Hokej w hotelu i kiełbasa strażacka czyli powrót do Domu Młodego Górnika
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Już tylko emerytowani górnicy i najstarsi mieszkańcy Czarkowa lub - jak wtedy mówiono - osiedla pamiętają, że jednym z pierwszych budynków nowego Konina był Dom Młodego Górnika (fot. 1-3). Wielu koninian nawet nie wie, że to dzisiejsza siedziba Starostwa Powiatowego.
Z moich obliczeń wynika, że dom górnika został zbudowany jako siódmy z kolei budynek nowego osiedla. Pierwszy był blok Górnicza 1, potem piątka i trójka, następny był blok Energetyka 1, po nim ten przy ulicy Kotłowej i wreszcie Górnicza 7. Wszystkie one powstały na zapleczu siedmiu zbudowanych podczas wojny bloków kolejowych, tworząc razem zwarte miniosiedle, zamknięte w zgrabnym prostokącie.
Willa przy ulicy Polnej
Dom Młodego Górnika powstał w pewnym oddaleniu od nich, po drugiej stronie Alei 1 Maja, których zresztą wtedy jeszcze nie było. W tym miejscu biegła bowiem zwykła wiejska uliczka, nosząca adekwatną do wyglądu nazwę - Polnej, która łączyła Dworcową i Bydgoską. Bo Bydgoska docierała wtedy aż do ulicy Kolejowej i przejazdu przez tory, który niedawno zlikwidowano. Przy Polnej stały wtedy jeszcze (i wciąż stoją) dwie wille oraz ceglana kamienica, którą kilka lat temu rozebrano.
W połowie lat pięćdziesiątych konińskiej kopalni wciąż brakowało fachowców, więc ściągano ich z całej Polski. To dla nich właśnie zbudowano Dom Młodego Górnika. Osiedlano w nim wykształconych absolwentów techników i wyższych uczelni, których państwo kierowało wtedy w trybie tak zwanego nakazu pracy do konińskiej kopalni.
Obiad na dworcu
Po zaliczeniu matury 19-letni Józef Starosta dostał nakaz pracy w konińskiej kopalni.
– Ucieszyłem się z tego przydziału, bo przecież to blisko domu - opowiadał mi przed laty pochodzący z Bilczewa w gminie Kramsk górnik.
Początkowo zamieszkał z pięcioma innymi górnikami w trzypokojowym mieszkaniu przy dzisiejszej Górniczej 2 (wtedy jeszcze się tak nie nazywała). Wreszcie w kwietniu 1955 roku zamieszkał w Domu Młodego Górnika.
– Za sprawą pani Haliny Owsianej (fot. 4), kierowniczki Domu Górnika, czuliśmy się tam jak w domu. Mówiliśmy o niej: „mama” - usłyszałem od Józefa Starosty, który był jednym z pierwszych lokatorów Domu Młodego Górnika. - Mieszkaliśmy z inżynierem Flawianem Ryznarem i Aleksandrem Curyłą w trzyosobowym pokoju, wyposażonym bardzo skromniutko. Były trzy łóżka, jakiś stolik i szafy ubraniowe. Wodę na herbatę gotowaliśmy w metalowych kubkach grzałkami, a że na początku stołówki jeszcze nie było, żywiliśmy się w bufecie na dworcu kolejowym. Dawali tam bardzo przyzwoite jedzenie. Dopiero z czasem, a główna w tym zasługa była pani Owsianej, zorganizowano stołówkę w piwnicy i prysznice - również w podziemiu, bo w łazienkach na piętrze oprócz ubikacji były tylko umywalki.
Cerowanie z nudów
W opowieściach o ówczesnym domu górnika nie może zabraknąć kawiarni, w której toczyło się życie towarzyskie mieszkańców robotniczego hotelu. Wszyscy wspominający tamte lata przyznają, że tak nadzwyczajna ich aktywność wynikała przede wszystkim z nudy. W Koninie połowy lat pięćdziesiątych, szczególnie na nowym osiedlu nie było co robić z wolnym czasem. A jedynym miejscem na spotkania towarzyskie była - na rogu ulic Poznańskiej i Bydgoskiej - Czarna Mańka, lokal niezbyt wyszukany.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.
Komentarze nie na temat są usuwane.