.
Drugiego września 1968 roku poszedłem do pierwszej klasy w Szkole Podstawowej nr 6. Jakiś miesiąc wcześniej przeprowadziliśmy się do środkowego z pięciu punktowców przy ulicy Traugutta, więc dotarcie na lekcje zajmowało mi co najwyżej minutę.
Dziesięć minut na dobranoc
Czas wolny spędzaliśmy zupełnie inaczej niż dzisiejsi siedmiolatkowie, ale nie chcę czynić z tego jakiejś nadzwyczajnej cnoty, bo jeśli tylko w telewizji było cokolwiek interesującego, wszyscy siadaliśmy z wypiekami na twarzy przed odbiornikami. I wszyscy później o tym samym rozmawialiśmy, bo do drugiej połowy lat siedemdziesiątych w Koninie można było oglądać tylko jeden program Telewizji Polskiej.
Podejrzewam, że gdybyśmy mieli do dyspozycji tyle wirtualnej rozrywki, ile dzieci mają jej dzisiaj, spędzalibyśmy czas wolny podobnie jak oni. Można powiedzieć, że tak gloryfikowana dzisiaj przez moje pokolenie aktywność na świeżym powietrzu wynikała po prostu z konieczności. Która wyszła nam zresztą na zdrowie.
My mieliśmy wtedy na dobranoc „Misia z okienka” (fot. 1), na zmianę z „Jackiem i Agatką” (fot. 2) oraz sepleniącym Ptysiem z „Różnych przygód Gąski Balbinki”. W pierwszym pan dyskutował z pluszowym misiem, w drugiej rozmawiały ze sobą dwie piłki pingpongowe, osadzone na palcach animatorów, a trzecia dobranocka składała się z kilku nieruchomych obrazków, opowiadanych przez lektora. Wszystko to było czarno-białe i niezwykle krótkie, bo dobranocki zaczynały się o 19.20, a już dziesięć minut później wchodził na antenę Dziennik Telewizyjny.
Zorro i Huckelberry
I kiedy od czasu do czasu serwowano nam w telewizji animowanego „Bolka i Lolka”, patrzyliśmy w ekrany telewizorów z otwartymi ustami. W kolorze można było tę bajkę obejrzeć tylko w kinie, na tak zwanym poranku dla dzieci, który był organizowany w niedzielne przedpołudnia. W telewizji mieliśmy jeszcze w poniedziałkowe popołudnie „Zwierzyniec” z gawędami Michała Sumińskiego, po których wyświetlano najbardziej oczekiwane animacje Hanny-Barbery o psie Huckelberrym, wiecznych gonitwach myszy Pixie i Dixie z kotem Jinksem oraz przygodach misia Yogi z jego małym przyjacielem Boo Boo.
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!
Komentarze nie na temat są usuwane.