„Firmy w naszym mieście” - pizzeria „Torino” i sklep „Starak”
Materiał promocyjny

W ramach kampanii promocyjnej „Firmy w naszym mieście” organizowanej przez Urząd Miejski w Koninie dziś prezentujemy pizzerię „Torino” oraz sklep „Starak”.
To gastronomiczne centrum Chorznia. Pizzeria Torino ma już 25 lat
Od 25 lat na Chorzniu, od 25 lat – pod nazwą Torino. Pizzeria przy ul. Poznańskiej w Koninie to nie tylko smaczne jedzenie, ale przede wszystkim wspaniała atmosfera.
Powstała 25 lat temu, w tym miesiącu obchodzić będzie swój jubileusz. Przez cały ten czas działa pod niezmienioną nazwą Torino. Nie ma mieszkańca Konina, a na pewno nie ma mieszkańca Chorznia, który by tej pizzerii nie kojarzył. Był to jeden z pierwszych tego typu lokali w mieście, a przez długi czas, i wciąż dziś, pełnił funkcję gastronomicznego centrum zachodniej części miasta.
Od siedemnastu lat lokal prowadzi pani Wioletta Pawlaczyk.
– Zawsze lubiłam gotować. Sumiennie to wykonuję i wychodzi mi to. Jest to miłe, gdy klient mówi, że jedzenie jest pyszne. Mamy tych klientów sporo, dlatego istniejemy tyle lat
– opowiada o swojej pracy, ale i pasji. Jak mówi, kluczem do sukcesu jest dobra atmosfera, zarówno wśród pracowników, jak i w kontaktach z klientami.
– Niektórzy wyjeżdżają do innych miast, ale wracają, by poczuć smak tej pizzy. Pamiętają to jako smak dzieciństwa.
Torino kojarzone jest głównie jako pizzeria. To nic dziwnego – w ofercie lokalu znajduje się ponad 40 różnych pizz. Ale Torino to również inne dania. Hitem sprzedażowym są bułeczki z masłem czosnkowym oraz gofry. W lokalu można także zjeść sałatki, zapiekanki oraz kebaba.
– Niczego nie mrozimy, wszystko wykonujemy na świeżo. Klient czasem musi dłużej poczekać, ale każdemu tłumaczę: za dobrym jedzeniem trzeba poczekać
– przekonuje Wioletta Pawlaczyk. Goście Torino dania zjeść mogą w środku lokalu, jak i w ogródku na zewnątrz. Istnieje również możliwość dowozu posiłku do domu.
Ostatni rok dla gastronomii był trudny, ale Torino wyszło z niego obronną ręką.
– Nigdy nie miałam momentu zwątpienia
– mówi właścicielka restauracji.
– Przez pierwsze miesiące naprawdę się martwiłam, ale mówiłam sobie: muszę to przetrwać, będzie dobrze.
Dziś nie martwi się już o przyszłość. Wręcz odwrotnie – chciałaby swój biznes rozwijać. Marzeniem Wioletty Pawlaczyk jest poszerzenie oferty, a może nawet otworzenie drugiego lokalu.
„Starak” na... Staraku. Jeden sklep w dwóch odsłonach
Najpierw był sklep obuwniczy, później – sklep z AGD, oświetleniem i upominkami. Starak działa już 37 lat, a prowadzące go małżeństwo Kapuścików na razie nie wybiera się na emeryturę.
„Starak” na Staraku powstał w 1984 r. Pierwszy sklep, obuwniczy, rozpoczął działalność przy ul. 3 Maja 7.
– Wtedy, jeszcze za komuny, był duży popyt na obuwie, a to był jeden z nielicznych sklepów w tej okolicy
– wspomina pan Jacek Kapuścik, wraz z żoną właściciel „Staraka”. Już sześć lat później po drugiej stronie ulicy, w lokalu pod numerem 10, powstała druga część sklepu. Do dziś można w niej kupić artykuły gospodarstwa domowego, zegarki, oświetlenie, czy upominki.
– I tak nieprzerwanie od tego roku pracujemy.
Początki nie były proste. Inicjatywa prywatna za czasów PRL nie była bowiem mile widziana.
– Były trudności
– przyznaje Jacek Kapuścik.
– Ja i żona jesteśmy po studiach. Ówczesne kierownictwo, od którego zależało wydanie pozwolenia na handel, upierało się, że powinniśmy iść do pracy do dużych zakładów. Ja zresztą pracowałem trzy lata w elektrowni, ale jako socjolog to moje wykształcenie było mało przydatne. Pracowałem, ale tylko po to, żeby przekonać się, że to nigdzie nie prowadzi.
Handel był strzałem w dziesiątkę. Nie tylko dawał lepsze zarobki, ale przede wszystkim stał się pasją państwa Kapuścików. Dziś pan Jacek ma już uprawnienia emerytalne.
– Zapisali mnie już do starszaków
– śmieje się. Mógłby zostawić biznes i oddać się błogiemu lenistwu, ale woli, tak jak przez poprzednie 37 lat, wstać rano, otworzyć sklep i handlować.
– To już bardziej hobby. Trudno czas zagospodarować, będąc na emeryturze, więc sobie tutaj pracujemy. Ogródek mam, inne zajęcia też: windsurfing, jazda na nartach. Ale to po pracy można.
Przez 37 lat państwo Kapuścikowie i ich „Starak” przeszli przez czasy PRL-u, boom lat 90., trudny początek XXI w. i wejście Polski do Unii Europejskiej. Zmieniał się też Konin oraz preferencje klientów. Dziś lokalne sklepy, takie jak „Starak”, muszą mierzyć się z konkurencją ze strony galerii handlowych i sieciówek. Wyzwaniem jest też odpływ mieszkańców ze starej części miasta – mniej mieszkańców to mniej potencjalnych klientów.
Ale „Starak” wciąż działa, a państwo Kapuścikowie nie zamierzają biznesu zamykać.
– Trudno mieć pretensje do Słońca, że się kręci wokół Ziemi
– mówi ze stoickim spokojem Jacek Kapuścik.
![]() |
![]() |
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.